Mortal Kombat 11 wprowadził powiew świeżości do kultowej serii, chociaż niektóre decyzje deweloperów nie spodobały się jej fanom – do obsady nie załapało się kilku uwielbianych bohaterów, a Wieże Czasu wystawiały cierpliwość graczy na próbę. Odniosłem wrażenie, że Aftermath i towarzyszący mu darmowy patch to swoiste oczko puszczone w stronę weteranów serii i potwierdzenie, że „jedenastka” to wciąż stare, dobre MK, które pamiętamy sprzed lat.
DLC dodaje pięć kolejnych rozdziałów kampanii zatytułowanych Następstwa; można w nie zagrać niezależnie od tego, czy ukończyliśmy podstawowy tryb fabularny. Historia rozpoczyna się w momencie zakończenia opowieści z MK11: Liu Kang zostaje nowym władcą czasu, jednak przywrócenie historii na właściwe tory okazuje się niemożliwe. Aby naprawić zło wyrządzone przez szaloną boginię Kronikę, bohater musi zawrzeć niełatwy sojusz z jednym z najgroźniejszych złoczyńców uniwersum Mortal Kombat, czarnoksiężnikiem Shang Tsungiem.
Następstwa składają się z serii walk, pomiędzy którymi oglądamy efektowne, acz długie przerywniki filmowe. Spragniony rozwałki, przełączyłem się w tryb klasycznych Wież, by sprawdzić, jak gra się nowymi wojownikami. Aftermath dodaje ich troje: boga wiatru Fujina, shokańską królową Sheevę i… RoboCopa, dumnie dołączającego do innych gościnnych herosów z „jedenastki”: Terminatora, Jokera i Spawna.
Każdy spośród bohaterów charakteryzuje się nieco innym stylem walki: Fujin stawia na szybkość i mobilność, a w jego arsenale znajduje się sporo krótkich, ale zabójczych kombosów. Jego przeciwieństwem jest Sheeva, czterorękie wcielenie destrukcji, skacząca po powalonych oponentach i przysmażająca ich ciskanymi z dystansu kulami ognia. RoboCop, jak przystało na futurystycznego cyberpolicjanta, korzysta przede wszystkim z różnego rodzaju pistoletów i karabinów.
Wszyscy nowi Kombatanci potrafią zakończyć walkę efektownymi, krwawymi Fatality, ciosami Brutality lub… mocą przyjaźni. Trudno pisać o Aftermath bez wspomnienia o wydanej równolegle z nim, darmowej łatce dla posiadaczy podstawowej kampanii. Dodaje ona cztery areny i znane z poprzednich odsłon Stage Fatalities – finiszery wykorzystujące, hmm, elementy środowiska. Najlepiej widać to na przykładzie Dead Pool (tego z MKII), gdzie możemy zwieńczyć walkę poprzez nabicie delikwenta na hak i zanurzenie go w zbiorniku pełnym żrącego kwasu. Na razie jedynie trzy areny mają takie „efekty specjalne” – liczę na kolejne.
Miłośnicy nieco bardziej pokojowego załatwiania spraw ucieszą się natomiast z powrotu… Friendships. Tak, znane z klasycznej trylogii, wesołe zamienniki Fatality również stały się częścią bezpłatnego patcha. Niektóre z nich są naprawdę absurdalne: Sub-Zero zamienia się w sprzedawcę lodów, Noob Saibot skacze na skakance, Kano grilluje, a Kitana… cóż, nie chcę psuć niespodzianki, dlatego powiem jedynie, że jej przyjazny finisher wiąże się z gościnnym występem jednej z najbardziej wyczekiwanych postaci w MK11. Poprawne wykonanie Friendships daje punkty w trybach Wież, co pozwala urozmaicić rozgrywkę – teraz dla odmiany możemy od czasu do czasu zaprzyjaźnić się z naszym oponentem, a nie tylko wypruwać mu wnętrzności.
Premiera Aftermath nie obyła się bez kontrowersji. Tym razem poszło o cenę DLC: samodzielnie kosztuje ono 160-170 PLN w zależności od platformy, czyli niemal tyle, co podstawa. Oliwy do ognia dodał fakt, że dla nowych odbiorców przygotowana została Kolekcja Mortal Kombat 11, zawierająca MK11, dodatek Kombat Pack i Aftermath, a to wszystko za 250 PLN. Posiadacze podstawowej wersji mogli poczuć się zatem niedocenieni. 3-godzinna kontynuacja kampanii i trzech herosów za 160 PLN to kolejny dowód na to, że gatunek bijatyk jest jednym z najbardziej obarczonych naciąganiem fanów na duże wydatki.
Jeśli kasa nie gra dla ciebie tak dużej roli, warto zapoznać się z dodatkiem do MK11 – zawiera on sporo wciągającej, rozkosznie krwawej zawartości do odkrycia. Niezdecydowani mogą na razie pozostać przy darmowym patchu – nowe areny i finiszery na pewno ich usatysfakcjonują, a Aftermath z pewnością trafi za jakiś czas na potrzebną promocję.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Aftermath to godna kontynuacja historii przedstawionej w MK11 i piękny, chociaż drogi prezent dla fanów serii.
Plusy
Pięć dodatkowych rozdziałów kampanii. Trzej nowi, zróżnicowani bohaterowie. Dużo zawartości w bezpłatnym patchu.
Minusy
Nieadekwatna cena do zawartości.