Z Jakubem Śpiewakiem z fundacji Kidprotect.pl rozmawia Piotr Perka.
Jak to się stało, że zająłeś się ochroną dzieci w internecie?
To był przypadek. Wiele lat temu otrzymałem e-maila z ofertą sprzedaży pornografii dziecięcej. Przekazałem sprawę policji, sprzedawcę udało się zatrzymać. Policjanci powiedzieli mi wówczas, że przydałaby się instytucja, która wspierałaby ich w tropieniu przypadków molestowania dzieci w internecie. Gdy przygotowywałem się do założenia fundacji i uczyłem się o różnych zagrożeniach, dotarło do mnie, że tych zagrożeń w internecie czyha na dzieci naprawdę sporo.
Gdy zastanawialiśmy się nad formułą funkcjonowania fundacji, doszliśmy do wniosku, że nie ograniczymy się tylko do pomagania policji w ściganiu sprawców rozpowszechniania pornografii dziecięcej, ale głównie skupimy się na bardzo ważnej kwestii, czyli na profilaktyce. Jako fundacja, od początku kładliśmy duży nacisk na edukację. Od początku też mieliśmy obawy, że jeśli będziemy chodzić po domach i mówić o zagrożeniach, to rodzice zabronią dzieciom korzystania z internetu, a nie to było naszym celem. Internet jest świetnym narzędziem, i nie ma sensu obrażanie się na narzędzie, bo np. takim nożem, który też jest narzędziem, można pokroić chleb, ale można też kogoś zabić.
Jako fundacja uczymy rodziców i nauczycieli, jak bezpiecznie korzystać z internetu, uczymy też dzieci reguł bezpiecznego korzystania z sieci. Jednakże musimy pamiętać, by do dzieci nie mówić o zagrożeniach, gdyż nie można ich straszyć.
Jakie zagrożenia czekają na dzieci, które korzystają z internetu?
Ze względu na ich różnorodność myślę, że najprościej byłoby je skategoryzować. Jedna kategoria to zagrożenia związane ze szkodliwymi treściami, które tak nagminnie występują w internecie. Prawdę powiedziawszy to treści, które mają prawo tam się znajdować, gdyż jeśli dorośli chcą sobie je oglądać, to ich sprawa. Nie chodzi o to, byśmy robili cenzurę internetu, ale niektóre treści nie są przeznaczone dla dzieci, które nie powinny mieć do nich dostępu. Są też treści, których w internecie być nie powinno, np. treści mówiące o rasizmie i ksenofobii. Znaleźliśmy kiedyś stronę przeznaczoną dla dzieci (także w języku polskim), założoną przez jedną z milicji obywatelskich. Nam milicja kojarzy się z czasami PRL-u, tymczasem w USA są to ultraprawicowe paramilitarne bojówki i później okazało się, że z tej milicji wywodził się sprawca zamachu w Oklahomie.
W internecie spotykamy też różne formy manipulowania dziećmi. Dopuszczają się ich przedstawiciele sekt, psychopaci czy pedofile. Znana jest historia mężczyzny, który w Warszawie namawiał dzieci do popełniania samobójstw.
Ochrona przed zagrożeniami nie może polegać jedynie na rozwiązaniach informatycznych, przynajmniej obecnie nie ma bowiem skutecznej metody weryfikacji wieku internauty. Co należy w takim razie robić? Uczyć rodziców. Bo głównym problemem jest to, że dzieci korzystają z internetu bez kontroli.
Czy to znaczy, że powinniśmy śledzić to, co dzieci robią w internecie?
To jest problem. Musimy pamiętać, że im bardziej czegoś dzieciom zakazujemy, tym chętniej będą to robić. Wszak najbardziej smakuje zakazany owoc. Konfrontacja to nie najlepsza metoda wychowawcza, a tutaj rodzice wchodzą z dziećmi w konfrontacje na polu komputerowym, gdzie dziecko na ogół jest od nich lepsze. O ile nie miało pecha urodzić się w rodzinie informatyka, to korzysta z internetu sprawniej niż rodzice. Rady, które dajemy rodzicom, nie wymagają od nich żadnych umiejętność informatycznych. Ostrzegamy przed uzależnieniem od internetu i komputerów, ale też uczulamy na przestępczość, której sprawcami są dzieci. Radzimy, by komputer ustawić we wspólnej, dostępnej dla wszystkich części mieszkania, interesować się tym, co robi dziecko. Przypominamy, by nie karać dziecka, gdy przychodzi do rodziców z problemem. Często rodzic rozkazuje siedzącemu przy internecie dziecku: „Mów natychmiast, co tam robisz” – efekt jest przeciwny od zamierzonego. Zdecydowanie lepiej jest powiedzieć: „Naucz mnie internetu”. Dzieci z chęcią nauczą rodziców, a my dowiemy się, co interesuje w sieci nasze dzieci. Uczulamy też rodziców, by nie bali się szukać pomocy, dzwonili do organizacji, które zajmują się dziećmi. Na szczęście rodzice coraz częściej korzystają z tej możliwości.
W jaki sposób Kidprotect.pl chroni dzieci i pomaga im?
Tutaj trochę podzieliśmy się zadaniami z zaprzyjaźnioną „Fundacją Dzieci Niczyje” – tam zgłaszają się dzieci. Natomiast do nas trafiają zgłoszenia dorosłych o różnego rodzaju nadużyciach z udziałem dzieci. Pomocą zawsze służy nasz Hotline.
Prócz tego współpracujemy z serwisami i portalami. Przykładowo, obecnie wspólnie z Czaterią uruchomiliśmy projekt, który umożliwia zapisywanie rozmowy na czacie, która przestraszy lub zaniepokoi uczestniczące w niej dziecko. Będzie ono mieć możliwość wysłania takiej rozmowy do nas. Wówczas zdecydujemy, co z tym zgłoszeniem zrobić, czy przesłać je policji.
Bardzo ściśle współpracujemy też z portalem Epuls.pl. To miejsce, gdzie dzieciaki wchodzą nagminnie. Stworzyliśmy tam zakładkę „Bezpieczeństwo”, w której umieściliśmy wiele porad na temat bezpieczeństwa. Na portalu można zadać pytanie i uzyskać odpowiedź. Z Epulsem organizujemy też konkursy dla dzieci. Mamy już za sobą konkurs rysunkowy, w którym trzeba było narysować tapety (oczywiście o tematyce bezpieczeństwa). Natomiast ostatnio zorganizowaliśmy konkurs, w którym trzeba było napisać opowiadanie na temat cyberprzemocy. Tutaj postanowiliśmy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: z reguły dzieci nie potrafią pisać, więc nie był to konkurs rysunkowy, postawiliśmy też warunek, że w opowiadaniu nie może być błędów ortograficznych. Muszę przyznać, że ten konkurs był dla mnie przerażający. Jedne opowiadania były gorsze, inne lepsze, natomiast wszystkie dotyczyły przemocy na tle seksualnym. Bardzo dużo było opowiadań, w których agresorkami były dziewczynki. Znajduje to odbicie w badaniach, które mówią, że obecnie wzrost przestępczości wśród nieletnich chłopców jest kilkunastoprocentowy, natomiast wśród dziewcząt aż kilkusetprocentowy. Mamy też coraz więcej zgłoszeń spraw, w których sprawczyniami są dziewczyny.
Rozpoczęliśmy też współpracę z Naszą-klasą, na razie możemy liczyć na ich pomoc przy różnych interwencjach, choć tutaj także jesteśmy na etapie przygotowywania materiałów informacyjnych o bezpieczeństwie.
Jakie zgłoszenia do Was trafiają i jaki mają charakter?
W Hotlinie mamy zgłoszenia dotyczące głównie pornografii dziecięcej czy molestowania seksualnego dzieci, choć coraz częściej zgłaszane są przypadki ogólnie związane z internetem. Ostatnio ktoś na jakimś portalu wrzucił odnośniki do zdjęć pornograficznych z udziałem dzieci. W dwa dni miałem około 50 zgłoszeń dotyczących tej jednej sprawy, a wiem, że nie tylko my je otrzymaliśmy. To oznacza, że tyle osób poczuło potrzebę zareagowania.
Czy to oznacza, że świadomość zagrożeń rośnie?
W praktyce różnie to wygląda, chociaż zgłoszeń jest coraz więcej. Natomiast ostatnio obserwujemy nasilenie zjawiska cyberprzemocy, czyli przemocy wobec dzieci z użyciem internetu. Nie spotkałem jeszcze szkoły, a prowadzę dużo szkoleń, w której nie byłoby to problemem. Łatwiej jest na blogu obrazić kogoś z użyciem wulgarnych słów, niż to samo powiedzieć mu prosto w twarz. Dzieci czują się w internecie anonimowe, a anonimowość sprawia, że pozwalają sobie na dużo więcej, niż normalnie. Zresztą także do wielu dorosłych jeszcze nie dotarło, że anonimowość w internecie to ułuda. Z naszego punktu widzenia to dobrze, dzięki temu nasza praca jest łatwiejsza.
Otrzymujemy też dużo zgłoszeń od rodziców, których coś zaniepokoiło w serwisach, które odwiedzają. Choć tutaj także obserwujemy zmianę, bo coraz częściej na sygnały rodziców reagują administratorzy. Kiedyś być może nie byli świadomi, jak bardzo istotne są takie zgłoszenia, stąd rodzice prosili nas o interwencję. Teraz takie wstawiennictwo nie jest już tak bardzo potrzebne.
Czego dotyczy inicjatywa Strony Przyjazne Dzieciom?
Doszliśmy do wniosku, że lepiej jest pokazywać strony na które dziecko może wchodzić, niż wskazywać te, które nie są dla niego odpowiednie. Jeśli powiemy dziecku „Nie wchodź na takie strony”, to na pewno na nie wejdzie. Stąd pomysł certyfikatu stron bezpiecznych dla dzieci, stron, które uważamy za wartościowe dla dzieci, stron, które warto promować.
Założenie certyfikatu było takie, że strona nie może zawierać żadnych treści szkodliwych. O tym, czy tak jest decydujemy my. Jednym z wymogów, który postawiliśmy, jest pełna kontrola nad treścią. Dlatego nie bierzemy pod uwagę stron, które zawierają systemy wymiany banerów, gdyż wówczas administrator traci kontrolę nad tym, co się pojawia na stronie. Jeśli strona starająca się o certyfikat budzi nasze wątpliwości, mówimy o tym właścicielowi, który decyduje, czy chce dostosować ją do naszych wymogów i otrzymać certyfikat, czy z niego rezygnuje. Prawidłowy certyfikat jest wyposażony w odnośnik prowadzący do potwierdzenia. Kliknięcie certyfikatu powinno przekierować internautę na stronę z informacjami o tej witrynie, na której znajdują się informacje, że certyfikat został przyznany i że jest on aktywny. Certyfikat wyświetlany jest z naszego serwera, więc jeśli strona przestaje spełniać wymogi, mamy możliwość zawieszenia certyfikatu. Nie jest tak, że przyznaliśmy certyfikat i nic dalej z tym nie robimy. Strony są monitorowane i przynajmniej raz w miesiącu dokładnie przyglądamy się zamieszczanym na nich treściom. Jeśli znajdziemy coś nieodpowiedniego, informujemy o tym administratora. Jeśli nie reaguje na nasz sygnał, certyfikat jest odbierany.
Czy któraś ze stron straciła już certyfikat?
Tak. Choć zazwyczaj administratorzy usuwają wskazane przez nas treści. Nie zdarzył się jeszcze przypadek, choć pewnie należy się liczyć, że kiedyś tak się stanie, by ktoś uzyskał certyfikat i natychmiast po jego uzyskaniu umieścił na stronie np. treści pornograficzne.
Jaki jest zasięg akcji?
Rozwija się to wszystko w sposób, który trochę jest dla nas zagadką. Nie jesteśmy bogatą fundacją i nie stać nas było na reklamę certyfikatu. Pomimo tego przyznaliśmy go już tysiącu witryn, choć ubiegających się o niego było oczywiście znacznie więcej. Obecnie to największy certyfikat w Polsce, drugi podobny certyfikat przyznano kilkudziesięciu stronom. Staramy się promować certyfikat i cieszy mnie, że Magazyn INTERNET także się w to zaangażował. Zależy nam, by jak najwięcej osób o tym wiedziało. Mówimy o nim na organizowanych przez nas szkoleniach, i po statystykach widzimy, że jest odzew – rodzice wchodzą na stronę, sprawdzają, oglądają, interesują się tą inicjatywą. Zastanawiamy się też nad drugim certyfikatem, który dotyczyłby bezpieczeństwa serwisów, a który chcielibyśmy uruchomić w drugiej połowie tego roku. Dotychczasowe programy działają na zasadzie tworzenia czarnych list serwisów, z których usług nie należy korzystać. Jednak my chcielibyśmy tworzyć białe listy dobrych serwisów. Czarne listy zawsze niosą ze sobą niebezpieczeństwo promowania umieszczonych na nich serwisów.
Jeśli ktoś jako wolontariusz chciałby pomóc waszej fundacji…
…to może to zrobić na wiele sposobów. Każda forma pomocy jest dla nas cenna. Prowadzimy dość rygorystyczną politykę, jeśli chodzi o wolontariat, ze względu na działalność hotline’u. Dużo osób odrzucamy, gdyż muszą tu trafić ludzie o dużej odporności psychicznej – to praca, która bardzo silnie obciąża psychikę, gdyż po prostu wymaga kontaktu z obrzydliwymi treściami. Ale można pomagać np. zbierając informację, robiąc tłumaczenia czy chociażby udzielając się na naszym forum czy też wspierać nas finansowo.