Właściciele programów partnerskich obiecują złote góry otrzymane bez żadnego wysiłku z tzw. drugiego poziomu. Tylko czy to rzeczywiście ma sens?
Programy partnerskie to forma zarobku oparta na promowaniu produktu lub usługi firmy w zamian za prowizję od sprzedaży lub polecenie klienta. Taka prowizja to zwykle kilkadziesiąt procent ceny towaru lub usługi. Często możemy również dostać mniejszą prowizję od kolejnych zakupów poleconej osoby. W przeciwieństwie do zwykłej {link_wew 6224}reklamy{/link_wew}, partner (czyli osoba promująca) może polecać produkt na wiele sposobów: od umieszczenia bannera na stronie przez pisanie i pozycjonowanie opisujących go artykułów do tworzenia całych serwisów przygotowanych do promocji.
Czym jest drugi poziom?
Część programów partnerskich oferuje dodatkowe źródło dochodów, tzw. drugi poziom. Oprócz polecenia czytelnikom naszej strony produktu możemy również zachęcić ich do dołączenia do programu jako partnerzy. Jeśli polecony przez nas partner znajdzie kupca, również my dostaniemy drobną prowizję od sprzedaży (rzędu kilku lub kilkunastu procent). W niektórych programach dostaniemy prowizję za samo znalezienie nowego sprzedającego (np. LinkLift). W Polsce funkcjonuje ponad 100 dwupoziomowych programów partnerskich, a ich liczba stale rośnie. Często związane są ze sklepami internetowymi oraz branżami, w których standardem są wysokie prowizje (e-booki, gadżety, produkty finansowe).
Możemy znaleźć kilkadziesiąt programów, w których poziomów jest więcej niż dwa. Oznacza to, że zarabiamy nie tylko na prowizji swojej i poleconego partnera, ale również od osób poleconych przez partnera. Każdy kolejny poziom oznacza zarobki od całej utworzonej w ten sposób „piramidy” partnerów. Największe programy partnerskie mają więcej niż 5 poziomów (VIVETIA, Call.pl), ale zwykle jest ich od dwóch do czterech (Aukcje Kredytowe, mBank).
Przy większej liczbie poziomów program partnerski przekształca się w marketing wielopoziomowy (multi-level marketing – MLM). W takim modelu często możemy nabyć produkt z kilkudziesięcioprocentową zniżką. Sprzedajemy go osobom z kolejnego poziomu (nadal poniżej wartości rynkowej, ale z prowizją) lub po cenie rynkowej odbiorcom końcowym. Taka forma często dotyczy produktów, które są używane przez samych sprzedających (kosmetyki, produkty związane ze zdrowiem – np. CallVita), chociaż nie jest to regułą. MLM w Internecie nie jest jednak tak popularny jak w świecie realnym.
Czy drugi poziom jest taki idealny?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że drugi poziom to doskonałe źródło dochodu. Wciągamy do systemu kilkanaście, cieszymy się pieniędzmi zarobionymi dzięki ich pracy, a sami możemy zająć się czym innym. W opisach programów partnerskich mowa jest zwykle o stałym dochodzie pasywnym, który z każdego uczyni milionera. Niestety w praktyce wygląda to zdecydowanie gorzej.
Pierwszy błąd, który popełniają osoby chcące osiągnąć wysoki dochód pasywny to założenie, że każda z poleconych osób będzie dla nas zarabiać. Tymczasem większość z nich zniechęci się po kilku dniach lub tygodniach, podczas których nie zarobi nic. Na takich „martwych duszach” nie zarobimy ani grosza. Tylko część z tych, którzy przetrwają pierwszy okres zarobi minimalną kwotę pozwalającą na wypłatę prowizji (zwykle 50 – 200 złotych). Liczba partnerów z drugiego poziomu, którzy będą dla nas zarabiać wzrasta więc o liczbę „martwych dusz”.
Ile ich jest? Osoby angażujące się w programy partnerskie szacują, że przed zarobieniem jakichkolwiek pieniędzy rezygnuje 80-90% poleconych. Według różnych źródeł, prawdopodobnie również w zależności od konkretnego programu, od 10 do 30 procent z tych, którzy pozostali zarabia kwotę wystarczającą do comiesięcznej wypłaty.
Ile osób da nam 1000 złotych?
Przyjmijmy więc optymistycznie, że minimalna kwota do wypłaty to 100 złotych, 85% osób nie zarobi nic, a 20% z pozostałych co miesiąc zarobi wystarczającą kwotę do wypłaty. W takiej sytuacji tylko 3% (0,15 * 0,2) partnerów z naszego drugiego poziomu zarobi 100 złotych miesięcznie. Wartość ta jest przybliżona, ale należy założyć, że rząd zgadza się z rzeczywistością – potrzebujemy kilkudziesięciu osób (w przykładzie ponad 30), żeby trafić na zarabiającą. Należy przy tym zauważyć, że my dostaniemy tylko pewien procent od jej dochodu. Załóżmy, że jest to 20%, więc od każdego zarabiającego partnera dostajemy 20 złotych miesięcznie.
1000 złotych miesięcznie to kwota uznawana za wysoką w polskich programach partnerskich, jeśli opieramy się tylko na prowizjach z samodzielnie poleconych klientów. Aby osiągnąć taką samą kwotę potrzebujemy 50 zarabiających partnerów drugiego poziomu. Pamiętajmy, że stanowią oni tylko kilka procent (w przykładzie 3) wszystkich, którym poleciliśmy program. Oznacza to, że musielibyśmy zebrać ponad 1500 osób, aby zapewniły nam stały, pasywny dochód 1000 złotych miesięcznie. W dodatku przy bardzo optymistycznych założeniach!
Czy potrzebujemy „przeciętniaków”?
Tymczasem liczba wszystkich zarejestrowanych partnerów w największych programach to kilkanaście lub ponad 20 tysięcy (Złote Myśli, Nextranet.pl) osób. Jak widać, w celu zarobienia 1000 złotych z samego drugiego poziomu musielibyśmy wprowadzić do danego programu znaczną część wszystkich jego partnerów. Wygląda to na zadanie trudniejsze niż zarobienie tej samej kwoty poprzez zwykłą promocję produktów firmy.
W obliczeniach zakładaliśmy, że uda nam się pozyskać jedynie przeciętnych partnerów. Może się jednak zdarzyć, że uda nam się zwerbować doskonałego sprzedawcę, który w pojedynkę zarobi dla nas więcej niż kilkudziesięciu „średniaków”. Niestety szanse na to są nikłe.
Co może pójść nie tak?
Zdobycie wartościowego partnera z niższego poziomu wcale nie jest proste. Taka osoba musi rozsądnie podejść do sprzedaży, wiedzieć, że zarabianie na programach partnerskich wymaga pracy i zarejestrować się z naszego polecenia. Prawdopodobnie nie uda się pozyskać jej przez wpis na blogu albo mailing, gdyż sama zainteresuje się różnymi programami i skorzysta z porównywarki lub zarejestruje się bezpośrednio na stronie.
Z powodu wielu miejsc, w których dobrze zarabiający partner z niższego poziomu może zarejestrować się samodzielnie, nie należy zbyt optymistycznie zakładać, że uda nam się trafić na świetnie zarabiającego partnera. A co z edukacją partnerów z niższego poziomu?
Nawet jeśli sami zarabiamy nieźle i chcielibyśmy powiedzieć jak to robimy osobom znajdującym się pod nami, jest to niemożliwe. Programy pozwalające na kontakt z partnerami albo chociaż poznanie ich identyfikatorów czy e-maili to rzadkość. Wyjątkiem jest np. Klub Zixo, w którym prowadzimy „własny” sklep internetowy.
Właściciele programów partnerskich mogą nie być zainteresowani takim rozwiązaniem. Sami wysyłają e-maile z poradami o sprzedaży, a nierzadko obok głównej działalności sprzedają materiały mające pomóc w sprzedaży. Jako że większość zarejestrowanych i tak nie zarabia nic, to sprzedaż poradników może nieco powiększyć dochód.
Sami partnerzy nie muszą nawet wiedzieć, że do programu trafili z czyjegoś polecenia (np. przez przypadkowo kliknięty link referencyjny). W związku z tym mogą potraktować kontakt z partnerem jako spam czy próbę oszustwa i wcale nie chcieć edukować się w sprzedaży.
Tylko dodatek?
Problem ze znalezieniem dobrze zarabiającego partnera z drugiego poziomu potwierdza Damian Daszkiewicz, manager programu partnerskiego MapaZdrowia. Tylko jednemu z partnerów MapyZdrowia udało się zarobić więcej na drugim poziomie niż na własnych poleceniach (http://www.damiandaszkiewicz.pl/2010/01/30/cala-prawda-o-drugim-poziomie/). Pokazuje on również, że im wyższe zarobki partnera, tym mniejsza szansa, że partner zarejestrował się z czyjegoś polecenia.
Szacunki poparte praktyką osób korzystających z programów partnerskich pokazują, że zarobienie rozsądnych pieniędzy na drugim poziomie programów partnerskich jest trudne. Zwykle taki dochód stanowi kilka procent zarobku własnego. Drugi poziom należy więc traktować jedynie jako dodatek, a nie idealne źródło pasywnego dochodu. Bez względu na to, co obiecują osoby szukające partnerów z drugiego poziomu.