Z Nissanem Qashqaiem jest trochę jak z dobrze znanym aktorem drugoplanowym – może nie kradnie każdej sceny, ale zawsze dowozi. Ten model od lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród rodzin i kierowców szukających „złotego środka”. I choć konkurencja nie próżnuje, Qashqai wciąż ma mocne argumenty, by pozostać w grze.
Obecna wersja przeszła subtelny lifting. Mamy bardziej wyrazisty grill (ponoć inspirowany japońską zbroją), nowocześniejsze światła z przodu i z tyłu oraz lepiej wykończone wnętrze. Widać, że Nissan chciał unowocześnić wygląd bez ryzykownych eksperymentów. Efekt? Nadal rozpoznawalny Qashqai, tylko bardziej dopracowany. Tego auta nie trzeba przedstawiać – zna je każdy. Owszem, nie jest tak designerski jak Peugeot 3008 czy tak muskularny jak Tucson, ale jego spokojna linia ma w sobie pewną dojrzałość.
Pod maską dostępne są dwie opcje: klasyczny silnik benzynowy 1.3 z miękką hybrydą i 158 KM w manualu lub automacie, z napędem na dwa lub cztery koła, oraz e-Power, czyli pełna hybryda z elektrycznym napędem i spalinowym generatorem. Choć ta druga wersja jest ciekawsza technologicznie, to testowałem obie – i przyznam, że nawet bazowy napęd daje radę. 1.3 w wersji 158-konnej z automatem spokojnie wystarcza do codziennej jazdy, a przy tym nie drenuje portfela – spalanie na poziomie 6-7 litrów w mieście to uczciwy wynik.
Prowadzenie? Tu Qashqai gra bardzo zachowawczo. To auto stworzone do komfortowego pokonywania miejskich ulic i tras – a nie do ostrych zakrętów czy dynamicznej jazdy. Układ kierowniczy jest lekki, zawieszenie raczej miękkie, a precyzja skrzyni biegów w wersji manualnej mogłaby być lepsza. Ale w codziennej eksploatacji, szczególnie w mieście, to naprawdę wygodne auto. Zwłaszcza że bardzo dobrze wyciszono wnętrze – nawet przy wyższych prędkościach hałas z zewnątrz nie przeszkadza.

Zresztą – to właśnie wnętrze jest jedną z największych zalet obecnego Qashqaia. Kabina została zauważalnie dopracowana. Wersje od N-Connecta wzwyż oferują solidny, google’owy system infotainment (z opcją Apple CarPlay/Android Auto), który działa szybko, ma intuicyjny interfejs i pozwala logować się na własne konto – co oznacza np. dostęp do ulubionych miejsc z Map Google bez konieczności parowania telefonu. Do tego duży ekran dotykowy, klasyczne pokrętła klimatyzacji (brawo, Nissan!), przejrzysty, wirtualny kokpit i – w wyższych wersjach – całkiem efektowny head-up display. Czuć, że producent słuchał użytkowników.
To auto stworzone do komfortowego pokonywania miejskich ulic i tras
Jakość wykończenia? Jest naprawdę nieźle – szczególnie jak na tę klasę. Miękkie plastiki, Alcantara lub skóra (w zależności od wersji), porządne spasowanie. Jasne, nie wszystko jest premium – tu i ówdzie trafimy na twardsze materiały czy oszczędnościowe detale (choćby dźwignia zmiany biegów), ale w porównaniu do poprzednika to duży krok naprzód.
A jak z przestronnością? Z przodu nie ma na co narzekać – siedzi się wygodnie, fotele są dobrze wyprofilowane, a pozycja za kierownicą naturalna. Z tyłu miejsca wystarczy dla dwóch dorosłych osób – trzeci pasażer będzie miał już trudniej, głównie z powodu wąskiego środkowego siedziska i wystającego tunelu. Bagażnik? Od 479 do 504 litrów, zależnie od wersji. To wynik przeciętny w klasie – większy niż w Toyocie C-HR, ale mniejszy niż w Kii Sportage czy Hyundaiu Tucson. Do rodzinnych wypadów wystarczy, ale cudów nie ma.


Qashqai nie próbuje być autem dla każdego – i właśnie to jest jego siłą. To samochód, który nie wymaga przyzwyczajania się, nie zaskakuje żadnymi ekstrawagancjami. Wsiadasz, jedziesz, czujesz się dobrze. Pomaga w tym także solidny zestaw systemów bezpieczeństwa: monitoring martwego pola, asystent pasa ruchu, awaryjne hamowanie, kamery 360° i rozbudowany system rozpoznawania otoczenia – wszystko działa, jak należy, i nie atakuje kierowcy zbędnym gadaniem.
Cenowo Qashqai nie jest już tak przystępny jak kiedyś – bazowe wersje startują od około 140 000 PLN, a dobrze wyposażone modele zbliżają się do 180-190 tysięcy. To sporo, ale konkurencja też podrożała. Na plus – niezłe wyposażenie już od startu oraz fakt, że nawet podstawowy model nie sprawia wrażenia „gołego”.
W świecie, w którym producenci samochodów prześcigają się w futurystycznych formach, cyfrowych wodotryskach i deklaracjach zasięgu, Nissan Qashqai pozostaje zadziwiająco przyziemny. I to nie jest zarzut. Wręcz przeciwnie – po kilku dniach z Qashqaiem doceniłem to, że nie próbuje niczego udowadniać. On po prostu działa. I robi to lepiej, niż wielu sądzi.
Konkurencja jest oczywiście zacięta i uwzględnia takie auta jak Mazda CX-5, Kia Sportage czy Toyota C-HR, pośród wielu innych. Ale jeśli szukasz sprawdzonego, komfortowego i dobrze wyposażonego SUV-a bez zbędnego nadęcia, Nissan Qashqai wciąż broni się znakomicie.
Specyfikacja
- CENA MODELU TESTOWEGO 200 450 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 170 km/h
- 0-100 KM/H 7,9 sekundy
- SILNIK 1.5 e-POWER
- MOC 190 KM
- MAKSYMALNY MOMENT OBROTOWY 250 Nm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Qashqai to jeden z tych samochodów, które nie robią wokół siebie szumu – po prostu świetnie sprawdza się w codziennym życiu.
Plusy
Wygodne wnętrze. Dobre wyciszenie. Bezproblemowa obsługa.
Minusy
Średnia dynamika. Wysokie ceny topowych wersji.