Nie wszystkie internetowe inwestycje okazują się udane. Zła infrastruktura, brak pomysłu na zarabianie i kopiowanie pomysłów konkurencji to najczęstsze powody porażki. Nie pomaga nawet kapitał dużego inwestora.
Stworzenie zarabiającego na siebie serwisu internetowego nie jest łatwe. Nie wystarczy genialny pomysł, gdyż prawdopodobnie ktoś już na niego wpadł. Nawet jeśli uda się nam wymyślić coś, co przyciągnie tysiące użytkowników, nie można zapomnieć o finansach. Nawet tak duże serwisy jak Flickr (http://www.flickr.com) czy YouTube (http://www.youtube.pl) nie generują zysków, a obsługa milionów użytkowników kosztuje.
Giganci też się mylą
Wydawałoby się, że powyższych rad może udzielić większość osób korzystających na co dzień z internetu. Jednak nawet managerowie wielkich firm (portal America Online, serwis aukcyjny eBay.com) zapominają o takich „szczegółach”, jak konkurencja posiadająca prawie 100% rynku. Poniżej zamieszczamy krótką listę największych porażek ostatnich czasów, których powody wydają się wręcz niemożliwe.
Wchodząc do Polski eBay.pl (http://www.ebay.pl) postanowił uraczyć nas nowością: internetowymi aukcjami. Aby Polacy mogli przyzwyczaić się do tej nowej formy zakupów, ograniczył opcje dostępne na eBay.com. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że serwis wszedł do Polski w… 2005 roku, kiedy Allegro posiadało zdecydowaną większość rynku, a Polacy znali aukcje od kilku lat. Dzięki temu, że eBay, w przeciwieństwie do Allegro, nie pobierał opłat, udało mu się zdobyć drugą pozycję na rynku (kilka procent). Po wprowadzeniu opłat pozycja serwisu jeszcze bardziej spadła i obecnie wynosi 1,2% (wg serwisu http://aukcjostat.pl).
Zbadaj rynek
Podobny los spotkał AOL (http://www.aol.pl). Amerykański portal wydając polską wersję językową nie zwrócił uwagi na konkurencję. Onet, Wirtualna Polska, Interia, czy o2.pl oferują świeższe wiadomości w bardziej przystępnej formie. Co więcej, portal nie ma polskiego biura i publikuje jedynie gotowe treści PAP-u, Agory itp. Również reklama obsługiwana jest za granicą. Czyżby amerykańskie władze sądziły, że w Polsce nie istnieje dziennikarstwo internetowe?
Taka sama sytuacja dotyczy innych usług, które nie zadomowiły się na polskim rynku – popularny na świecie MySpace (http://www.myspace.com) nie przyjął się w Polsce, a ostatnio zadecydowano o zamknięciu polskiego oddziału serwisu. Częściowo jest to „wina” Naszej Klasy (http://www.nasza-klasa.pl), która skutecznie walczy o społeczności. Twitter (http://www.twitter.com) wydaje się ustępować polskiemu Blipowi (http://www.blip.pl) itd. Jak widać, szybkie skopiowanie zachodnich pomysłów jest całkiem skuteczna metodą zaistnienia w lokalnej sieci.
Allegro również popełnia błędy. Jego posunięcia pokazują wyraźnie, że przepływ użytkowników z jednego serwisu do drugiego należącego do tej samej firmy nie jest prosty. Pracaallegro.pl (http://www.pracaallegro.pl) mimo wsparcia praktycznie nie działa. Wszystkich ofert jest kilkaset, a niektóre branże świecą pustkami. Jak na ogólnopolski portal, mający uznanie milionów użytkowników i zapewnione finansowanie, to bardzo mało. Zmiana branży nie okazała się najlepszym pomysłem. Poszerzanie zasięgu wychodzi im znacznie lepiej.
Rób kopie!
Jedną z największych porażek ostatnich tygodni jest upadek serwisu bookmarkingowego ma.gnolia.com (http://ma.gnolia.com). Serwis działający podobnie do delicious.com zgromadził znaczą liczbę użytkowników, ale w lutym baza danych została zniszczona. Właściciel (serwis był prowadzony przez jedną osobę) robił kopie danych, ale nigdy nie sprawdził, czy są one wykonywane poprawnie. Okazało się, że nawet specjaliści zajmujący się odzyskiwaniem danych nie byli w stanie uratować bazy.
Winny był amatorski hosting oparty na sześciu komputerach Mac (w tym cztery Mac mini przeznaczone dla mniej wymagających użytkowników domowych). Poza sprawdzeniem, czy backup działa, warto zastanowić się nad profesjonalnym hostingiem, a nie własnymi wynalazkami. Zwłaszcza, jeśli serwis zacznie się rozwijać.
Ucz się na błędach
Autorzy wyczaj.to (http://www.wyczaj.to) (wg strony Ewa, Janek i Magda, a w rzeczywistości modele wymyśleni przez Onet) postanowili stworzyć konkurencję dla Wykop.pl (http://www.wykop.pl). Wykop jest popularnym serwisem zbierającym linki do ciekawych stron i jednocześnie klonem amerykańskiego Digg.com (http://www.digg.com). Wyczaj.to odróżnia się od konkurencji tylko jednym: płaci autorom najpopularniejszych linków. Serwis od razu został wyśmiany przez internautów. Powód jest prosty: większość linków to kopie najpopularniejszych stron dodanych na wykop.pl, a wyczaj.to jest idealnym miejscem dla spamerów.
Jak wiadomo, dobrze jest uczyć się na błędach, a najlepiej cudzych. Znacznie wcześniej od wyczaj.pl powstał Gwar.pl (http://www.gwar.pl), który również miał konkurować z wykopem. W tej chwili linki na stronie głównej mają po kilka głosów, a o ilości użytkowników świadczy fakt, że jednym z popularniejszych tagów jest „Indonesia”. Co więcej, strony są tylko bezsensownymi tłumaczeniami dodawanymi przez boty.
Na szczęście internauci są czujni i szybko znajdują oszustwa autorów serwisów. Przykładem może być strona smaker.pl (http://www.smaker.pl) należąca do Interii, która gromadzi przepisy kucharskie. Na początku były one bez zgody autorów kopiowane z innych witryn. Szybko zostało to zauważone, a przepisy zniknęły. Mimo to serwis rozwinął się, ale niesmak po smakerze pozostaje.
Nie rób stron, które nie działają
W sieci regularnie pojawiają się pogłoski o kolejnym „Google-killerze”, czyli wyszukiwarce, która skończy monopol firmy Page’a i Brina. Ostatnie wynalazki to cuil.com (http://www.cuil.com) i accoona.com (http://accoona.com). Są to wyszukiwarki semantyczne, które wedle założeń twórców mają „rozumieć” zadawane pytania, a nie na ślepo przyporządkowywać słowa do treści (tak jak Google). Aby przekonać się o ich skuteczności, wystarczy zrobienie małego testu. Powiedzmy, że chcemy dowiedzieć się jak ma na imię Barack Obama. We wszystkich trzech wyszukiwarkach wpisujemy więc „name of obama”. Google zwraca prawidłową odpowiedź, Accoona – nic wartościowego, a Cuil długo szuka odpowiedzi – w końcu indeksuje 124.426.951.803 stron… Wyniki są chyba oczywiste.
Nieprzemyślanych stron i serwisów jest mnóstwo. Zarzucenie firmowej witryny reklamami (http://rury.com.pl) czy wydanie państwowych pieniędzy na witrynę rodem z lat 90. ubiegłego wieku (http://npw.gov.pl/) nie jest aż tak groźne, jak wydanie milionów na usługę, która od lat działa bardzo dobrze. Pod opieką konkurencji.