Ponad połowa internautów jest skłonna zapłacić miesięcznie dwa dolary amerykańskie za korzystanie z bezpłatnej wyszukiwarki – Google, co piąty za używanie serwisu Yahoo i YouTube. Jak spowolnienie gospodarcze wpłynie na serwisy internetowe oferujące bezpłatne treści w internecie?
Blisko półtora roku temu idea bezpłatnych treści online podbiła świat online. Internetowa wersja New York Times zawiesiła płatną subskrypcje dodatku \”Times Select\”, Financial Times udostępnił znakomitą część swoich treści z papierowego, płatnego wydania bezpłatnie online, Rupert Murdoch wraz ze swoim koncernem medialnym poszedł w sukurs, oferując bezpłatnie treści z The Wall Street Journal online.
Także w Polsce wiele firm i serwisów chętnie naśladowało ten trend. Wielu wierzyło i wierzy, że w końcu wszystkie lub prawie wszystkie treści i usługi dostępne w internecie będą bezpłatne, a przychody z reklamy pozwolą na dodatni wynik finansowy przedsięwzięcia.
Jednak w świetle wyników badań przeprowadzonych we wrześniu 2008 na próbie blisko 5 tysięcy internautów w UE i USA, należy zadać pytanie czy \”free web economy\” ma sens, zwłaszcza ten biznesowy. Wynika z nich bowiem, że ponad połowa badanych jest skłonna zapłacić miesięcznie 2 dolary amerykańskie lub ich równowartość, aby korzystać z wyszukiwarki Google, zaś jedna piąta za korzystanie z Yahoo, YouTube czy Wikipedii.