Spory na linii kierowcy Ubera-taksówkarze i zarząd transportu ograniczają się nie tylko do prywatnych scysji – w Londynie konflikt wszedł na drogę sądową. Prawie trzyletnia batalia o możliwość jazdy po Londynie właśnie się zakończyła, przynajmniej na razie.
Uber po raz pierwszy utracił licencję na świadczenie usług przewozu osób w 2017 roku – powodem był szereg uchybień, w tym niedokładne sprawdzanie historii uprzednich wykroczeń oraz uprawnień kierowców, niewystarczająca opieka medyczna nad pracownikami oraz wykorzystanie oprogramowania, które blokowało brytyjskim służbom śledczym pełen wgląd w aplikację. Dalsze śledztwo wykazało, że przejazdy mogły być potencjalnie niebezpieczne dla pasażerów – błąd w aplikacji dla kierowców umożliwiał wgranie swojego zdjęcia do cudzego profilu, co pozwalało nieautoryzowanym kierowcom podszywać się pod inną osobę i kraść jej przewozy. Tego typu sytuacja miała miejsce minimum 14 tysięcy razy na terenie samego Londynu.
Sprawa została oczywiście zgłoszona wymiarowi sprawiedliwości, który przyjrzał się praktykom Ubera. W poniedziałek sąd ogłosił, że na chwilę obecną usługa może powrócić na ulice Londynu. Sędzia Tan Ikram zaznaczył, że o ile w historii aplikacji znajdziemy wiele nieprawidłowości, w ciągu ostatnich trzech lat zostały one w wystarczającym stopniu naprawione. Nie oznacza to jednak, że Uber na dobre wraca do gry o stolicę Wielkiej Brytanii. Początkowo usługa otrzyma jedynie czasową licencję na 18 miesięcy i będzie ściśle nadzorowana – jeśli zarząd londyńskiego transportu miejskiego dopatrzy się jakichkolwiek uchybień, natychmiast odbierze firmie możliwość realizowania przejazdów. Po tym okresie zostanie podjęta decyzja o przedłużeniu licencji.