Przy okazji premiery DVD, Blu-ray i Blu-ray 3D filmu „Wielki Gatsby”, przeprowadziliśmy krótką rozmowę z samym protagonistą najnowszej ekranizacji powieści Fitzgeralda, Leonardo DiCaprio.
Co szczególnie spodobało ci się w tym projekcie filmowym?
„Wielki Gatsby” jest jedną z najsłynniejszych powieści na świecie. Szczególnie w Ameryce jest głęboko zakorzeniona w idei demokracji, kreowania samego siebie według własnej wyobraźni i marzeń. Myślę, że każdy z nas ma w sobie pewnego typu relację z postacią Gatsby’ego, mamy w sobie coś z tej postaci. Pamiętam że, kiedy czytałem w młodości tą powieść, nie rozumiałem tragedii, jaką przedstawia, zrozumiałem to dopiero później. Pamiętam, że wtedy głównie widziałem w niej pewien rodzaj tradycyjnego love story. Pod wieloma względami, to nie jest powieść tylko o miłości. To opowieść o korupcji w społeczeństwie w tamtym czasie, która rozwija się, rozprzestrzeniając się na resztę świata. Widzimy tu chciwość i bogactwo, chęć bycia kimś znaczącym w społeczeństwie, które jest skorumpowane i zdemoralizowane na różne sposoby. Jay czuł, że będzie mógł być z Daisy, kiedy zostanie milionerem. Nie dostrzega jaką kobietą jest w rzeczywistości.
Jay Gatsby jest jedną z najbardziej tajemniczych i fascynujących postaci wszech czasów. Kim on jest według ciebie?
Chciałem uchwycić płytkość i pustkę Jaya Gatsby’ego. Pamiętam, że kiedy w młodości czytałem o nim, widziałem bardzo uprzejmego milionera, który ma wszystko pod kontrolą. Ale ogromny smutek i tragedia, którą reprezentuje ta postać, były czymś z czym nie utożsamiałem się w młodości. Kiedy już jako dorosły przeczytałem na nowo powieść „Wielki Gatsby”, po raz pierwszy poczułem relację z Gatsbym, co więcej rozumiałem go. Bardzo chciałem przenieść tą postać na ekran i sportretować niuanse oraz złożoność jego charakteru. Mam nadzieję, że zrobiłem to dobrze.
Nick Carraway jest kluczową rolą w tej historii i w filmie. Jakie relacje łączą go z Gatsbym? Co według ciebie Tobey (Maguire) wniósł do tej roli?
Na wiele sposobów Nick jest jedynym prawdziwym przyjacielem Gatsby’ego. Kiedy spojrzysz na koniec filmu, po tych wszystkich wystawnych imprezach jakie urządzał Gatsby, został odrzucony i nikt już nie chciał brać udziału w jego przyjęciach. Nikt nie chciał się pojawić na jego pogrzebie, nie miał prawdziwych przyjaciół. Nick fascynował się w pewien sposób Gatsbym. On widzi korupcję trawiącą Nowy Jork w latach 20. W tym okresie widzi także jak pojawiają się nowi bogacze, jak tworzy się hierarchia. Gatsby jest częścią tego świata, ale jest też jedynym, który ma szczere intencje i działa z dobrych powodów. Nick fascynuje się Gatsbym, nawiązuje z nim relację i jako jedyny prawdziwy przyjaciel jest z nim do samego końca.
Jak przygotowywałeś się do tej roli?
Duża część przygotowań związana była z czytaniem „Trimalchio”, czyli oryginalnej książki napisanej przez Fitzgeralda i układaniem razem elementów, które pozostawił w powieści „Wielki Gatsby”. Tak jak już mówiłem, każdy kto czyta tą powieść tworzy swoją własną interpretację, jest mocno związany z tym światem. Sposób, w jaki Fitzgerald pisze, sprawia, że czujesz się tak jakbyś przebywał w jednym pomieszczeniu z tymi postaciami. To duże wyzwanie, aby spróbować zrobić film, w którym musisz w specyficzny sposób przedstawić świat, który stworzył. Z tego względu „Trimalchio” był dużą pomocą, dzięki niemu połączyliśmy dużo różnych elementów, ponieważ jest to powieść, z której czerpie „Wielki Gatsby” i która przyczyniła się do tego, że jest tak wspaniały i inspirujący dla czytelników.
Porozmawiajmy o Daisy. Co możesz powiedzieć o Carey Mulligan?
Spotkaliśmy wiele różnych dziewczyn w trakcie poszukiwań aktorki do roli Daisy. Ta postać jest niewiarygodnie złożona – ma nie tylko młodzieńczą niewinność i młodość widoczną w oczach Gatsby’ego, ale zmienia się w bardzo zdemoralizowaną osobę, czego Gatsby nie dostrzega. Publiczność widzi tę zmianę. Wszyscy inni ją widzą, poza Gatsbym. On jest zafascynowany swoim własnym, anielskim wyobrażeniem Daisy Buchanan. Potrzebowaliśmy aktorki, która połączy te dwie rzeczy. To niezwykła dwoistość. Carey Mulligan prezentuje niezwykle wysoki poziom jako aktorka i osoba, która jest w stanie przenieść na ekran złożoność tej postaci. Po tym jak się z nią spotkaliśmy, wiedzieliśmy, że zagra Daisy.
W filmie jesteś otoczony przez znakomitą obsadę – Joel Edgerton, Isla Fisher, Jason Clarke.
Poza Tobeyem, Carey i mną, większość obsady to byli Australijczycy. Do roli Toma Buchanana, którego zagrał Joe potrzebowaliśmy ostrego aktora, z brutalną siłą, który stanie naprzeciw Gatsby’ego. Podziwiałem nie tylko jego na planie, ale i wszystkich australijskich aktorów i ich sposób pracy. Naprawdę czułem się jak w dzielnicy teatralnej. Wszyscy aktorzy pracowali niewiarygodnie ciężko by stworzyć niezwykły film i nigdy się nie poddawali. Joel jest pod tym względem rewelacyjny, jak zresztą cała obsada.
Jak pracowało ci się ponownie z reżyserem Bazem Luhrmannem, z którym spotkaliście się ponownie po latach, jakie upłynęły od powstania „Romeo i Julii”?
Zawsze wiedziałem, że Baz ma w sobie coś z Gatsby’ego, jest marzycielem i wizjonerem. Jest facetem, który wykreował swoje życie według własnej wyobraźni. To wystarczający powód, by zrobił ten film. Znam go od 20 lat, od czasów pierwszego przesłuchania do filmu „Romeo i Julia”. Od zawsze mnie inspiruje, szczególnie jego entuzjazm do sztuki, którą kreuje. Jest niezwykle oddany temu co robi. Pragnie stworzyć dzieło kompletne i zaraża tą wizją otoczenie. Kiedy go spotkasz, nie możesz się od niego oderwać. Chcesz być częścią przygody, którą tworzy i tak pozostaje do ostatniego ujęcia. To nie jest ktoś, kto boi się wyzwań. Zajął się dramatem Szekspira, a teraz „Wielkim Gatsbym”. Nie boi się interpretować na nowo klasyków literatury, zachowując jednocześnie siłę słów stworzonych przez pisarzy.
Co sądzisz o finalnej wersji filmu, kiedy wreszcie możesz zobaczyć go w całości?
To, z czego jestem najbardziej dumny, to fakt, że w związku z tym, że filmowy świat został na nowo wykreowany, Baz włączył do filmu hip-hop i inne elementy pochodzące ze współczesności. Wszyscy zobowiązaliśmy się do tego, by stworzyć najlepszą adaptację historii Fitzgeralda na jaką nas stać – tego dotyczyła pierwsza rozmowa na temat tego filmu, jaką odbyliśmy. Chcieliśmy nakręcić film, który będzie blisko powieści na tyle, na ile możemy to zrobić. Trzymaliśmy się tego konsekwentnie przez cały film. Dzisiaj mogę spokojnie powiedzieć, że jestem z niego bardzo zadowolony.