Od kilku tygodni wizerunek medialny Volkswagena zbiera coraz większe cięgi. Kiedy amerykańska agencja EPA wykryła stosowanie przez koncern nielegalnego urządzenia fałszującego wyniki ilości emitowanych zanieczyszczeń pochodzących z jednego z silników diesela, wydawało się, że nic gorszego nie może się już tej marce przydarzyć.
Tak się jednak nie stało. Krótko po wybuchu afery swoje stanowisko stracił CEO firmy Martin Winterkorn. Potem zaczęło się liczenie przyszłych strat, które wyceniono na 7,4 mld USD. Teraz wewnętrzne śledztwo Volkswagena wykazało, iż podobnych „zaniedbań” dopuszczono się w niektórych modelach samochodów z silnikami benzynowymi. Okazuje się, że ilość emitowanego przez te jednostki dwutlenku węgla znacznie przewyższają dopuszczalne normy. Problem ten może dotyczyć nawet 800 000 pojazdów, co może kosztować VW kolejne 2 mld USD. Co więcej, najnowsze badania przeprowadzone przez EPA wskazują, iż również 3-litrowe silniki diesela obecne w takich modelach jak VW Touraeg, Porsche Cayenne, Audi Q5, Q7, A6 oraz A8 mogły zostać poddane tej samej nielegalnej przeróbce.
Co ciekawe, w zakresie rewelacji dotyczących 3-litrowej jednostki VW nie przyznaje się do winy. Może to jednak być spowodowane faktem, iż nowy CEO firmy Matthias Müller, jest również szefem Porsche, które po raz pierwszy zostało wciągnięte w sprawę. Zastanawiająca jest również reakcja amerykańskich konsumentów, którzy pomimo gigantycznego kłamstwa producenta, popędzili do salonów VW i skorzystali z wprowadzonych obniżek na ceny nowych modeli tej marki. Ich wkład przyczynił się do wzrostu sprzedaży w październiku, w stosunku do poprzedniego roku o 0,24 procenta.