Komputery osobiste, urządzenia mobilne i towarzysząca im infrastruktura całkowicie zmieniły nasze życie. Sterują one rakietami ziemia-powietrze, samochodami Formuły 1, platformami wiertniczymi, czy nawet systemami podtrzymywania życia w karetkach. Ale czy możliwe jest ujarzmienie takiej potęgi dla własnych korzyści?
Wszędzie dane
Przede wszystkim, należy zadać sobie pytanie, jakim cudem relatywnie proste w budowie maszyny zdobyły aż takie możliwości? Odpowiedź jest tyleż prosta, co mało oczywista – dane. Agregując bez przerwy ich różne rodzaje, kategoryzując je, przetwarzając i łącząc z innymi zbiorami, odpowiednio wydajny komputer potrafi zamienić strumień zer i jedynek na te wszystkie niesamowite, skomplikowane systemy, które wymieniliśmy przed chwilą. Odzwierciedlają to obecne treny rynkowe – coraz śmielej swoją obecność zaznacza kultowa już chmura, zaś rynek Big Data jest większy, niż kiedykolwiek – analitycy szacują, że do roku 2018 osiągnie pułap ponad 48 bilionów USD!
To oczywiście szersza perspektywa, ale czy i co może wynieść z tego przeciętny obywatel czy niewielka firma? Otóż bardzo dużo! Infrastruktura sieciowa jest obecnie bardzo skalowalna i możliwe jest skorzystanie z jedynie części jej mocy, a co za tym idzie – ponoszenie tylko niewielkiej części kosztów. W efekcie coraz większą popularność zdobywają usługi polegające na dzierżawie potężnych serwerów, tak wirtualnych (VPS), jak i dedykowanych.
„Kiedy wkraczaliśmy na rynek w 2013 roku, widzieliśmy już niesamowite zapotrzebowanie nie tylko na tradycyjny hosting, ale również wydajne serwery dedykowane. Ostatecznie przerosło jednak ono nasze najśmielsze oczekiwania – mimo spowolnienia gospodarczego, liczba klientów stale rośnie i nie prognozujemy na razie końca takiej sytuacji. Wręcz przeciwnie, bazując na danych jakie mamy, stawiałbym raczej na dalszy rozrost rynku usług sieciowych w Polsce” – mówi Sebastian Pacanek z firmy NetDC.pl.
Nie ma się co dziwić – dzięki dużej liczbie wykształconych ludzi w wieku produkcyjnym, wielu programom dotacyjnym, crowdfundingowi oraz sprzyjającej nowym przedsięwzięciom koniunkturze, wiele osób prywatnych oraz mniejszych firm decyduje się na oferowanie światu swoich usług. Do obsłużenia znacznego i stale powiększającego się grona klientów potrzeba rozwiązań niedrogich, ale jednocześnie bardzo wydajnych.
Czysta moc
Przy coraz bogatszej ofercie hostingu oraz VPS (serwerów wirtualnych), tradycyjną dzierżawę miejsca na maszynie fizycznej w postaci serwera dedykowanego można odbierać jako mało opłacalną. Nic bardziej mylnego – po prostu jest to narzędzie specjalistyczne i ma w związku z tym swoje specyficzne zastosowania. Płacimy bowiem za konkretne zasoby mocy serwera. Znamy jego parametry i wiemy, że dostajemy je na wyłączność, a nie jedynie część zasobów wirtualnych, jak ma to miejsce w rozwiązaniach stricte chmurowych. Ale jakich dokładnie specyfikacji powinniśmy szukać, jeśli chodzi o serwery dedykowane?
Należy zwracać uwagę na rodzaj i pojemność zastosowanych dysków twardych, na których będą przechowywane dane. Najwydajniejsze są dyski typu SSD, ale ich koszt nadal bywa zaporowy. Tradycyjne HDD są znacznie tańsze, oferują większą pojemność i mniejsze ceny. Poza tym, niekoniecznie muszą być złym rozwiązaniem – wystarczy, że będą połączone w tzw. macierz RAID. Poza lepszą wydajnością pozwala ona na znaczną poprawę bezpieczeństwa i niezawodności. Ważny jest także szybki, wielowątkowy procesor wspomagany dużą ilością pamięci RAM. Dolny limit tej drugiej zależy od konkretnych zastosowań, tak naprawdę czym więcej, tym lepiej, a dla poważnych projektów zaleca się od 16 GB wzwyż. Warto sprawdzić także, czy maszyna stoi fizycznie w bezpiecznej serwerowni o dobrej opinii – wydajność nic nam nie da, jeśli po tygodniu pożar pochłonie wszystkie cenne dane, prawda?
Właśnie mocarne komponenty przekładają się na to, że serwery dedykowane w dalszym ciągu są najpotężniejszym rozwiązaniem sieciowym. To dlatego działają na nich rozbudowane serwisy dużych korporacji, wymagające wydajności nowoczesne rozwiązania (start-upy, projekty z kategorii e-państwo) czy nawet osoby prywatne w postaci informatyków i programistów.
Za co dokładnie płacimy?
Warto przyjrzeć się dokładniej kwestii cen. Jeśli porównać średni koszt serwera dedykowanego do przeciętnego VPSa czy oferty hostingu, to niemal zawsze serwer fizyczny będzie trochę droższy dla użytkownika końcowego. Z tego powodu nie jest on optymalnym wyborem dla strony robionej przez dziecko na lekcje informatyki, małego bloga czy innego drobnego projektu niekomercyjnego.
Takie małe przedsięwzięcia mogą bowiem obyć się bez dokładnie tych rzeczy, które obok specyfikacji najlepiej uzasadniają cenę końcową serwera. Najważniejszą z nich jest oczywiście wsparcie techniczne – większe projekty sieciowe to często metoda na zarobek lub przechowalnia danych wrażliwych. Dlatego wszystko musi działać jak w szwajcarskim zegarku, a jeśli z jakiegoś powodu tak nie jest (wliczywszy to pomyłkę ze strony użytkownika), musi być komu naprawić problem. Najlepsi dostawcy serwerów oferują dosłownie wsparcie 24/7. I nawet, jeśli nie wydaje się nam to przydatne, działa taka sama zasada jak w przypadku legalnych środków ochrony osobistej – lepiej mieć, a nie użyć niż nie mieć, kiedy jest to absolutnie konieczne.
Dla przykładu, wspomniana firma NetDC oferuje serwery dedykowane w cenach od nieco poniżej 280 zł za miesiąc. W porównaniu do taniego hostingu jest to co prawda znacznie większy wydatek, ale w zamian dostajemy do dyspozycji bardzo wydajną maszynę – Core i7 4770, 16 GB RAM DDR3, 2 dyski 1 TB SATA II w RAID I oraz łącze 100 Mbit bez transferu danych. A do tego właśnie całodobowe wsparcie i gwarancję dostępności usługi na poziomie 99,9%.
Serwery w służbie ludzkości
Jak widać, serwery dedykowane w dalszym ciągu są niezastąpione. Do niektórych zastosowań nie tyle warto, co absolutnie trzeba użyć właśnie potężnego, fizycznego komputera zamiast rozwiązań współdzielonych czy rozproszonych. To sytuacja podobna do samochodów, gdzie nie każdy potrzebuje potężnej terenówki czy auta wyścigowego, ale nie tylko nie są one zbędne, a wręcz przeciwnie – rozwijają pasje wielu osób i przyczyniają się do lepszego świata. Prawdą jest, że do wysłania Neila Armstronga na Księżyc wystarczyła moc obliczeniowa kalkulatora z lat 80, ale wraz z technologią ewoluują wymagania, a dysponując wielokrotnie większą ilością mocy, możemy podbić nie tylko satelitę Ziemi, ale choćby i cały wszechświat.