Kupno nowego kabrioletu stało się dziś sztuką kompromisu. Jeszcze kilkanaście lat temu niemal każda popularna marka oferowała dostępne cenowo auta z otwartym dachem. A dziś? Segment ten skurczył się do niszy i jeśli chcesz wyjechać z salonu świeżym kabrioletem, wybór w cenie poniżej 200 tysięcy złotych ogranicza się do Mazdy MX-5 albo MINI Cabrio.
MINI Cabrio 2025 to ostatni członek czwartej generacji gamy. Z przodu – wszystko się zgadza – charakterystyczne, „sarenkowe” reflektory, czyli stylistyczny podpis marki. Ale wystarczy podejść do tyłu, by zauważyć coś dziwnego – tylne lampy pozostały niezmienione względem poprzedniego modelu.
To znak, że pod spodem mamy nie całkiem nową konstrukcję. O ile elektryczne MINI korzystają z nowej platformy, wersje spalinowe, w tym Cabrio, to raczej solidna aktualizacja niż pełna rewolucja. Nowe, wąskie tylne światła nie spełniły wymagań konstrukcyjnych wersji z miękkim dachem – więc zostaliśmy przy starych. I fajnie, bo są ładne.
W Polsce MINI oferuje trzy warianty napędowe – wszystkie oparte na turbodoładowanym silniku 2.0 R4. Cooper C (163 KM; 0-100 km/h w 8,2 s), Cooper S (204 KM; 0-100 km/h w 6,9 s), John Cooper Works (JCW): (231 KM; 0-100 km/h w 6,4 s). Testowałem tę środkową opcję stylizowaną na wyższą dzięki Linii JCW. Elektryka? Nie tym razem. Szkoda, bo jazda miejskim cabrio bez dźwięku silnika i z otwartym dachem brzmi całkiem kusząco. Napęd na przednie koła i siedmiobiegowa skrzynia dwusprzęgłowa to standard.
MINI Cooper Cabrio trochę przypomina The Rolling Stones – istnieje od lat sześćdziesiątych (choć dopiero od 90. był autorsko przygotowywany przez zespół MINI), nosi niewielkie oznaki starzenia się i wciąż jest naprawdę utalentowanym samochodem.
Składany dach działa w dwóch etapach. Najpierw otwiera się jak klasyczny szyberdach, zapewniając dopływ powietrza dla pasażerów z przodu. W drugim kroku składa się całkowicie i chowa za tylnymi siedzeniami — cały proces trwa około 18 sekund i można go przeprowadzać przy prędkości do 30 km/h. Oczywiście, jak w przypadku większości kabrioletów, są pewne kompromisy. Po złożeniu dachu znacznie spada widoczność do tyłu, a tylne siedzenia pozostają tak samo ciasne jak w wersji hatchback. Autor tego tekstu musiałby stracić obie nogi, żeby usiąść za sobą samym (ma 186 cm wzrostu).
Bagażnik ma zaledwie 160 litrów pojemności przy otwartym dachu, 215 l przy zamkniętym. Ale MINI sprytnie podeszło do sprawy — dzięki dwustopniowemu mechanizmowi klapy bagażnika można unieść dach nieco do góry, zwiększając otwór załadunkowy i upychając tam trochę więcej drobnostek.
Gdybyście zajrzeli do archiwalnych testów kabrioletów sprzed dekady lub dwóch, zobaczylibyście obraz nędzy i rozpaczy – rozchwiane podwozia, wstrząsające nadwozie, nieprzewidywalne prowadzenie. Na szczęście dzisiejsza technologia eliminuje te problemy. Cooper Cabrio S prowadzi się niemal tak dobrze jak wersja z twardym dachem — może nawet lepiej, jeśli lubicie rozwiane na wietrze włosy.



Ale mam dla was radę – jeśli już zrzucacie dach, to róbcie to do końca. W pozycji „szyberdach XXL” do wnętrza wpada więcej hałasu niż powietrza. Otworzycie szyby — robi się jeszcze głośniej. Natomiast przy całkowicie złożonym dachu i podniesionych szybach, nawet jazda autostradą jest całkiem komfortowa.
Producent radzi sobie świetnie z projektowaniem bardzo konfigurowalnej strony zewnętrznej, ale także wewnętrznej samochodu. W kabinie króluje ogromny, okrągły ekran OLED – wizualna petarda. Tak, dalej utyskuję na jego UX/UI, ale jest responsywny i, uwaga, bardzo czytelny nawet przy pełnym słońcu. Materiały są przyjemne w dotyku, a nowoczesne tkaniny i techniczne akcenty dodają charakteru. Deska rozdzielcza? Ma ukryte podświetlenie ambientowe, które zmienia kolor w zależności od wybranego trybu jazdy. W trybie go-kartowym to oczywiście kolor czerwony.
A skoro o tym mowa, dwulitrowy silnik to naprawdę udana konstrukcja. W trybie go-kartowym nie generuje sztucznego dźwięku — zamiast tego oferuje stonowane pomruki i subtelne świsty turbiny. Zaskakująco dojrzale jak na miejskiego zawadiakę. Skrzynia biegów? Bez zarzutu. Jest dyskretna, a w rzeczonej Linii JCW są też łopatki do ich ręcznej zmiany. W trybie komfortowym zmiany biegów są miękkie i nieodczuwalne – w sam raz, gdy chcemy zbliżyć się do deklarowanego spalania 6,6 l/100 km.
Zawieszenie jest bliższe bazowemu Cooperowi niż ostremu JCW, m.in. dlatego, że adaptacyjne amortyzatory są tu opcjonalne. Ale i bez nich komfort jazdy stoi na dobrym poziomie. Bez problemu pokonuje dziury i nierówności, nie rozlewając przy tym charakteru na zakrętach.
Trzeba jednak wspomnieć o typowej dla MINI przypadłości, czyli szarpaniu kierownicy przy przyspieszaniu. MINI trochę walczy tu z fizyką. Gdy ruszasz dynamicznie z zakrętu, przednie koła nie zawsze wiedzą, gdzie mają przenieść moment. I jeszcze jedno – czy inżynierowie BMW naprawdę mają tak wielkie dłonie jak Adrian Zandberg? Kierownica przypomina pień drzewa. Trudno powiedzieć, skąd ta mania na grubą obręcz, ale dla zwykłych ludzi to już lekka przesada.
Na pokładzie już w standardzie znajdziemy m.in. nawigację z rozszerzoną rzeczywistością, adaptacyjny tempomat i system park assist. Może to technologia ponad miarę jak na tak małe auto, ale pozwala MINI dać coś więcej niż dość „goła” Mazda MX-5.
Jest za co polubić Coopera Cabrio S 2025. W dobie, gdy cabrio stają się luksusem, MINI oferuje radość z jazdy na świeżym powietrzu za rozsądne pieniądze. Z ceną startującą od nieco ponad 130 tysięcy złotych nie jest to okazja roku, ale zdecydowanie wiadomo, za co się płaci.
Specyfikacja
- CENA MODELU TESTOWEGO 185 200 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 237 km/h
- 0-100 KM/H 6,9 sekundy
- SILNIK 2.0 R4
- MOC 204 KM
- MAKSYMALNY MOMENT OBROTOWY 300 Nm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Różnorodność w świecie kabrioletów może zanika, ale słońce nadal świeci nad MINI.
Plusy
Mocny układ napędowy. Wysoka równowaga prowadzenia. Urokliwe, charakterne wnętrze. Nadal istnieje!
Minusy
To nie do końca nowy samochód. Brak elektrycznej wersji. Łopatki do zmiany biegów powinny być w standardzie.