Pod warunkiem że sam zgadnie, jakie ustawienia chciałem wybrać…
Co możesz powiedzieć o nowym iPhonie 4G? Nawet jeśli nie widziałeś go na oczy, to z pewnością uznasz, że to telefon, który po prostu działa. Co innego BlackBerry. Ma dużo przycisków, więc na pewno zmuszenie go do czegoś innego niż wysyłanie e-maili musi być koszmarnie skomplikowane. Prawdopodobnie wiesz również, że każda cyfrowa lustrzanka strzela świetne zdjęcia, a kompakty nadają się wyłącznie do zrobienia fotki w lustrze, takiej na Naszą-Klasę.
To oczywiste bzdury. Najlepsze gadżety same z siebie wiedzą, czego chce użytkownik i nie zajmują jego czasu głupotami, takimi jak ustawienia balansu bieli czy wybór standardu transmisji danych.
Jedno kliknięcie ? albo dotknięcie wyświetlacza ? i aparat sam ma zrobić świetne zdjęcia. Jak? Nie obchodzi mnie to. Inżynierowie mogą zaprząc do pracy zarówno sieci neuronowe, jak i krasnoludki. Wiadomo przecież, że każda zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii (a jeśli jest, to nie jest dostatecznie zaawansowana), więc co za różnica? Gadżety mają działać!
Niedawno spotkałem gościa, który chciał urządzić małą sesję fotograficzną w jaskiniach. Wiedział, że jaskinie mają to do siebie, że jest w nich raczej ciemno. Dobrał więc sprzęt tak, żeby zdjęcia mogły naświetlać się przez dłuższy czas. Niestety, to nie tak. W jaskiniach jest tak ciemno, że równie dobrze mógłby w ogóle nie zdejmować osłony z obiektywu. Bez dodatkowego źródła światła nawet roczne naświetlanie nic nie da. Na zdjęciu będzie widać tylko czerń. Zwiezione na dół (a co go sza, wyciągnięte później do góry) kilkanaście kilogramów statywów, obiektywów i innych rzeczy, z których korzystają fotografowie, nie zdało się na nic.
Po kilku tygodniach w tym samym miejscu spotkałem kolejnego fotografa. Ten miał ze sobą kompakt, który już w czasach Platona wystawiano w muzeum. Zapytał tylko, czy jaskinię można uznać za zamknięte pomieszczenie (przytaknęliśmy, bo wiedzieliśmy, że i tak nic z tego nie będzie), po czym wybrał automatyczny tryb do zdjęć we wnętrzach. Korzystając tylko z wbudowanej lampy błyskowej, zrobił kilkadziesiąt całkiem niezłych zdjęć. Niestety, był geologiem, więc jego ulubionym obiektem okazały się kamienie.
Przypuszczam, że gdyby gość robiący zdjęcia kamieniom miał pojęcie o fotografii, wiedziałby, że bez solidnej lustrzanki z dużą liczbą pokręteł nie mają one prawa wyjść. Na szczęście znalazł oparcie w zespole inżynierów, którzy zadbali o nafaszerowanie kompaktu najnowszą technologią (a raczej ?najnowszą w sezonie, w którym modne były togi?), która w magiczny sposób wykonała za niego całą robotę. To oni myślą, jak wepchnąć całą szafę płyt do kieszeni i jak zrobić zdjęcie.
Dzięki temu całą tylną ściankę aparatu może pokrywać wielki wyświetlacz zamiast nudnych guziczków, a wstawienie więcej niż jednego przycisku w iPodzie zburzyłoby cały jego urok. To jest dopiero technologia! Bez względu na to, jakie sprawia wrażenie.