Nie każdy sprzęt kuchenny, który zdobywa popularność w mediach społecznościowych, faktycznie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Maszyna Ninja Creami Deluxe miała być rewolucją – urządzeniem, które z dowolnych składników przygotuje lody, sorbety czy mrożone napoje, i to bez czasochłonnego kręcenia czy skomplikowanych baz. Wystarczy zamrozić ulubione składniki w dołączonym pojemniku, umieścić go w urządzeniu, a resztą zajmą się ostrza. Brzmi jak magia, prawda? Niestety, rzeczywistość okazuje się znacznie mniej efektowna.
Ninja Creami Deluxe to rozwinięcie wcześniejszej wersji urządzenia. Producent rozszerzył liczbę programów z siedmiu do jedenastu, dodając m.in. tryb slushy, włoskich lodów, mrożonego napoju czy Creamiccino. Pojemniki mają teraz większą pojemność (ok. 700 ml), a całość obsługiwana jest za pomocą prostego panelu z przyciskami programów.
Mechanizm działania przypomina profesjonalne Pacojety – ostrze powoli wnika w zamrożoną masę, „skrawając” ją na mikroskopijne cząsteczki i tym samym nadając deserowi kremową konsystencję. W teorii daje to możliwość przygotowania lodów owocowych, sorbetów czy shake’ów bez skomplikowanej bazy. W praktyce wymaga jednak wcześniejszego mrożenia składników przez minimum 24 godziny.
Aby sprawdzić możliwości Ninja Creami, przygotowałem kilka deserów według przepisów producenta: sorbet jagodowy, sorbet pina colada (ananas, banan, śmietanka, likier coquito), lody waniliowe, koktajl mango-kokos.
Rezultaty były nierówne. Sorbet jagodowy wyszedł suchy i grudkowaty, a ponowne „przepuszczenie” masy przez urządzenie nie poprawiło sytuacji. Lody waniliowe miały sypką, dziwnie sklejającą się konsystencję – przypominały raczej modę sprzed lat w stylu Dippin’ Dots niż klasyczne gałki lodów. Z kolei koktajl mango-kokos zamiast lekkiego napoju z kruszonym lodem wyszedł kremowy, co kompletnie rozmijało się z oczekiwaniami. Najlepiej wypadła wariacja pina colada – efekt był zbliżony do sorbetu, choć z wyczuwalnymi grudkami banana.
Ninja Creami Deluxe to urządzenie duże i ciężkie – mierzy prawie 41 cm wysokości i waży ponad 6,5 kg. Zajmuje sporo miejsca na blacie i raczej trudno traktować je jako dyskretne akcesorium kuchenne. Do tego dochodzi głośność – podczas pracy urządzenie wydaje piskliwy dźwięk przypominający piłę tarczową, znacznie bardziej irytujący niż jednostajne buczenie tradycyjnych maszyn do lodów.
Obsługa również nie należy do intuicyjnych. Montaż misy i blokady pokrywy bywa frustrujący, a instalacja ostrza wymaga chwytania za jego ostre krawędzie. Z czasem można się przyzwyczaić, ale trudno mówić tu o wygodzie.
Ninja Creami Deluxe obiecuje bardzo dużo, ale dostarcza niewiele. Rezultaty deserów są niespójne, konsystencje często odbiegają od oczekiwań, a obsługa i hałaśliwość urządzenia zniechęcają do codziennego używania. Choć w teorii daje spore pole do eksperymentów, w praktyce szybciej i taniej osiągniemy lepsze efekty klasyczną maszyną do lodów.
Specyfikacja
- CENA 1 149 PLN
- MOC 800 W
- POJEMNOŚĆ 680 ml
- WYMIARY 40,5 x 27 x 16,5 cm
- WAGA 6,6 kg
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Creami Deluxe to ciekawostka, która dobrze wygląda na TikToku, ale w kuchni szybko rozczarowuje. Lepszym wyborem będzie klasyczna, sprawdzona maszyna do lodów, tańsza i bardziej przewidywalna.
Plusy
Możliwość eksperymentowania z nietypowymi składnikami. Większa liczba programów niż w poprzedniej wersji. Elementy nadają się do mycia w zmywarce.
Minusy
Duże gabaryty i waga. Głośna praca. Kłopotliwy montaż i obsługa. Wysoka cena w stosunku do jakości efektów.