Tworzenie gier komputerowych to czasochłonne zajęcie. Wiedzą o tym zarówno duże studia, zatrudniające setki grafików, programistów i scenarzystów, jak i twórcy niezależni. Kentucky Route Zero po raz pierwszy pojawiło się w sieci niemal dekadę temu, zdradzając swoje tajemnice epizod po epizodzie. Wersja TV Edition pozwoli nam poznać całą opowieść od początku do końca.
Głównym bohaterem gry jest Conway, kierowca ciężarówki zatrudniony w sklepie ze starociami. Mężczyzna otrzymuje zlecenie, polegające na dostarczeniu ważnej przesyłki pod adres, którego nie ma na mapach. Do celu może doprowadzić go jedynie autostrada Zero, miejsce z pogranicza snów i wizji, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością.
Zdradzenie większego ułamka fabuły byłoby zbrodnią, ponieważ siła Kentucky Route Zero leży właśnie w warstwie fabularnej. Losy bohaterów – do Conwaya bardzo szybko dołączają inne postacie – kształtujemy w dużej mierze poprzez dialogi, a raz podjętych decyzji nie daje się tak łatwo zmienić. Na dodatek gra na żadnym etapie nie wskazuje, która z opcji jest tą „właściwą”, czasami nagradzając wścibskość, a czasami za nią karząc. Podczas rozgrywki miałem wrażenie, że współtworzę opowieść, a nie jedynie biorę w niej udział.
Pod względem mechaniki Kentucky Route Zero daleko jest do typowej przygodówki point-n-click – zamiast rozbudowanego ekwipunku i łamigłówek, które wymagają mentalnej gimnastyki, gra stawia na prostszy model rozgrywki. Zagadki są rzadkie, niezbyt skomplikowane, oparte na eksploracji. W trakcie zabawy przemierzamy szereg surrealistycznych lokacji, połączonych ze sobą czarno-białą mapą dróg stanowych, po których poruszamy się zgodnie ze znalezionymi wskazówkami.
Każde odwiedzone przez nas miejsce jest przedstawione w nieco inny sposób, ale wszystkie łączy niesamowity, oniryczny klimat, przywodzący na myśl twórczość Davida Lyncha. Dziwność przedstawionego w grze świata to nieodłączna część jego piękna, jednocześnie zachwycająca i niepokojąca. Stanowi ona idealne tło dla słodko-gorzkiej historii Conwaya i jego towarzyszy, tworząc wyjątkowy nastrój.
Kentucky Route Zero zwraca uwagę także pod względem audiowizualnym. Twórcy postawili na minimalizm: rysunkowe modele postaci nie mają nawet twarzy, rysowane tła składają się z kilku elementów, a przytłumiona paleta podkreśla niepowtarzalny klimat rozgrywki. Do tego dochodzi minimalistyczne udźwiękowienie, ze ścieżką dźwiękową utrzymaną w charakterystycznym dla tej części Stanów Zjednoczonych stylu bluegrass.
Gra od Cardboard Computer to jedno z najciekawszych zjawisk, jakie przewinęło się przez rynek przygodówek w ciągu ostatnich kilku lat. Jeśli nie miałeś jeszcze okazji, by wyruszyć w podróż z Conwayem, TV Edition to najlepsza okazja, by nadrobić zaległości.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Kentucky Route Zero to oryginalna, „nowoszkolna” przygodówka, przystępna dla nowicjuszy i interesująca dla weteranów gatunku.
Plusy
Fabuła, która wciąga i wzrusza. Niepowtarzalny, surrealistyczny klimat. Surowa, lecz piękna oprawa audiowizualna.
Minusy
Dla niektórych – dużo tekstu, tylko w języku angielskim. Dość krótka – grę da się ukończyć w dziesięć godzin.