Mikronacje pojawiały się już kilkakrotnie. Pisaliśmy na czym polega wirtualny świat, a także jakie możliwości daje nam uczestnictwo w v-państwie. Jedni zapisali się do Księstwa Sarmacji, inni wybrali Królestwo Baridasu czy Solardię. W przychodzących do redakcji listach, wśród wielu pytań często pojawiało się jedno: jak założyć własne państwo? I właśnie tym tematem dzisiaj się zajmiemy.
Pierwszym wirtualnym państwem było Królestwo Talossa, powstałe w USA na początku lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Gwałtowny rozwój idei stworzenia państwa doskonałego miał jednak miejsce stosunkowo niedawno, wraz z wielkim rozwojem internetu. Państwa amerykańskie, włoskie czy francuskie w swoim rozwoju postawiły na rozbudowę prawa, historii i kultury (wiele z nich nie ma systemów gospodarczych, a nawet możliwości zakupu terenów czy pojazdów). Często zdarzają się także mikronacje humorystyczne czy nawet dążące do posiadania realnego terytorium (!).
Polska idea mikroświatowości
Ktoś może zapytać: jak to? Przecież w artykule \”Wielka Kolonizacja\” pisaliśmy, że wirtualne państwa to twory wyłącznie internetowe, mające rozwinięte systemy informatyczne i umożliwiające swoim mieszkańcom tworzenie własnych firm, wybudowanie internetowego dworku szlacheckiego czy zakup świetnego, choć tylko komputerowego samochodu. Jak widać, co kraj (wirtualny i realny) to obyczaj.
Idea mikroświatowości w Polsce jest bardziej specyficzna. Standardy wyznaczył Dreamland -rozbudowana struktura instytucji, duża rola obywatela… Pozostałe państwa wzorowały się na tych standardach. Później było Księstwo Sarmacji, które wprowadziło do v-światowej społeczności zupełnie nowy pomysł. Postawiono tam bowiem na rozwój gospodarki. Dziś sarmacki SYRIUSZ wciąż jest ulepszany i oferuje internautom stworzenie firmy w jednej z kilkudziesięciu branż, wystawienie towarów na giełdę, zakup (lub też sprzedaż) ziemi, budynków i samochodów oraz wiele innych, ciekawych funkcji.
Wyjątki
Oczywiście także w Polsce istniały v-państwa, które obrały nurt amerykański. Dziś jednak Cesarstwo Leblandii, Baronia Zarakata, Federacja Oceanii czy Rzeczpospolita Trojga Narodów są już jedynie kopalniami informacji o tym, jak powstawał i zmieniał się polskojęzyczny świat wirtualny.
Przede wszystkim współpraca
Masz pomysł i koncepcję jak ma wyglądać Twoje państwo, ale co dalej? V-świat to przede wszystkim współpraca i wspólne tworzenie państwa idealnego. Jeżeli więc chcesz działać indywidualnie, to tworzenie mikronacji nie jest dla Ciebie…
Forum Romanum
Wirtualne państwo nie obejdzie się bez agory, czyli miejsca, w którym mieszkańcy będą mogli wymieniać się informacjami, przekazywać wiadomości o ciekawych działaniach w ich wirtualnych miastach czy wysyłać ogłoszenia. Wśród mieszkańców Sarmacji rozgorzała ostatnio dyskusja, czy lepszym podmurowaniem takiego centrum v-państwa będzie lista dyskusyjna, czy też forum.
Obecnie w Księstwie, jak i w większości polskich mikronacji, występuje lista, ale forum internetowe także ma swoje zalety. Wybór należy do przyszłego władcy. Nie można zapomnieć także o innych sposobach zjednoczenia i zbliżenia się do siebie mieszkańców.
W Księstwie Sarmacji aktywnie działa Czat Książęcy, na którym praktycznie o każdej porze dnia i nocy można kogoś spotkać. Jest także wirtualna poczta, ogłoszenia w Panelu Mieszkańca czy wreszcie możliwość komentowania aktualności państwowych w Bramie Sarmackiej. Jak widać, sposobów zaktywizowania mieszkańców jest wiele.
Era przedinternetowa
Mikronacje to dzieła fantazji i wyobraźni, a jako że starają się odwzorowywać państwa realne, toteż z pewnością potrzebują kultury, sztuki czy historii. Przy czym akcent warto postawić właśnie na to ostatnie słowo. Naród bez historii to jedynie zbiór osób, które mieszkają na danym terytorium i żyją w zgodzie z obowiązującym prawem.
A stworzyć chcemy przecież przepełnioną patriotami naszą drugą, lepszą ojczyznę. Istniejące historiografie państw wirtualnych biegną najczęściej równolegle do historii rzeczywistych państw, chociaż mają w niej źródła. I tak, początki osadnictwa na terenie wyspy Sarmacji mają miejsce w okresie wędrówki ludów (podobnie na terenie Scholandii), zaś Leblandia doszukuje się ich w czasach starożytnego Rzymu. Późniejsze dzieje państw biegną w mniejszym lub większym stopniu w oderwaniu od realnych wydarzeń.
Zdarza się, że historie różnych v-państw są sprzeczne, ale od dłuższego czasu na rzecz spójności historii polskiego wirtualnego świata działa Międzynarodowy Instytut Badań Historycznych. Właśnie osoby współpracujące z Instytutem są odpowiedzialne za napisanie historii Królestwa Natanii.
Geografia wirtualna
Skoro w naszym państwie będzie rozwinięta historia, czas chyba nawiązać także do geografii. Zapewne brzmi dziwnie, ale czym nas jeszcze internetowy świat nie zaskoczył? Każda mikronacja powinna mieć własną mapę, a poszczególne miasta swoje plany. Najlepiej, gdy wszystko będzie dziełem samych mieszkańców państwa, a nie kopią innej mapy czy planu. Oczywiście nie każdy ma umiejętności kartograficzne. Na początek wystarczy szkic mapy i schludnie narysowane plany. Z czasem zaś można poszukać wśród mieszkańców państwa grafików i geografów.
Tworzeniem map i planów oraz opisywaniem przyrody danego rejonu wirtualnego świata zajmuje się Sarmacki Instytut Geograficzno-Kartograficzny. Wśród największych polskich mikronacji od dawna pojawiały się pomysły utworzenia wielkiej mapy polskojęzycznego mikroświata. Swego czasu było nawet kilka prototypowych map v-świata, ale ostatecznej wersji wciąż nie ma.
Pełna kultura!
O tym, że nie ma ciekawego v-państwa bez kultury, rozrywki i sportu nie trzeba chyba mówić. Właśnie tutaj przyszli obywatele będą mieć pole do popisu. Władze powinny zorganizować galerie, muzea czy filharmonie dla mieszkańców. W Księstwie Sarmacji pasjonowała mnie kultura; działałem w Galerii Narodowej, Amfiteatrze na Złotym Wybrzeżu, Sarmackim Muzeum Broni Białej. Ale nie rozwinęłyby się one bez dotacji i nagród ze skarbu państwa oraz licznych zwiedzających Sarmatów.
Młodzi władcy powinni także zaprosić do swojego państwa internetowych skoczków narciarskich, piłkarzy czy szachistów. W wyniku działalności kulturalnej oraz wspólnych dyskusji nawiązywane są bezpośrednie więzi między mieszkańcami. Działalność ta kształtuje oblicze mikronacji, wpływając na rozwój świadomości wspólnotowej. Można powiedzieć, że im bardziej intensywne działania podejmowane są na płaszczyźnie kulturalnej, tym wyższy jest stopień integracji danego społeczeństwa oraz zaangażowania jego poszczególnych podmiotów w życie całej wspólnoty.
Pierwsze schody: gospodarka
Nie wszystkich bawi tworzenie wirtualnych kin, oper i wystaw, czytywanie historii internetowych krain czy wertowanie całkowicie wymyślonego atlasu v-geograficznego. Ale już na przykład stworzenie dużej firmy czy wybudowanie własnego pałacu? Niemal wszystkie polskie państwa wirtualne oferują swoim mieszkańcom tego typu opcje. Gospodarka, bank, a może giełda? Tylko jak ma się zabrać za to ktoś nieobyty z ekonomią, PHP i bazami danych?
Do stworzenia (napisania skryptów) porządnego systemu gospodarczego trzeba osoby obeznanej z odpowiednimi językami programowania. Poszukujcie więc! Z pewnością jest wśród polskich programistów ktoś, kto chętnie podejmie się zbudowania czegoś takiego. Inna sprawa, że w wirtualnym świecie istnieje już sporo systemów gospodarczych, więc może warto nawiązać współpracę z innymi państwami i przyłączyć się, do któregoś z nich? Jest to na pewno jedna z pierwszych, poważniejszych decyzji przyszłego władcy.
Bez Konstytucji ani rusz…
Mikronacje potrzebują jasnego i klarownego prawa. To w Konstytucji należy określić, jaki ustrój będzie panował w nowym państwie, jakie prawa i obowiązki będą mieć obywatele. Można wzorować się na prawie realnym, choć internetowe narody, których liczba aktywnych mieszkańców to średnio 100 osób, nie potrzebują aż tak rozwlekłych ustaw i dekretów. Prawo dopóty będzie dobre, dopóki będzie zrozumiałe dla zwykłego mieszkańca.
Co tam panie w polityce?
Tworząc prawo nowo powstałego v-państwa nie zapominajmy o osobach zainteresowanych polityką i dajmy im szanse na naukę, rozwój swoich umiejętności i świetną zabawę w walce o władzę w kraju. Nic tak nie przyciągnie żądnych władzy do wirtualnego państwa, jak możliwość forsowania określonych zmian w prawodawstwie czy dążenia do przejęcia steru władzy w państwie.
Siły zbrojne
Zdarzają się wśród mikronacji takie, które zupełnie nie rozwinęły swojego wojska, opowiadając się w stu procentach za pacyfizmem. Z jednej strony poglądy to jak najbardziej piękne i słuszne, ale z drugiej lepiej być przygotowanym na wszelkie ataki.
Wojsko wirtualne można podzielić na kadrę reprezentacyjną, czy może raczej ćwiczeniową, i bardziej realne zaplecze obronne, czyli fachowców od zabezpieczeń, programistów i administratorów, którzy zabezpieczą serwery mikronacji przed wszelkimi atakami. Obecnie nie istnieje właściwie w polskim v-świecie problem hakerstwa, ale niegdyś zdarzały się tak zwane państwa-niszczyciele, których głównymi założeniami było właśnie prowadzenie wojen z pozostałymi, żyjącymi ze sobą w zgodzie v-państwami.
Wypromuj swój świat!
Masz już zalążki v-państwa i pojawiło się ono w internecie, należy je więc właściwie rozreklamować, nie zostając jednocześnie spamerem. Sposobów jest co najmniej kilkadziesiąt. Można dodać stronę swojego państwa do wyszukiwarek i rankingów, po zapytaniu administratorów wrzucić informacje na najczęściej odwiedzane fora itd.
\”Wielka Trójca\”, Mandragorzy i cała reszta…
Wejście na salony, w których trudno utrzymać miejsce nawet najwytrawniejszym graczom to bardzo trudne zadanie. W wirtualnym świecie polityka zagraniczna nie jest łatwa, ale przy mądrym jej prowadzeniu wiele można zdziałać. Dobrze, aby od razu po utworzeniu nowego państwa rozpocząć budowanie jego pozytywnego obrazu.
Dlatego, moim zdaniem, pierwsze zadanie dyplomacji po utworzeniu v-państwa powinno polegać nie tyle na poszukiwaniu wszelkich możliwych kontaktów i zawieraniu umów czy traktatów, lecz raczej na znalezieniu osób gwarantujących właściwy poziom merytoryczny do takiej służby oraz podjęciu działań służących popularyzacji nowego państwa. Dopiero następnym krokiem jest podjęcie starań o uznanie przez inne państwa wirtualne, albo o członkostwo w organizacjach tych państw.
Wywiad z Cesarzem Azteków, Montezumą III
Magazyn INTERNET: Cesarstwo Aztec to jedno z najbardziej interesujących polskich państw wirtualnych, czy Wasza Cesarska Mość mógłby przybliżyć nieco czytelnikom v-państwo Azteków?
Montezuma III: Cesarstwo Aztec powstało w marcu 2001 r. Początkowo nie miało być wirtualnym państwem, a jedynie zabawą w odtwarzanie życia Azteków. Potem, gdy wśród otaczających mnie w świecie realnym ludzi zaczęło brakować fanów tej kultury, pomyślałem, że można byłoby znaleźć ich bez problemu w sieci. Założyłem pierwszą, bardzo prymitywną stronę WWW, po pewnym czasie zgłosili się internetowi obywatele, a Cesarstwo Aztec zaczęło się rozrastać.
Pierwsze dwa lata istnienia Cesarstwa przyniosły wiele zmian i reform, natomiast ostatnie trzy to zupełny brak jakiegokolwiek ruchu i jego \”śmierć kliniczna\”. Teraz powracamy z nowymi siłami, z ludźmi, którzy chcą w v-świecie żyć, tak jak przed wiekami żyli Indianie z Meksyku. Planujemy wzorować się na prawdziwych Aztekach we wszystkich dziedzinach życia, począwszy od struktury społecznej (stąd podział na klany), poprzez politykę (Rada, w której zasiadają przedstawiciele klanów), aż po gospodarkę (uprawa kukurydzy, kakao jako pieniądz itp.) Cesarstwo będzie, więc jeszcze bardziej konserwatywne kulturowo niż przed trzema laty.
MI: Reaktywacja mikronacji w stylu prekolumbijskim planowana była już od dawna, co jeszcze pozostało do zrobienia i kiedy Cesarstwo powróci do grona największych polskich v-państw?
MIII: Reaktywacja państwa była planowana od dawna, nie miałem jednak możliwości codziennego korzystania z internetu, co w tym przypadku jest koniecznością. Dopiero teraz dorobiłem się stałego łącza i mogę na nowo tworzyć CA. Do zrobienia pozostało jeszcze sporo.
Przede wszystkim system gospodarczy, który chcemy oprzeć na PHP, związane z nim systemy logowania i bank. Trzeba przerobić stare strony, uaktualnić je merytorycznie i nieco odświeżyć wizualnie. Należy także znaleźć nowe osoby, które zajmą stanowiska rządowe, parlamentarne i samorządowe po dawnych obywatelach, którzy odeszli z Cesarstwa, do czasu, gdy liczba mieszkańców wzrośnie na tyle, by przeprowadzić wybory. Część z wymienionych przeze mnie punktów jest w trakcie realizacji, nad częścią będziemy pracować już po reaktywacji v-państwa Azteków.
MI: Tematem artykułu jest budowa wirtualnego państwa. Co Cesarz Azteków może doradzić młodym władcom wirtualnym? Jak powinni rozbudowywać własne państwa?
MIII: Gdy buduje się państwo wirtualne od podstaw, potrzebny jest zgrany zespół zaufanych ludzi, na których rozłoży się ciężar spoczywający na założycielu v-kraju. Mimo że odbudowuję CA, więc nie tworzę go od fundamentów, nie dałbym sobie rady bez pomocy moich ministrów. Stworzenie nowego państwa jest niezwykle pracochłonne, należy spisać cały system prawny, opracować system gospodarczy, podzielić obowiązki, zadbać o to, by nowi obywatele od samego początku mieli co robić i nie zniechęcali się brakiem pracy, czy pieniędzy.
Nowym państwom wirtualnym, szczególnie tym niedorównującym starym pod względem grafiki czy stopnia zautomatyzowania, bardzo ciężko się wybić i zaistnieć w całym v-świecie. Dlatego obecnie dużo łatwiej jest zapisać się do już istniejącego kraju i piąć się po drabinie kariery politycznej, by objąć władzę nad gotowym już państwem, niż tworzyć nowe.
MI: Czy zarządzanie własnym v-krajem jest rzeczą trudną, czy też każdy może stworzyć sobie mikronację?
MIII: Objęcie stanowiska głowy jakiegoś kraju niesie ze sobą wielką odpowiedzialność – tak jak w \”realu\”. Odpowiada się przecież za swoich obywateli, ministrów, parlamentarzystów itd. Najtrudniejszą sprawą jest dokładne obmyślenie każdego zagadnienia: gospodarki, systemu politycznego, tak aby wszystko ze sobą współgrało i nawzajem się uzupełniało.
Zdarza się czasem, że dymisja jednego ministra czy gubernatora pociąga za sobą dymisję kolejnych, co doprowadza kraj do czegoś w rodzaju politycznego deficytu, jak miało to miejsce w Cesarstwie Aztec trzy lata temu. Trzeba mieć nad wszystkim pieczę, kontrolować podwładnych, by wykonywali swoją pracę z należytą precyzją i by nic się nie rozsypało. Nie jest to więc sprawa łatwa.