Google już dawno stało się czymś więcej niż tylko wyszukiwarką internetową. Spod jej skrzydła wyszły chociażby poczta Gmail i Google Maps, bez których trudno byłoby sobie wyobrazić funkcjonowanie w sieci. Swego czasu fi rma podjęła się próby zamachu na Apple tworząc system operacyjny na urządzenia mobilne o wdzięcznej nazwie Android. Dzisiaj staje on na równi z iOS, który uchodzi przecież za najlepszy tego rodzaju system na świecie.
Od kilku miesięcy krążyły jednak nowe pogłoski. Google przygotowuje swoją własną sieć społecznościową o nazwie Google+. Na wieść o tej rewelacji portale takie jak Twitter, MySpace, czy nawet wszechmocny Facebook zadrżały w posadach. Wiele osób twierdzi, iż nowy gracz nie ma szans w starciu ze swoimi rywalami, ale czy na pewno?
Google posiada wszak multimedialne wsparcie dla wszystkiego. W ich polu supremacji znajdują się takie rzeczy jak telefonia komórkowa, nawigacja satelitarna, mapy, poczta elektroniczna, czy przeglądarka Chrome. Kiedy ktoś trzyma w garści tyle kluczowych dla nowoczesnego świata atutów, pewne jest to, że w końcu stworzy coś unifi kującego wszystkie te genialne wynalazki w jeden. To zupełnie tak jakby Google grało w szachy posiadając co najmniej 8 wież, 4 laufrów, 2 królowe i Garry Kasparova w narożniku. Po prostu nie da się wygrać.
Kiedy ukazała się wersja beta nowej sieci, ludzie przecierali oczy ze zdziwienia. Po pierwsze tylko wybrana rzesza osób mogła korzystać z G+ z uwagi na ograniczone możliwości sprzętowe i chęć sprawdzenia przez Google pełnej funkcjonalności jeszcze przed oficjalną premierą. Kolejnym enigmatycznym elementem był layout, który bardzo przypomina ten znany z Facebooka. W mojej jednak opinii jest on bardziej przejrzysty i intuicyjny, choć z drugiej strony odrobinę za pusty (i jak tu dogodzić użytkownikom?).
W czym zatem Google+ ma być lepsze od dwóch największych sieci społecznościowych na świecie? W tym, że zawarło najlepsze elementy światów Facebooka i Twittera, dodając kilka genialnych rozwiązań, które wszyscy zawsze chcieli mieć.
Pomysłem, na którym opierają się pozostałe rozwiązania G+ są tak zwane „Kręgi”. Funkcja ta działa na zasadzie koszyka, do którego wrzucamy konkretnych przyjaciół mających „wspólne cokolwiek”. Może to być krąg ludzi z pracy, rodziny, fanów tajskiego porno, komiksów ?Kajko i Kokosza? oraz wielu innych. Dyskusje osób w danym kręgu są zamknięte dla reszty naszych znajomych i tu właśnie Google upatruje swojej szansy na sukces. Sieć ta jest bowiem dużo bardziej osobista niż chociażby Facebook.
We wspomnianych „Kręgach” dana grupa osób ma możliwość dyskutowania o tylko im znanych tematach. Podobnie sprawa się ma z dystrybucją zdjęć. Inaczej niż na portalu Zuckerberga, w Google+ będzie można udostępniać konkretne zdjęcia w przewidzianych kręgach znajomych tak, aby przypadkiem twoi rodzice nie zobaczyli cię paradującego w sukience na deskach teatru.
Kolejnym dużym elementem tej układanki są ?Spotkania?. Za pośrednictwem tego kanału będziemy mogli prowadzić video rozmowy nawet z 10 osobami jednocześnie. Istnieje też możliwość prezentowania tam, dajmy na to, filmu z YouTube, który pojawi się nie tylko u nas, ale i na ekranie naszego rozmówcy.
Wielu użytkowników chwali sobie również nową wyszukiwarkę ?Sparks?, która po wpisaniu jakiegokolwiek hasła, tworzy w naszym profilu pole zainteresowania, które będzie nas informowało o najnowszych wpisach w sieci na ten temat. Jeśli zatem jesteśmy zainteresowani tatuażami to wystarczy wpisać takie hasło w wyszukiwarce, aby dostawać powiadomienia o najnowszych doniesieniach ze świata „dziar”.
Równie duże pomysły trafiły do aplikacji na smartphona. Poza wieloosobowym chatem, jaki będziemy mogli prowadzić ze znajomymi i geolokalizacją, umożliwiono nam automatyczne zamieszczanie zdjęć na profilu. Kiedy tylko zrobimy fotkę naszym aparatem zdjęcie automatycznie trafi do publicznego folderu na stronie, gdzie będziemy je potem mogli ograniczyć do konkretnego kręgu znajomych.
Prawdziwym ciosem w serce dla Twittera jest funkcja Google+, która umożliwia śledzenie publicznych wypowiedzi i aktywności danego użytkownika. Czyli tego, czym zajmuje się ?ćwierkający ptaszek?. Jeśli chcemy śledzić kogoś publiczne poczynania bez jego wiedzy, jest to również możliwe. Co więcej dana osoba nie musi się na to nawet godzić i odwzajemniać tym samym.
Istnieje jeszcze mnóstwo innych funkcji Google+ na opisanie których po prostu nie mamy miejsca, ale niech to co znajduje się powyżej, świadczy o potencjale nowej sieci. Póki co trzeba otrzymać specjalne zaproszenie, aby wziąć udział w testach. Niedługo jednak G+ startuje w pełnej krasie i dopiero wtedy przekonamy się, czy jesteśmy świadkami początku końca Facebooka.
WWW.GOOGLE.COM/+, DARMOWA
Specyfikacja
RODZAJ SERWISU sieć społecznościowa
KONKURENCJA Facebook, Twitter, MySpace
KLUCZOWE ELEMENTY Kręgi, Spotkania, Sparks