Jeden z kierowców Modelu S został ofiarą tragicznego w skutkach zdarzenia, którego przyczyny poddawane są obecnie szczegółowej analizie. Czy wypadek ten uderzy w ideę tworzenia autonomicznych pojazdów?
O Modelu S wyprodukowanym przez firmę Tesla zrobiło się swego czasu bardzo głośno, gdyż auto to było jednym z pierwszych pojazdów na świecie zdolnych poruszać się bez udziału kierowcy. Samochód ten zaliczył już szereg zakończonych sukcesem przejazdów, ale ostatnio na jego przyszłość cieniem rzucił się wypadek, w wyniku którego śmierć poniósł znajdujący się w aucie człowiek.
Poszkodowanym jest 40-letni Joshua Brown, który zginał w momencie gdy jego poruszający się po autostradzie Model S wjechał pod przyczepę ciężarówki. W chwili zderzenia samochód jechał w trybie półautonomicznym – jedną z jego właściwości jest opcja automatycznego reagowania na zmieniającą się sytuację na drodze, ale akurat w tym przypadku system nie zadziałał i nie zdołał uchronić kierowcy przez wypadkiem.
Wedle informacji płynących od przedstawicieli marki Tesla, ani wyposażony w sensory samochód, ani kierowca nie zauważył przyczepy, która z racji jasnego koloru zlała się tłem nieba. Taki komunikat jest dość zastanawiający i stawia całą sprawę w niezbyt jasnym świetle, dlatego też jej wyjaśnienia oprócz producenta podjęła się również amerykańska instytucja NHTSA, zajmująca się nadzorowaniem bezpieczeństwa drogowego.