W prawdziwym świecie polowanie to kwestia cierpliwości, ciszy i metodycznego przygotowania. W świecie Monster Hunter liczą się najpotężniejsza broń, najtwardsza zbroja i nieokiełznana, brutalna akcja. Może dlatego, że w prawdziwym świecie nie poluje się na potwory wielkości domu.
Monster Hunter: Wilds to emocjonująca gra akcji oparta na sprawdzonych przez lata zasadach i czerpiąca najlepsze elementy zarówno z niezwykle popularnej gry Monster Hunter: World, jak i kompaktowej, ale bardziej agresywnej gry Monster Hunter: Rise. Efektem jest niezwykle chwytliwy, pompatyczny i epicki spektakl, w którym każde polowanie na potwora jest ekscytujące, odurzające i odpowiednio chaotyczne, choć nie każdy będzie podzielał ten entuzjazm.
Gildia łowców potworów wyrusza na trop dawno wymarłego drapieżnika w nieznane zakątki świata. Wilds wnosi do fabuły o wiele więcej niż poprzednie części, ale szczerze mówiąc, nie zdobyło mojego serca. Informacje o kruchej równowadze ekosystemów i zagrożeniu dla gatunków zwierząt wydają mi się lekko hipokrytyczne w grze, w której zabijasz wielkie potwory, aby z ich skór zrobić bardziej odpowiedni strój dla swojej postaci.
Z drugiej strony, nawet jeśli nie będziesz się zbytnio skupiać na fabule, to przynajmniej zobaczysz świetnej jakości filmy wprowadzające do różnych potworów. Fabuła nie jest porywająca, ale z pewnością przyda się każdemu, kto szuka kontekstu w serii Monster Hunter. Warto też zauważyć, że początek to zaledwie 12-godzinny samouczek, a prawdziwa zabawa zaczyna się od polowania na potwory wyższej klasy i wyższego poziomu trudności.
Główny wątek fabularny zapoznaje cię przede wszystkim z mechaniką gry i barwną grupą dziwnych potworów, na które nie miałeś jeszcze okazji się przygotować. Głównym celem każdego powitania jest identyfikacja słabości i ataków. Pozostali z nas, którym zależy przede wszystkim na niezwyciężonej faunie, mogą po prostu odłożyć na bok pogawędki o zapomnianych cywilizacjach (pomimo oczywistych prób Capcomu, by skupić się bardziej na fabule) i zanurzyć się w tym, o czym Monster Hunter przede wszystkim opowiada – czystej akcji.
W tym aspekcie Monster Hunter: Wilds góruje. Parada celów myśliwskich jest najbardziej różnorodna w historii serii. Oprócz gadów, dinozaurów i różnych grzechotników natkniesz się też na oślizgłe głowonogi, a zapewniam cię, walka z ośmiornicą, która potrafi bronić się z każdej strony, nie należy do przyjemności. Innymi słowy, to świetna zabawa, ale też wyzwanie.




Wygląd potworów jest pomysłowy, a jednocześnie znajomy, wyraźnie inspirowany prawdziwymi drapieżnikami. Każdy z nich jest fantastycznie animowany. Z wdziękiem i przekonaniem wykorzystują następnie broń, jaką dała im natura. Na przykład upierzona jaszczurka Quematrice potrafi miotać iskrami za pomocą swojego jaskrawo kolorowego ogona, więc mądry myśliwy wolałby unikać tradycyjnych ataków od tyłu.
Jak zawsze, wszystko zależy od broni, której użyjesz w walce. Monster Hunter to ogólnie gra, która zupełnie inaczej wygląda, w zależności od wybranego oręża. Pod tym względem seria pozostaje niezmieniona.
Monster Hunter to czysta, nieskazitelna rozrywka, która powinna przyciągnąć kolejne rzesze graczy
W moim odczuciu system walki jest płynniejszy i szybszy. Pod tym względem Wilds bardziej przypomina agresywniejszą wersję Rise niż ociężałego World (choć oczywiście nadal trzeba się liczyć z pewną niezdarnością typową dla tej marki). Dzięki temu Wilds jest doskonałą lekturą dla każdego, kto do tej pory przegapił tę serię. W świecie, w którym produkcja dużych tytułów drożeje, naturalnym jest krok otwierający serię na jeszcze większą liczbę graczy, co oczywiście niekoniecznie musi spodobać się purystom. Na przykład konieczność tropienia potworów, znana z World, zniknęła. Droga do trofeum jest jasna i prosta. Mi nie przeszkadza pominięcie systemu, który niepotrzebnie opóźnia główną zawartość Monster Hunter. Nadaje to grze dużą płynność, gdy walczysz z jednym potworem po drugim, od czasu do czasu łowiąc ryby, łapiąc owady, wydobywając materiały na broń i zbroję, a następnie pędząc ku następnemu, większemu i bardziej niebezpiecznemu wyzwaniu. Polowanie ma wciągający, niemal rytualny rytm, a walki są emocjonujące, chaotyczne i epickie aż do ostatniej minuty. W miarę jak zwierzęta są ranne, z ich pysków zaczyna kapać piana. Futro i łuski pokryte są bliznami, rogi i ogony odcięte w walce często prowokują potwory do desperackiej walki o przetrwanie.





Dodajmy do tego pierwszorzędną, orkiestrową ścieżkę dźwiękową rozbrzmiewającą w uszach, a gdyby Monster Hunter: Wilds nie miał tak barwnej stylistyki, można by pomyśleć, że każde polowanie będzie przynajmniej rozstrzygało o końcu świata. Gra nadal skupia się prawie wyłącznie na walce z wielkimi potworami, ale robi to w absolutnie mistrzowski sposób.
Nowe funkcje to raczej ewolucja formuły dopracowywanej przez lata niż radykalne i fundamentalne zmiany. Sekret to poręczny pomocnik, który może zawieźć cię do celu na autopilocie, dzięki czemu możesz spędzać czas na jego plecach, zarządzając swoim ekwipunkiem lub wytwarzając przedmioty, albo, dzięki kotwicy na nadgarstku, sprytnie przyciągać mijane zasoby – bez niepotrzebnych opóźnień! Czasami może ci to pomóc wyjść z opresji, gdy musisz zachować dystans od potwora, aby się uleczyć, naostrzyć broń lub wzmocnić się miksturą.
Silnik RE Engine generuje piękne krajobrazy, a poziomy są cudownie kolorowe, zróżnicowane i, co najważniejsze, rozległe i otwarte. Na pustyni znajdziesz wydmy, oazy, ostre skały, jaskinie, ale także deltę rzeki. Pogoda również ma znaczenie, dlatego Szkarłatny Las można zobaczyć w trzech różnych wariantach kolorystycznych i nastrojowych.
Szkoda jednak, że pierwsze dwa obszary, które można było już zobaczyć w różnych zapowiedziach, są jednocześnie najbardziej rozbudowane. Dwie ostatnie mapy mają bardzo podobny klimat ze względu na wybraną paletę kolorów.
Na mapie znajduje się także kilka naturalnych pułapek, które można łatwo aktywować za pomocą kotwicy na nadgarstku. Próba manewrowania potworem pod niestabilnym kamiennym filarem, który wkrótce zrzucisz mu na głowę, nie znudzi się nawet po wielu godzinach.
Byłem pod wrażeniem różnorodności efektów wizualnych. Na przykład, gdy walczysz z wodnym gadem Uth Duna na płyciźnie, każdy ruch ogromnego potwora powoduje marszczenie powierzchni rzeki. Albo walki w piasku, który przykleja się do futra. Nawet pojedynki z latającym smokiem błyskawic Rey Dao są epickie, ponieważ często towarzyszą im burze. Przemierzanie błyskawic, podczas gdy wokół szaleje piaskowa apokalipsa, a nad tobą ryczy fioletowo-złoty smok, jest równie zapierające dech w piersiach za pierwszym razem, jak i za dziesiątym.
I to właśnie sprawia, że Monster Hunter jest dla mnie grą tak ciekawą – chociaż wiesz, że musisz upolować pięć innych potworów, z którymi walczyłeś wcześniej, aby zdobyć upragnioną zbroję, gra nie jest nudna. Różnorodne otoczenie, różna siła, wielkość, a nawet odmiany potworów zapewnią ci rozrywkę na długi czas, zanim poczujesz się wypalony.
Na PlayStation 5 w trybie wydajności czasami miałem wrażenie, że liczba klatek na sekundę spada, jednak bez tragedii wahając się między 50 a 60.
Capcom doskonale wie, co robi, a nowy Monster Hunter to czysta, nieskazitelna rozrywka, która powinna przyciągnąć kolejne rzesze graczy, którym producent zgotował polowanie w jeszcze bardziej zachodniej odsłonie. Oznacza to również, że weterani powinni już na początku ustawić sobie wyższy poziom trudności, by poczuć prawdziwe wyzwanie, ale nieco gościnności dla świeżych myśliwych nikogo nie powinno zaboleć.

Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Szalona przejażdżka, w której walczysz z wymyślnymi, ogromnymi bestiami.
Plusy
Epickie, zapierające dech walki. Udoskonalona rozgrywka. Dynamika.
Minusy
Pomimo zmian, nadal trochę archaizmów w menu. Może nie spodobać się miłośnikom wolniejszych odsłon gry. Niepotrzebna fabuła.