„Słuchaj mnie, Jack. To, że dziś żołnierze walczą ramię w ramię, nie znaczy, że zawsze tak będzie. Osobiste uczucia wobec towarzyszy to jeden z najgorszych grzechów. Polityka decyduje, kto stanie naprzeciwko ciebie na polu walki. A polityka jest żywym organizmem, który zmienia się z czasem. Wczorajsze dobro może jutro stać się złem”.
To słowami The Boss, 3 marca 2005 roku, rozpoczynała się Misja Cnoty – prolog do trzeciej części sagi Metal Gear Solid. Tytuł ten z wielu powodów zapisał się w historii gier wideo jako jedno z największych osiągnięć i do dziś pozostaje jedną z najlepszych opowieści szpiegowskich, jakie kiedykolwiek opowiedziano w medium.
Wydany na przełomie szóstej i siódmej generacji konsol, Snake Eater miał podwójne zadanie: z jednej strony stanowił szczyt technologiczny ery PlayStation 2, z drugiej – zamknięcie wielkiego narracyjnego kręgu i dojrzałości systemów Kojimy. Rezultat? Arcydzieło, które połączyło język kina z unikalną wizją twórcy, pełne sztuki Yoji Shinkawy i pomysłów Shuyo Muraty oraz Tomokazu Fukushimy. Nic dziwnego, że to właśnie ten epizod Konami wybrało, by po latach przywrócić serię na scenę. Snake Eater to nie tylko kolejny Metal Gear – to Metal Gear absolutny, dzieło ponadczasowe, niemal sakralne, odporne na upływ lat.
Akcja przenosi nas do 1964 roku, w sam środek Zimnej Wojny. Agent CIA, Naked Snake, zostaje wysłany do ZSRR, by uratować naukowca Sokołowa i powstrzymać szalonego pułkownika Volgina oraz jego sojuszników z Unii Kobry. A nade wszystko – zmierzyć się ze swoją mistrzynią, The Boss.
Tak rozpoczyna się operacja Snake Eater – bondowska historia szpiegowska, pełna emocji, wewnętrznych konfliktów i bohaterów, którzy do dziś należą do najlepiej napisanych w historii gier. To także gra, która łączy elementy survivalu z realizmem: Snake musi sam zdobywać broń, leczyć rany, maskować się, zdobywać jedzenie i wykorzystywać otoczenie, by przetrwać. To esencja „Tactical Espionage Action”, wzbogacona o unikalne interakcje, sekrety i alternatywne sposoby pokonywania bossów.




Konami i Virtuos postawiły na podejście konserwatywne: odświeżono oprawę w Unreal Engine 5, zachowując niemal nienaruszone mechaniki oryginału. Grafika imponuje – gęsta dżungla, gra świateł i wody robią wrażenie, choć modele postaci wywołują mieszane uczucia. Niektórzy bohaterowie (np. Eva) zyskali, inni pozostają kontrowersyjni.
Snake Eater to nie tylko kolejny Metal Gear – to Metal Gear absolutny, dzieło ponadczasowe, niemal sakralne, odporne na upływ lat
Największą nowością jest „Styl Nowoczesny” – kamera zza pleców, wzorowana na Subsistence i wersji 3DS, z możliwością swobodnego celowania i strzelania. Dla purystów przygotowano „Styl Klasyczny”, który odtwarza doświadczenie z PS2 niemal 1:1, z drobnymi usprawnieniami. Nowoczesna kamera znacząco ułatwia grę, miejscami wręcz za bardzo, odbierając część wyzwania, które w 2005 roku wynikało z ograniczeń technicznych.



Twórcy poprawili system ekwipunku i leczenia, uprościli korzystanie z mimetyk czy Codec-a, dodali nowe animacje i kilka „quality of life” udogodnień. Widać dbałość o detale, jak realistyczne rany czy skróty w interfejsie. Są też nowinki: specjalne filtry („Oryginalny”, „Nostalgia”), tryb foto, dodatkowe przedmioty, kolekcje i – co ważne – powrót minigry Snake vs Monkey, tym razem z dodatkowymi odniesieniami do Astro Bot.
Największe zaskoczenie? Sekcja „koszmaru Snake’a” zlecona PlatinumGames – mały fragment, a przygotowany z ogromnym rozmachem. Szkoda, że odwagi starczyło tylko na takie wyjątki. Niektóre pojedynki z bossami (Ocelot, The Pain, The Fury) aż prosiły się o głębszy remake, a nie tylko wierną rekonstrukcję. Jeśli grało się dekadę temu w Metal Gear Solid V: The Phantom Pain, można złapać się na próbach wykorzystania współczesnych rozwiązań, których tutaj zwyczajnie nie ma.
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater to remake na tyle wierny, że ociera się o nazywanie go remasterem. Gra wygląda dobrze, oferuje nowocześniejsze sterowanie, całą masę dodatków i działa płynnie na PS5. Jednocześnie twórcy zbyt mocno ulegli „sakralności” oryginału, nie wykorzystując okazji, by poprawić elementy rozgrywki, które zestarzały się na tyle, że gra nadal będzie przemawiać przede wszystkim do weteranów. Ci z kolei dwa lata temu otrzymali już przecież odświeżoną po 11 latach wersję. Ta, w pakiecie całej pierwszej trylogii kosztuje dzisiaj znacząco mniej niż Delta, która unika zbytniego oddalenia się od oryginału.
Nie przyzwyczajeni do gameplayu przełomu wieków mogą więc odbić się od nowej wersji, a wybór dla wyjadaczy, po którą z nich sięgnąć wcale nie jest taki oczywisty. Pozostaje pytanie: wygrał szacunek czy strach?
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Metal Gear Solid Delta: Snake Eater to najpełniejsze wydanie klasyka Kojimy – atrakcyjne i wierne, choć zbyt ostrożne, by przejść do historii.
Plusy
Snake Eater wciąż jest ponadczasowym arcydziełem gamingu. Usprawnione sterowanie i jakość życia. Najbardziej kompletne wydanie, pełne dodatków. Dobra oprawa audiowizualna.
Minusy
Nowoczesna estetyka zderza się ze starymi animacjami. Styl Nowoczesny upraszcza niektóre wyzwania. Brak odwagi w głębszych zmianach.