W 1 Liście do Koryntian 13:11 św. Paweł mówi: „Gdy stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce” – ale gdybyśmy wszyscy wzięli sobie to do serca, PlayStation już dawno by zbankrutowało. Macan 4S, czyli drugi od góry wariant nowego elektrycznego SUV-a Porsche, przypomina nam hot hatchbacki, które mieliśmy (albo chcieliśmy mieć) w młodości – i pewnie nadal byśmy nimi jeździli, gdyby nie bezlitosne wymagania dorosłości. Czy więc Macan 4S to fontanna młodości, czy raczej motoryzacyjny odpowiednik tupetu lub młodej trofeum-żony – próba odtworzenia tego, czego już nie da się odzyskać? Czas przetestować 4S i się przekonać.
Zacznijmy od krótkiego przypomnienia: elektryczny Macan na rok 2025 poza nazwą i sylwetką ma niewiele wspólnego ze spalinowym Macanem. Gamę otwiera bazowy model o mocy 360 KM, dalej mamy 408-konnego Macana 4, 516-konnego Macana 4S oraz 639-konnego Macana Turbo (bez doładowania, mimo nazwy). Wersja podstawowa ma jeden silnik i napęd na tył, wszystkie pozostałe – dwa silniki i napęd na cztery koła.
Oczywiście choć Macan 4 jest szybki i sprawny, to jednak model „na rachunki”, gwarantujący stabilne zyski, by w gamie mogły istnieć niskonakładowe auta jak 911, Cayman czy Boxster. Ale Porsche to marka, która polega na błysku – tym samym, który znaliśmy z aut naszej młodości. Czy daje go 4S?
Na początek twarde liczby. Porsche zwykle zaniża swoje deklaracje przyspieszeń. 4S oficjalnie rozpędza się do „setki” w 4,1 sekundy z wyłączoną kontrolą stabilności i aktywnym Launch Control. W praktyce schodzi do 3,6 sekundy, a do prędkości autostradowej rozpędza się w 8,6 sekundy.
Przy hamowaniu ze 100 km/h ważący 2,4 tony Macan zatrzymuje się na dystansie niewiele ponad 30 metrów. Warto wspomnieć, że elektryczne Porsche nie oferują trybu jazdy „jednym pedałem” – rekuperacja jest minimalna aż do momentu, gdy wciskamy hamulec. Ideą jest, by EV prowadziły się jak spalinowe auta, ale śmiem twierdzić, że Porsche myli się w tym podejściu i powinno oferować opcję jazdy jednym pedałem z możliwością jej wyłączenia.

Wszystkie elektryczne Macany mają akumulator o tym samym rozmiarze. Zasięg różni się w zależności od mocy, a 4S oferuje 609 km wg WLTP. Przy przepisowej, ale bardzo dynamicznej jeździe uzyskałem 420 km. Wynik dobry, biorąc pod uwagę dynamikę, z którą się poruszałem, choć nie wybitny. Podobnie z ładowaniem – od 5 do 80% zajęło 25 minut, a do 100% – kolejne 44. Nie ma się czego wstydzić, ale chciałoby się odrobinę więcej.
Wątpliwości nie można mieć jednak przy samej jeździe. Na moich ulubionych krętych drogach 4S ożył – a przynajmniej na tyle, na ile mógł. Elektryczny Macan znów ukrył swoją masę; pchając go do granic na ciasnych, wymagających trasach, łatwo można było uwierzyć, że prowadzę Volkswagena GTI ważącego mniej niż półtorej tony… dopóki nie wcisnąłem gazu. Bo żadna sportowa, kompaktowa legenda nie ma tak natychmiastowej reakcji, jak układ napędowy Macana 4S.
Przyspieszanie 4S przypomina trochę latanie myśliwcem naddźwiękowym – wszystko dzieje się w ułamku sekundy. I zrozumiałem, czemu pilotami myśliwców są młodzi ludzie – potrzeba refleksu i sprawności, by nadążyć. Tył Macana potrafi lekko uciec przy wczesnym dodaniu gazu w zakręcie, ale zanim zdążysz to poczuć, system stabilizacji już prostuje auto. Jazda w tempie Porsche wymaga od mózgu pracy w tempie Porsche. To nie to samo, co nasze stare hot hatchbacki, które można było wrzucać w zakręty z uśmiechem i czasem na reakcję. Tak, Macan 4S jest szybki, zwinny, superresponsywny – a jednocześnie komfortowy i dopracowany – ale chwilami sprawia wrażenie, jakby wykonywał zadania bez prawdziwej radości.


Oczywiście Macan jest kierowany do klientów, którzy nie szukają zamiennika GTI, więc dużo czasu spędziłem w „dorosłych” trybach jazdy. Największą zaletą 4S jest to, że przy całej tej świetnej dynamice, nie traci nic z komfortu. Zawieszenie pneumatyczne okazało się strzałem w dziesiątkę – jazda jest nienagannie spokojna i wygodna.
Podobały mi się fotele i ekrany, a integracja oświetlenia ambientowego z systemami wspomagającymi była genialna. Świetlne listwy w drzwiach pulsują na żółto, gdy sąsiedni pas jest zajęty, i błyskają czerwienią, gdy grozi otwarcie drzwi wprost pod nadjeżdżający pojazd. Potem wracają do wybranego koloru jako element wystroju. Świetne rozwiązanie.
Ale, biorąc pod uwagę, ile płaci się dodatkowo za wyposażenie, zauważyłem zbyt wiele tanio wyglądających plastików. U producenta, który wycenia kluczyk wykończony skórą na dwa tysiące złotych, takie uwagi nie powinny mieć miejsca. Wykończenie wnętrza nie dorównuje np. Taycanowi. Oczywiście Taycan w podstawie kosztuje o 100 tysięcy złotych więcej, ale mój testowy egzemplarz 4S został wyceniony na relatywnie niebagatelną kwotę 568 429 PLN. Bazowa cena 4S wynosi 416 000 PLN. Może to snobizm, ale przy takiej cenie nikt nie powinien oglądać takiej ilości plastiku.
Wracając do pytania: czy Macan 4S to rodzinny hot hatch, którego pragniemy? Zdecydowanie jest bardziej ekscytujący niż Macan 4, a fakt, że potrafi być tak sportowy i zwinny bez kompromisu w komforcie, jest imponujący. Z jednej strony doświadczenie z jazdy nim jest trochę zbyt sterylne. Z drugiej wciąż ma w sobie coś z dawnych hot hatchy – tyle że dorosłych, z pracą, rodziną i kredytem hipotecznym. Można zabrać go na randkę, ale w tle i tak myśli o czesnym dla dzieci. Macan 4S to więc znakomite osiągnięcie, choć nawet przy swoich osiągach nie wpadające w rejony szaleństwa. Może jednak nie jestem gotowy na to, by całkowicie wyzbyć się dziecięcych marzeń…
Specyfikacja
- CENA MODELU TESTOWEGO 568 429 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 240 km/h
- 0-100 KM/H 4,1 sekundy
- SILNIK elektryczny
- MOC 516 KM
- MAKSYMALNY MOMENT OBROTOWY 820 Nm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Porsche Macan 4S to imponująco szybki i dopracowany SUV, który łączy komfort z dynamiką hot hatcha, choć czasem brakuje mu nieskrępowanej radości.
Plusy
Szybki i zwinny. Świetne prowadzenie maskujące masę. Komfortowy i dopracowany w codziennej jeździe. Pomysłowe i funkcjonalne wnętrze.
Minusy
Miejscowo tańsze elementy wykończenia. Jazda mogłaby być bardziej angażująca.