Czy warto inwestować w domowy depilator IPL, który wymaga ogromu czasu, dyscypliny i cierpliwości? Po kilku miesiącach testowania Philips Lumea IPL 8000 Series – niestety muszę stwierdzić, że nie. To urządzenie to więcej frustracji niż efektów.
Philips Lumea to jeden z najpopularniejszych domowych sprzętów do fotodepilacji (IPL). Reklamy i opisy producenta obiecują szybką, bezbolesną i skuteczną redukcję owłosienia – bez wychodzenia z domu i bez konieczności regularnego golenia. Brzmi idealnie? Tylko brzmi. Po kilku miesiącach użytkowania Lumei w wersji IPL 8000 Series mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć: to produkt, który rozczarowuje, wymaga ogromnej ilości czasu, a efekty – jeśli się pojawiają – są krótkotrwałe i mało spektakularne.
Muszę przyznać, że urządzenie prezentuje się całkiem dobrze. Wersja IPL 8000 Series jest smukła, poręczna i wygodna w trzymaniu. Plus za prostotę obsługi, czytelne przyciski i intuicyjną konstrukcję. Niestety, na tym pochwały się kończą.
W trakcie zabiegów Lumea szybko się nagrzewa – konieczne są przerwy, które jeszcze bardziej wydłużają cały proces. Na dodatek, czas potrzebny na wykonanie jednej sesji to coś zupełnie innego niż obiecuje producent. Zabieg na nogi? Zamiast obiecywanych 8 minut – rzeczywistość to 2–3 godziny. Pachy? Zamiast półtorej minuty – co najmniej 5. A jeśli chcesz depilować też twarz – musisz zarezerwować sobie… pół dnia.
Według instrukcji, pierwsze 4–5 zabiegów wykonujemy co dwa tygodnie, a następnie przechodzimy do tzw. fazy podtrzymującej, wykonywanej raz w miesiącu. Problem polega na tym, że… ta druga faza po prostu nie działa. Włosy odrastają tak szybko, jakby wcześniejsze zabiegi nigdy nie były wykonywane.
Skuteczność urządzenia okazuje się bardzo niska, nawet przy idealnych warunkach – jasnej skórze i ciemnych włosach, czyli scenariuszu, do którego Lumea jest najlepiej przystosowana. Włosy odrastają, choć wolniej – ale o trwałym efekcie można zapomnieć. Golenie wciąż jest konieczne, choć rzadziej. Tyle że to zupełnie mija się z celem zakupu tego urządzenia.
Zabiegi są nie tylko długie i monotonne, ale potrafią też… boleć. Mimo że producent zapewnia o „bezbolesności” technologii IPL, wrażliwe miejsca – jak pachy – bywają narażone na nieprzyjemne pieczenie i wręcz uczucie delikatnych oparzeń. Trudno to nazwać komfortowym doświadczeniem.
Co więcej, korzystanie z urządzenia wymaga totalnej dyscypliny. Pominięcie jednego zabiegu może cofnąć efekt poprzednich. To ogromne rozczarowanie, biorąc pod uwagę czas, wysiłek i nadzieję, które wkłada się w całą kurację.
Philips Lumea IPL 8000 Series to urządzenie, które z pozoru wydaje się rewolucyjne. Jednak rzeczywistość szybko weryfikuje entuzjazm. Przy minimalnych efektach i konieczności poświęcania kilku godzin co dwa tygodnie, trudno mówić o „domowym luksusie” – raczej o udręce. Powyższe problemy powodują zarazem, że bezzasadne staje się pisanie o innych aspektach urządzenia, jak optymalizacji za pomocą aplikacji.
Jeśli masz nadzieję, że Lumea całkowicie rozwiąże problem niechcianego owłosienia – nie ma co na to liczyć. Jeśli liczysz na wygodę – czeka cię żmudna, czasochłonna procedura, którą trzeba powtarzać w nieskończoność. A jeśli chcesz oszczędzić – lepiej zainwestuj w profesjonalny zabieg laserowy lub… dobry krem do depilacji.
Specyfikacja
- CENA 1 799 PLN
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Philips Lumea IPL 8000 Series to jedno z tych urządzeń, które obiecują wiele, ale rzeczywistość okazuje się daleka od oczekiwań.
Plusy
Estetyczny, smukły design. Brak konieczności kupowania dodatkowych akcesoriów. Delikatne spowolnienie odrastania włosków przy bardzo systematycznym stosowaniu.
Minusy
Niezadowalające efekty – włosy nadal odrastają mimo długotrwałego stosowania. Nieskuteczna „faza podtrzymująca”. Czasochłonny i męczący proces. Urządzenie nagrzewa się i wymaga przerw w trakcie zabiegu. Błędne deklaracje producenta odnośnie czasu zabiegu. Nieprzyjemne odczucia podczas użytkowania. Koszt nieadekwatny do rezultatów.