Samsung Galaxy Fold zrobił na mnie wrażenie już w pierwszej, wycofanej generacji. Podczas zabawy nim nie zauważyłem żadnych szczególnych problemów, ale wielu recenzentów, którzy dostali telefon do zabawy na dłużej, nie miało tyle szczęścia. Odkryte wady okazały się na tyle poważne, że Samsung zdecydował się na opóźnienie premiery.
Po półrocznym oczekiwaniu na rynek trafia poprawiona wersja smartfona, eliminująca najpoważniejsze problemy techniczne. Bez zmiany pozostała cena urządzenia, wciąż plasująca się na najwyższej półce – w Polsce zapłacimy za niego zawrotne 9 000 PLN, a przed odebraniem telefonu będziemy musieli osobiście udać się do salonu, gdzie przejdziemy krótkie szkolenie z obsługi.
Dobra, ale co się zmieniło przez te ostatnie pół roku? Prawdę powiedziawszy, niezbyt wiele. Galaxy Fold zachował swój atrakcyjny wyświetlacz AMOLED o przekątnej 7,3 cala, który składa się dokładnie przez środek, oraz imponującą umiejętność natychmiastowej zamiany smukłego smartfona w lekki, świetnie leżący w dłoni tablet.
Udoskonalone zostały przede wszystkim elementy chroniące telefon. Ekran pierwszej wersji Galaxy Fold był osłonięty plastikową folią ochronną, kończącą się tuż przed miejscem zetknięcia się wyświetlacza z obudową. Wielu recenzentów dość niefortunnie uznało ją za standardowe zabezpieczenie, które należy usunąć przed skorzystaniem z telefonu, i próbowało zerwać… co zresztą nie wymagało zbyt dużej siły. Niestety, folia ta nie była przeznaczona do odklejenia, a jej usunięcie na dobre psuło wyświetlacz. Teraz jej krańce są schowane pod obudową i dobrze chronione przed próbą zerwania.
Skoro już przy obudowie jesteśmy – krawędzie zawiasu nowego ekranu Infinity Flex zostały obudowane kilkoma niewielkimi elementami, które dbają o bezpieczeństwo mechanizmu i zapobiegają przedostawaniu się drobnych okruchów i zanieczyszczeń do jego wnętrza. Telefony przeważnie nie są przenoszone w sterylnych opakowaniach, ale w kieszeniach, plecakach i torebkach, w których znajdują się także inne rzeczy. To standard, że w portach i wzdłuż linii obudowy osadza się kurz i pył, ale w przypadku pierwszej generacji Galaxy Fold wystąpił nieco inny problem. Duże otwory wzdłuż zawiasu i ekranów wpuszczały do środka mechanizmu spore zanieczyszczenia, które powodowały wybrzuszanie się ekranu i jego miejscowe ciemnienie. W dostępnej komercyjnie wersji widać, że Samsung zrobił co mógł, żeby przerwy te były jak najmniejsze i najtrudniejsze do sforsowania; wpłynęło to także na design, teraz sprawiający wrażenie bardziej dopracowanego.
Pomniejszona została jeszcze jedna widoczna w prototypowym smartfonie szczelina, ta widoczna pomiędzy ekranami, gdy złożymy urządzenie. Teraz jest ona właściwie niezauważalna, a na dodatek zwęża się w stronę krawędzi telefonu. Daje to subtelny, przyjemny efekt, prezentujący się znacznie lepiej od szerokiej, zauważalnej na pierwszy rzut oka dziury w pierwowzorze.
Ewolucji uległa nie tylko sprzętowa strona Galaxy Fold, ale także jego interfejs. Przede wszystkim Samsung zmienił położenie androidowego paska z przyciskami funkcyjnymi. Zamiast jego powtórnego umiejscowienia w centralnej pozycji, producent dał nam możliwość wyboru pomiędzy prawym rogiem, lewym rogiem i środkiem rozłożonego ekranu, w zależności od naszych preferencji i wygody. Opcja ta znajduje się w ustawieniach telefonu.
Podobne zmiany wprowadzono do wirtualnej klawiatury, którą można podzielić na dwie części i umieścić po dwóch stronach ekranu. Oczywiście zależy to od użytkownika, ale mi to rozwiązanie przypadło do gustu bardziej niż domyślna, ciągła klawiatura – podczas oburęcznego pisania na rozłożonym ekranie, nie musiałem sięgać palcami do jego środka, co w oryginale było dość niewygodne. Do takiego układu oczywiście trzeba się jednak przyzwyczaić. Zarazem wirtualną klawiaturę można także przesunąć w dowolne miejsce na wyświetlaczu.
Galaxy Fold będzie dostępny na świecie w dwóch wersjach: 4G i 5G. W chwili pisania tekstu, wiemy niewiele na temat dystrybucji obydwu telefonów w Polsce; w Niemczech i Wielkiej Brytanii urządzenie trafi do sprzedaży wyłącznie z 5G, a nabywcy ze Stanów Zjednoczonych będą musieli obejść się jedynie 4G. Niezależnie od rodzaju łączności, składany smartfon Samsunga będzie tak potężny jak w pierwszej wersji. Otrzymał on bowiem topową specyfikację: procesor Snapdragon 855, układ graficzny Adreno 640, 12 GB RAM i 512 GB pamięci wewnętrznej.
Niestety, folia ta nie była przeznaczona do odklejenia
Konfiguracja ta jest wystarczająco wydajna, by na rozłożonym ekranie pracować jednocześnie w kilku aplikacjach, bez spowalniania, zacinania się i mulenia. To poziom multitaskingu godny laptopów, a nie kieszonkowych gadżetów. Co prawda apki można porządkować jedynie w pionowych kolumnach (utrudnia to jednoczesne oglądanie wideo i pracowanie w innym oknie), ale mamy nadzieję, że doczekamy się dodania także opcji ich poziomego ustawienia.
Poza tym drobnym wyjątkiem Samsung umiejętnie korzysta z przewagi, jaką daje rozkładany wyświetlacz. Najważniejszą funkcją jest tutaj ciągłość aplikacji, pozwalająca na płynne przełączanie się pomiędzy zewnętrznym ekranem a tym głównym (i w drugą stronę) i kontynuowanie tego, co akurat robiliśmy. Najłatwiej wyjaśnić ją na przykładzie Map Google – jeśli wytyczymy drogę do danego miejsca na dużym, 7,3-calowym ekranie i złożymy urządzenie, mniejszy wyświetlacz natychmiast zacznie pokazywać opis trasy. Wielokrotnie próbowałem wykiwać oprogramowanie, na przykład sprawdzając, czy zapamięta ono miejsce na playliście w Spotify (zapamiętało) lub przeniesie na wpół napisaną wiadomość w WhatsAppie pomiędzy ekranami (przeniosło).
Gdy podczas rozmowy przez telefon zdecydujemy się na rozłożenie Galaxy Fold, połączenie automatycznie zostanie przełączone w tryb głośnomówiący; Samsung na szczęście rozumie, że trzymanie 7,3-calowego kolosa przy uchu to niezbyt miłe doświadczenie. Korzystanie z telefonu uświadomiło mi, że nie jest on jedynie efektownym demem technologicznym, prezentującym składane ekrany, ale przemyślanym i dobrze zaprojektowanym urządzeniem.
Wszystkie aplikacje Samsunga obsługują tryb ciągłości; większość apek Google również jest z nim kompatybilna. Poza tym wsparcie dla tej funkcji otrzymały najważniejsze programy zewnętrznych deweloperów, na przykład Instagram i Spotify, ale użytkownicy muszą pogodzić się z faktem, że póki co są one wyjątkami. Niektóre aplikacje mają także problemy z obsługą zakrzywionego wycięcia w prawym, górnym rogu, mieszczącego w sobie podwójny aparat do selfie – jego duża powierzchnia po prostu obcinała cały róg ekranu. Takie błędy pewnie zostaną prędzej czy później skorygowane, ale przed zakupem warto mieć świadomość, że istnieją, a ich poprawienie w tak niszowym urządzeniu raczej nie będzie priorytetem zewnętrznych deweloperów. Warto też odnotować, że takie Mapy wyglądają świetnie przy nietypowej, niemal kwadratowej proporcji ekranu, film z Netfliksa już niekoniecznie, a już na pewno nie przy natywnych ustawieniach. Z kolei ekran zewnętrzny jest zbyt wąski do standardowej pracy, przypominając raczej produktywnością znacząco wyższy ekran smartwatcha – praca na nim jest w zasadzie niemożliwa.
Samsung obiecuje, że ekran wytrzyma aż 200 000 rozłożeń
Nadszedł czas na najważniejsze pytanie – czy Galaxy Fold jest wart wydania na niego małej fortuny? W moim odczuciu nie, ale sama technologia zdaje się dawać nadzieję na interesującą przyszłość. Wspaniały, kolorowy ekran OLED o przekątnej 7,3 cala doskonale sprawdza się tam, gdzie potrzebna jest duża powierzchnia do akcji. Składanie wyświetlacza Infinity Flex nie rodzi obaw o jego wytrzymałość; Samsung obiecuje zresztą, że zawias wytrzyma aż 200 000 ruchów, co powinno pozwolić na minimum 5 lat trwałości. Kompromisów jednak jest całkiem sporo, a momentów, w których i mniejszy i większy wyświetlacz są nieodpowiednie do aktualnie wykonywanej czynności – dużo. Trzeba też pamiętać, że po złożeniu urządzenie jest dość grube, do czego zdecydowanie trzeba się przyzwyczaić. Pod odpowiednim kątem zauważalne jest również zagięcie w ekranie, chociaż podczas codziennego korzystania wątpię by było dla kogokolwiek męczące.
Z drugiej strony możliwość noszenia w kieszeni przepięknego, barwnego ekranu wielkości raptem o 0,6 cala mniejszego niż ten z iPada mini to wspaniałe uczucie. Po zakończeniu testów bywały momenty, gdy wyobrażałem sobie w części aplikacji na standardowym ekranie, możliwości jego rozszerzenia.
Jeszcze dekadę temu smartfony były urządzeniami przeznaczonymi tylko dla biznesmenów, a większość „cywilnych” użytkowników uważała je za zbyt drogie i niewygodne. Galaxy Fold również budzi takie sentymenty – to potwór w dziedzinie produktywności, ale jego cena odrzuca. Myślę, że z czasem (i rozwojem tej technologii) coraz więcej osób skorzysta z tego typu urządzeń i przynajmniej w jakiejś części zacznie przekonywać się do składanych ekranów.
Innowacyjnemu telefonowi Samsunga daleko do ideału, ale to ekscytujący, futurystyczny projekt i pokazówka firmy, która bez wątpienia zapisze się w historii technologii konsumenckich. Pytanie tylko, czy wpadnie do tej samej kategorii co kultowy iPhone czy porzucony Google Glass.