Narodziny serii Lumines sięgają ponad dwóch dekad wstecz, do premiery PSP. Właśnie wtedy pojawiła się rytmiczna układanka, która połączyła artystyczne tła, pulsującą elektroniczną muzykę i hipnotyzującą mechanikę łączenia bloków. Od remastera pierwszej części na PS4 w 2018 roku panowała cisza, ale teraz Lumines Arise wraca jako nowa, rozbudowana odmiana tego kultowego pomysłu. Pytanie tylko, czy dorasta do legendy, czy jedynie gra na nostalgii.
Twórcy z Enhance i Monstars zrobili z Lumines Arise to, co Tetris Effect zrobił z Tetrisem: dopracowali oprawę do pełnego blasku i nadali jej audiowizualną głębię, której wcześniejsze, przenośne odsłony nie były w stanie osiągnąć. Już samo menu robi ogromne wrażenie – pulsujące światłem, otoczone kosmicznym pyłem, z uroczymi avatarami Loomii skupionymi pośrodku jak miniaturowe robociki z Astro Bota.
Pod spodem nic się nie zmienia: to wciąż idealnie proste, rytmiczne połączenie bloków i muzyki, które potrafi wciągnąć mocniej niż niejedna gra akcji. W odróżnieniu od Tetrisa nie układamy tu linii, lecz kwadraty 2×2 utworzone z identycznych bloczków. Gdy je połączymy, znikają, a my nabijamy kolejne punkty. W naturalny sposób zaczynamy więc budować jak największe skupiska jednego koloru, by przy obrocie linii czasowej wywołać efektowną kaskadę znikających elementów.




Najważniejszą nowością jest Burst – tryb aktywowany triggerami na DualSense, który na chwilę spowalnia timeline i pozwala swobodnie ułożyć duże grupy bloczków w jednym kolorze. Burst świetnie współgra z klasyczną umiejętnością Block Chain, ale jest od niej znacznie wygodniejszy, bo nie wymaga szukania idealnych szczelin w rosnącej układance. Block Chainy nadal pojawiają się losowo i potrafią uratować sytuację, gdy stos bloków zbliża się do górnej krawędzi, jednak Burst jest narzędziem dużo bardziej kontrolowalnym i satysfakcjonującym.
Serce gry stanowi Journey Mode, audiowizualna podróż, w której zręcznościowy gameplay łączy się z dynamicznymi tłami, świetlistymi kafelkami i ścieżką dźwiękową, która zmienia ton i tempo wraz z kolejnymi etapami. Każda plansza, czyli „skin”, to nowy motyw: inna kolorystyka, inne tempo, inne opadanie bloczków. W jednej chwili znajdujemy się w deszczowym mieście, gdzie dźwięk kroków towarzyszy każdemu ruchowi, a kafelki przypominają przejścia dla pieszych. Za moment układamy złote dzwonki i lodowe słonie na tle majestatycznych świątyń i spokojnego nieba. W niektórych etapach tła wręcz ożywają – iguany wystawiają języki na timeline, a dopasowywane owoce i warzywa rytmicznie rozcinane są do taktu muzyki. To wizualny teatr, właściwie multimedialna instalacja, której trudno się oprzeć.




Poziom trudności rośnie stopniowo – pierwsze skiny są spokojne, ale kolejne przyspieszają i wymagają coraz bardziej precyzyjnego panowania nad ekranem. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon, tym razem można wrócić do konkretnych skinów po porażce i kontynuować podróż bez konieczności powtarzania wszystkiego od nowa. Dostępne są także rozbudowane opcje ułatwień, pozwalające grać czysto relaksacyjnie, bez presji czasu i ryzyka przegranej – świetne dla osób, które chcą po prostu zanurzyć się w muzyce i efektach wizualnych
Jedyny element, który nie do końca dorównuje reszcie, to ścieżka dźwiękowa. Niektóre utwory są piękne i medytacyjne, ale ogólnie brakuje tu energii i wyrazistości, które wyróżniały Lumines: Electronic Symphony na PS Vita. Większość motywów jest zbyt delikatna, mniej zapadająca w pamięć, choć po dłuższym obcowaniu potrafią zyskać na uroku.
Poza głównym trybem można tworzyć własne playlisty z odblokowanych skinów, świetne do treningu lub po prostu gry w ulubionych sekwencjach. Do tego dochodzi Mission Mode z wyzwaniami oraz multiplayer z trybem Burst Battle, w którym wysyłamy przeciwnikom „śmieciowe” bloki i próbujemy przechylić szalę zwycięstwa dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu Burst. Kolekcjonowanie nowych avatarów Loomii zachęca do dłuższej gry, choć same avatary nie mają aż takiego uroku jak boty z Astro Bota.
Po latach przerwy Lumines wraca w świetnej formie. Arise jest wspaniale zaprojektowaną, przemyślaną, audiowizualnie olśniewającą ewolucją klasyka, która potrafi zarówno uspokoić, jak i zahipnotyzować. Soundtrack mógłby być odważniejszy, ale cała reszta błyszczy mocniej niż kiedykolwiek.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Lumines Arise to kompletna, dojrzała i piękna odsłona serii – gra, która wciąga w rytm tak naturalnie, jakby robiła to od zawsze.
Plusy
Zachwycająca oprawa i projekty skinów. Burst znacząco wzbogaca gameplay. Przystępna struktura Journey Mode. Mnóstwo trybów. Ogromne pokłady „flow”.
Minusy
Soundtrack wyraźnie słabszy niż w Electronic Symphony.



