Karl Hodge przygląda się przeszłości, teraźniejszości i przyszłości filmów online, przy okazji dzieląc się przydatnymi radami, dzięki którym możemy dołączyć do filmowej rewolucji.
Najlepszy sposób zrobienia pieniędzy na projektach wideo online
Viral videos
Jeśli zrealizowaliśmy wideo promujące jakiś serwis lub przedsięwzięcie, wówczas możemy zarobić na rosnącej liczbie odwiedzin. Tajemnica polega na robieniu filmów, które wszyscy chcą obejrzeć. Jako temat proponujemy piękne dziewczyny i wypadki samochodowe. Dziewczyny rozbijające samochody to będzie super.
Promujmy siebie
Użyjemy wideo jako publicznego portfolio, w którym pokazujemy nasz talent, a może doczekamy się prawdziwej pracy, tak jak bloggerka komediowa Brooke Brodak, która trafiła do telewizji NBC.
Sprzedaż DVD
Niezależni twórcy filmów będą śledzić nasze poczynania w sieci, a nawet udostępnią wersję naszych prac w niskiej rozdzielczości, by ludzie mogli ją obejrzeć. Skorzystajmy z tej metody do promowania naszego DVD i sprzedajmy je wszystkim fanom, których zyskaliśmy. Tak jak trochę zwariowani goście na http://www.goldenmediastudios.com ze swoją \”śmieszną\” parodią Star Treka – Star Track.
Revver
YouTube testuje sponsorowane treści pochodzące od największych gwiazd, jednak nie trzeba być popularnym, by zarabiać pieniądze w Revverze (http://revver.com). Im więcej osób obejrzy nasze wideo, tym więcej pieniędzy dostaniemy. Zyski dzielone są po połowie z twórcą klipu. Serwis wyposażony jest także w narzędzia do tworzenia kanałów RSS, toteż możemy dodać nasz wideocast do iTunes.
Wywiad – Hillman Curtis – porady pioniera wideo online
Hillman Curtis tworzy filmy wideo dla klientów
przez większą część XXI wieku. Swoją znajomość
tematu wyłożył w książce Creating Short Films
for the Web. http://www.hillmancurtis.com
Chciałbym zrobić krótki film. Mam kamerę,
komputer i oprogramowanie. Czego jeszcze
potrzebuję?
Dobrego scenariusza. Wszystko i tak się do niego
sprowadza. Scenariusz jest jak projekt. Jeśli nie
mamy pomysłu, to nawet dobre ujęcia nie będą
mieć znaczenia, jak też piękne oświetlenie czy dobra
ścieżka dźwiękowa.
Co robisz, jeśli dopadnie cię \”blokada
kreatywności\”?
Nic szczególnego, prócz samej pracy. Mam terminy,
toteż muszę to przetrwać. Można jedynie cierpieć.
Nawet, jeśli wykonam projekt za pierwszym
razem, nadal tworzę inne, gdyż nie mam pewności,
czy jest dobry. To męczące. Wszystko idzie
źle, dopóki nie nabierzemy impetu. Nie ma innego
sposobu na radzenie sobie z tym problemem. To
koszmar. Gdy już jednak nabierzemy impetu, prace
przebiegają szybko.
Każdy uczy się na błędach. Gdy zacząłeś
tworzyć wideo online, jakiego rodzaju błędy
popełniłeś, które cię czegoś nauczyły?
Było ich zbyt wiele, by je sobie wszystkie przypomnieć.
Dużym błędem były nagrania dźwięku
– wybieranie lokalizacji odpowiadających scenom
i nie zwracanie uwagi na otaczający hałas.
Innym błędem było to, że poświęciłem zbyt mało
czasu aktorowi, by upewnić się, że nadaje się do
roli. Wiele błędów polegało na nie przywiązywaniu
wagi do szczegółów w ustawieniach. Scenografia
jest tak ważna, gdyż drobny szczegół może odciągnąć
uwagę widza od fabuły. Wszystko powinno
być podporządkowane scenariuszowi.
Czy nasze wideo może łamać prawo?
Odpowiada Gavin McGinty – prawnik zajmujący się technologiami i aspektami komercyjnymi w Pinsent Masons. http://www.pinsentmasons.com
W lutym ubiegłego roku Viacom,
firma matka Comedy Central, pozwała
YouTube i Google o miliard
dolarów odszkodowania za wyrządzone szkody.
Przestępstwo? Naruszenie praw autorskich. Firma
twierdzi, że YouTube zawiera ponad 160 tys. nieautoryzowanych
klipów filmowych z programów, do
których Viacom ma prawa autorskie, obejmujących
South Park i The Colbert Report. W przypadkach
takich jak ten, kwestie praw autorskich wydają się
jasne, jednak występują też inne warunki, wobec
których linie podziału stają się nieostre.
Miksy wideo,
które korzystają z wielu źródeł, wideo, w którym
poruszamy ustami imitując śpiew, a nawet klipy,
gdzie amatorzy odgrywają znane skecze – legalność
tego wszystko może być podważona.
– Jeśli korzystasz z czyjegoś filmu, muzyki lub
zdjęć, lub nawet czyjegoś tekstu bez jego zgody,
możesz być oskarżony o naruszenie praw autorskich
mówi Gavin McGinty.
To, czy film jest krótki, nie ma szczególnego znaczenia.
– Naruszenie praw autorskich to skopiowanie konkretnych
fragmentów pracy, także w rozumieniu
jakościowym lub ilościowym – mówi. – Przykładowo,
możemy umieścić pięciosekundowy klip
z programu The Daily Show w miksie wideo. Jednak,
jeśli owe 5 sekund będzie najzabawniejszą jego
częścią, może to być postrzegane jako naruszenie
praw autorskich.
Zasada oparta na praktyce mówi, że jeśli będziemy
mogli wskazać materiał źródłowy, wówczas
prawdopodobnie będzie to konkretny fragment.
Obrona może opierać się na użyciu obowiązującego
w Wielkiej Brytanii pojęcia fair dealing, które
jest podobne, ale nie identyczne z amerykańską
koncepcją fair use.
– Fair dealing umożliwia nam skorzystanie z niewielkiego
fragmentu pracy dla osobistego, niekomercyjnego
użytku. Klasycznym przykładem są
prace naukowe i studiowanie. Zazwyczaj jednak
nie obejmuje to zamieszczania wideo online. Amerykański
odpowiednik – fair use ma o wiele szersze
znaczenie, niż jego brytyjska wersja.
W tym przypadku ważne będzie to, gdzie odbywa
się sprawa sądowa.
Filmy były w internecie od chwili jego powstania. Problemy dotyczyły jedynie tego starego, napędzanego silnikiem parowym, ręcznego połączenia wdzwanianego. ADSL i połączenia kablowe zmieniły stan rzeczy, wprowadzając prędkości, które mogą obsłużyć zachłanne na pasmo pliki.
Jednak nie żartujmy sobie. Połączenia szerokopasmowe i internet to jedynie platforma. Konieczna była aplikacja, która rozpocznie filmową rewolucję, i okazała się nią YouTube. Ta kombinacja narzędzi do publikowania oraz funkcji w stylu społecznościowego MySpace, pierwotnie planowana jako serwis z randkami wideo, gwarantowała szybki sukces, gdy pojawiła się w sieci w 2005 r. ze 100 milionami klipów oglądanych dziennie. W serwisie znajdziemy gadające koty, gaworzące niemowlaki oraz nastolatki poruszające ustami do puszczanej w tle piosenki. Zapotrzebowanie na oglądanie filmów ciągle rośnie. Między majem 2006 a majem 2007 wyszukiwarki odnotowały 300-procentowy wzrost liczby kliknięć odnośników prowadzących do serwisów z filmami. YouTube nie był pierwszym katalogiem z wideo, jednak był pierwszym, który zrobił to dobrze.
Powrót do przyszłości
AtomFilms (http://www.atomfilms.com) powstał około 1998 roku. Na początku był portalem z animacjami, obecnie specjalizuje się w krótkich formach komediowych oraz klipach viralnych, udostępniając tysiące ręcznie wybranych filmów. I tutaj jest problem: wybranych ręcznie. Zawierając umowy bezpośrednio z komercyjnymi producentami, serwis finansowany z reklam nie ma wystarczającej swobody, której można by oczekiwać po serwisie zamieszczającym współczesne filmy. Stara szkoła serwisów, w rodzaju Atom- Films, Clipland (http://www.clipland.net) oraz Sputnik7 (http://www.sputnik7.com), choć nadal istnieje, wygląda niezgrabnie i jest uzależniona od prowadzonej polityki, która zmusza ludzi do dystrybucji swoich filmów za pośrednictwem alternatywnych kanałów.
E-mail, blog i Usenet to główne drogi rozpowszechniania plików wideo. W przypadku większych plików mogliśmy skorzystać (i nadal możemy) z sieci P2P. Krytyka legalności Napstera przez branżę muzyczną doprowadziła w 2002 do jego upadku. Wcześniej korzystało z niego 26 milionów użytkowników i nie wszyscy ściągali utwory Dr Dre czy zespołu Metallica. Według ocen MPAA, każdego dnia w 2004 roku w sieciach P2P użytkownicy wymieniali się 150 tysiącami filmów.
Szybkie przewijanie
Jak na razie całą uwagę skupia na sobie YouTube. Revver (http://www.revver.com), serwis zajmujący się dystrybucją filmów, zmienił szablon i dodał reklamy; DailyMotion (http://www.dailymotion.com) jest znany z zamieszczania pełnych odcinków seriali telewizyjnych wątpliwego pochodzenia, podczas gdy Yahoo i Microsoft uruchomiły własne serwisy, mające przyciągnąć dzieciaki pokolenia hip-hopu.
W lipcu światło dziennie ujrzał BBC iPlayer, nowy serwis umożliwiający użytkownikom w Wielkiej Brytanii, którzy korzystają z szerokopasmowego łącza, pobieranie programów BBC do siedmiu dni po ich emisji w telewizji. BBC iPlayer jest bezpłatny dla abonentów telewizji i można w nim oglądać także materiały z archiwum BBC. Pojawił się tuż po ukazaniu się serwisu 4OD (http://www.channel4.com/4od) firmowanego przez Channel 4, charakteryzującego się podobnym do iTunes interfejsem sklepu z plikami wideo na żądanie, przesyłanymi wprost na nasz komputer.
Ciocia Beeb i Channel 4 nie są czymś obcym dla telewizji online. BBC transmituje strumieniowo swój program News 24 (http://news. bbc.co.uk), podczas gdy Channel 4 zjadł zęby na przesyłanym strumieniowo Big Brotherze (http://www.channel4.com/bigbrother). Amerykańscy nadawcy poszli tym samym tropem, w ten sam sposób nadając odcinki swoich programów science fiction, które mogli oglądać jedynie amerykańscy widzowie.
Także NBC rozpowszechnia na swojej stronie pełne odcinki swojego ubiegłorocznego hitu \”Obcy\”. Wszystkie te usługi to formy IPTV, telewizji w naszym szerokopasmowym łączu. Dostawcy platform Virgin Media (http://www.virginmedia.com) oraz BT robią krok dalej, dostarczając media do urządzeń zwanych set-top box. BT Vision (http://www.btvision.bt.com), po raz pierwszy udostępniona w lipcu ubiegłego roku, dostarczyła 4OD wraz z innymi usługami do naszych telewizorów.
Microsoft, poważnie zaangażowany w BT Vision i BBC iPlayera, ma Windows Media Center – oprogramowanie, które zmienia komputer w nagrywarkę PVR. Dostępny w pakiecie z Windows Vista i ostatnimi wersjami XP łączy się jedynie z kilkoma bezpłatnymi kanałami, choć jest tak zaprojektowany, że możemy dodawać przesyłanie strumieniowe za pośrednictwem kanałów RSS. Apple ma Apple TV (http://www.apple.com/ uk/appletv/), cyfrowy odbiornik P2P, który łączy się z iTunes.
Związane z techniką P2P narzędzie Bit-Torrent (http://www.bittorrent.com) zawarło umowę na pobieranie filmów i produkcji telewizyjnych z przeznaczeniem dla odbiorców amerykańskich. Stało się jasne, że renesans wideo jest znacznie szerszy, i nie ogranicza się tylko do serwisów z klipami filmowymi i katalogami filmów viralnych. Znajdujemy się w punkcie, w którym internet i telewizja łączą się, by dostarczać szerokie spektrum serwisów na żądanie.
Wojna formatów
Cyfrowy krajobraz nadal jest częściowo zbudowany z odziedziczonych formatów starych platform. Długi i złożony rozwój tego fenomenalnego medium doprowadził do sytuacji, w której kilku dojrzałych konkurentów nadal walczy o uzyskanie przewagi. Real Networks był w 1997 ze swoim programem RealVideo roku liderem w przesyłaniu strumieniowym wideo do użytkowników. Jakość odtwarzania wideo nie jest tak dobra, jak kilku innych formatów, jednak połączenie dobrego marketingu, bezpłatnej dystrybucji podstawowej wersji odtwarzacza oraz bezpłatnych narzędzi programistycznych zapewniło mu pozycję niemalże na samym szczycie.
Real naprawdę działa na wielu platformach, z odtwarzaczami przeznaczonymi dla Windows, Maca OS X, Linuksa i telefonów komórkowych. Bezpłatne kodeki pozwalające przekonwertować wideoklipy na format Real są dostępne pod adresem http://www.realnetworks.com/products/producer.
W sytuacji przypominającej wojnę przeglądarek między Mozillą i Microsoftem skala dostępu do rynku Windows Media Playera oraz formatu Windows Media Video jest taka, że trudno je ignorować. Windows Media Player jest zintegrowany z systemem operacyjnym, przez co może z niego korzystać każdy użytkownik Windows. Co więcej, XP oraz Windows Vista są dostarczane wraz z programem Movie Maker, bezpłatnym, kompatybilnym z Windows Media Video narzędziem do edycji i kodowania filmów.
Odtwarzacz WMV pochodzący od Flip4Mac (http://www.flip4mac.com) wspiera Windows Media Video na platformie Mac OS X, jednak nie obsługuje treści, które są chronione za pomocą Windows Media DRM.
DRM jest takim samym wielkim wyzwaniem w świecie wideo, jak w cyfrowym dźwięku. Ostatnie kontrowersje związane z opublikowaniem przez Channel 4 4OD oraz nadchodzący BBC iPlayer skupiły się na korzystaniu przez nie z technologii Windows DRM, co oznacza, że usługi są dostępne jedynie na platformie Windows. BBC zobowiązała się do wspierania Maców ze swoim BBC iPlayerem w przyszłości, ulegając petycji podpisanej przez blisko 10 tys. osób.
Apple ma swój własny format mediów – Quick Time. Choć użytkownicy Maców to jedynie 6,5% wszystkich użytkowników, wideo w formacie Quick Time jest rozpowszechnione w internecie, a wraz z wersją przeznaczoną dla Windows jest dostępne dla około 79,1% internetowej populacji. Nie ma bezpłatnych kodeków dla QuickTime\’a na niemacowych platformach (użytkownicy Maców konwertują media za pomocą iMovie). Jeśli korzystamy z Windows, wraz z aktualizacją bezpłatnego odtwarzacza do wersji QuickTime Pro będziemy mogli konwertować filmy za ok. 70 zł.
Na wielu platformach
Jak na ironię, istnieją mało używane formaty przeznaczone dla wielu platform, które mogą być odtwarzane w odtwarzaczach Real, Windows Media oraz QuickTime. Zwłaszcza MPEG-4 oferuje bardzo dobrą kompresję i funkcje strumieniowe. Format wysokiej rozdzielczości DivX (http://www.divx.com), jego bezpłatna alternatywa Xvid (http://www.xvid.org) oraz kodeki QuickTime\’a są oparte właśnie na tym formacie. Ten nadmiar rywalizujących formatów utrudnia wybór jednego rozwiązania, które moglibyśmy zastosować w naszym wideo. Do niedawna rozwiązaniem było udostępnienie różnych rozwiązań, które można było skonfigurować w naszej przeglądarce. Przyjrzyjmy się obecnym serwisom z klipami wideo, a zauważymy jedną wspólną cechę: wszystkie korzystają z flasha.
Penetracja rynku przez odtwarzacz flasha sięga 98%. Nie wszyscy mają zainstalowaną jego ostatnią wersję, jednak nie ma to znaczenia dla odtwarzania plików FLV. Nie potrzebujemy dedykowanego narzędzia od firmy Adobe do tworzenia wideo we flashu. On2 Flix Standard (http://www.on2.com) koduje wideo w formacie FLV i kosztuje jedynie 80 zł. On2 tworzy także narzędzia działające po stronie serwera, służące do kodowania we flashu filmów ze wszystkich formatów. Są one podobne do tych stosowanych przez YouTube.
W rezultacie, jeśli chcemy opublikować nasz plik, stajemy przed koniecznością podjęcia decyzji, który format i którą platformę wybrać. Decydując się na YouTube, Revvera czy Twango mamy za darmo dostęp do wielu odbiorców, ale nie mamy kontroli nad jakością. Jeśli udostępniamy klipy na swojej stronie, zachowujemy kontrolę nad jakością, natomiast możemy napotkać koszty pasma oraz problemy z kodowaniem.
Łatwość korzystania i wysoki poziom dostępności stał się powodem wymykającego się spod kontroli sukcesu serwisów z klipami wideo. Czy 79-letni Peter Oakley, brytyjski emeryt, bardziej znany jako Geriatric1927, stałby się internetową gwiazdą bez pomocy prostego systemu publikacji YouTube? Zaczynający jako wideoblogger w sierpniu 2006, Oakley plasuje się w dziesiątce najchętniej oglądanych w YouTube. I obejrzało go już ponad 2 miliony widzów.
Blogowanie wideo nie jest nowym zjawiskiem. Rozpoczęło się już około roku 2000, ale rewolucja związana z wprowadzeniem dostępu szerokopasmowego do tego stopnia uczyniła z niego główny nurt, że najbardziej hałaśliwi głosiciele tej formy nie blogują naprawdę. Lonelygirl15, grana przez aktorkę Jessicę Rose, spowodowała zamieszanie w społecznościach YouTube i Revvera, gdy okazało się, że jej opowieści nastolatki były fikcją, mydlaną operą spreparowaną przez parę ambitnych filmowców.
Naśladownictwo sukcesu
Nie cała eksplozja wideo online wiąże się z wyciem do kamery. Niezależni twórcy filmów zbierają nagrody, pomijając pośredników i omijając uprzedzenie wobec komercyjnych treści, rozpowszechnionych w starej szkole serwisów. Funkcje społecznościowe są tutaj najważniejsze, z gwałtownie rosnącym korzystaniem. W maju ubiegłego roku YouTube odwiedziło 12,6 mln użytkowników i liczba ta stale rośnie. W tym samym czasie do MySpace zajrzała niewiarygodna liczba, bo aż 51 mln użytkowników. Przy tak wielkich liczbach seriale online w rodzaju Chad Vader: Day Shift Manager (w którym mniej sławny brat Dartha Vadera prowadzi supermarket) oraz Ask A Ninja, znajdują widownię o wiele łatwiej, niż w czasach zanim pojawił się YouTube.
Star Trek: New Voyages (http://www.startreknewvoyages.com) podpadło pod kategorię, którą warto zobaczyć. Ambitnie kontynuując oryginalnego Star Treka, w najnowszym odcinku występuje Walter Koenig, który ponownie wcielił się w postać dzielnego podporucznika Chekova. Aby dodać więcej wiarygodności, scenariusz napisał DC Fontana, który pracował wraz z Kirkiem i Spockiem w latach sześćdziesiątych. Wszystkie te historie, które okazały się sukcesem, łączy to, że ich twórcy w istocie są amatorami. To określenie może budzić negatywne skojarzenia, jednak w tym przypadku rezultat mówi sam za siebie.
Już wkrótce
Nasza magiczna kula nie odpowiada na to pytanie. Jednak przyglądając się niektórym technologiom, które ulokowały się w najlepszym czasie, wydaje się, że niezależni twórcy muszą liczyć się z twardą konkurencją. Jednym z serwisów po ich stronie jest Joost (http://www.joost.com), oparty na technologii P2P dla Maców i Windows, od twórców, którzy dali nam Skype\’a. Joost jest jak niezależna wersja BBC iPlayera lub YouTube po ugryzieniu radioaktywnego pająka. To punkt dla dzielnych niezależnych twórców.
Technologią adresowaną do obecnych nadawców jest m.in. LiveStation, opracowana we współpracy Skinkers i Microsoftu (http://www.livestation.com). To platforma do przesyłania strumieniowego sygnału telewizyjnego do pecetów, która oferuje funkcję interaktywności. Wersja beta z ograniczeniami już teraz służy do przesyłania newsów BBC. Microsoft oczekuje, że tę platformę dostarczy korzystając z Silverlighta, odtwarzacza mediów następnej generacji. A jest też tajemniczy Project Kangaroo. BBC iPlayer dopiero co się pojawił, a 4OD od Channel4 ledwie wyszedł z wieku niemowlęcego, a już słychać głosy, że Kangaroo będzie tym, który zjednoczy wszystkie.
Przyszłość, w której internet i telewizja upodobniają się, to właśnie to, czemu się przyglądamy. Interaktywne programy, media dostarczane za pomocą łączy szerokopasmowych i Dr Who na żądanie. A w samym internecie powinno być jeszcze dużo miejsca dla twórców filmów.