Przytul jeża Stała się rzecz straszna! Nowoczesna technologia, która miała zbawić Nasz świat zwróciła się przeciwko Nam. Bogu ducha winny Mateusz to pierwsza z wielu ofiar?
Po czym można poznać dobrego człowieka? Jak mówi stare ludowe przysłowie: ?dobry człowiek to ten, który kocha zwierzęta?. Wygląda więc na to, że nasze społeczeństwo składa się z samych dobrych ludzi, bo przecież większość spośród nas trzyma jakiegoś kudłatego pieszczocha w domu. Jedni lubią i troszczą się o swoje psy, inni wolą koty, a jeszcze inni preferują towarzystwo bardziej egzotycznych przyjaciół w stylu pytona, ptasznika czy tygrysa. Ja natomiast lubię? jeże. Dokładnie tak ? małe, zwinne, kolczaste jeże. A gdzie w wielkim, zatłoczonym mieście jakim jest stołeczna Warszawa (gdzie mieści się np. siedziba redakcji T3) można spotkać jeża? To oczywiste ? tylko na Woli! Tak, tak ? nie na spokojnym Ursynowie i nie w zatłoczonym Śródmieściu, ale właśnie na starej, przemysłowej Woli. To tu kilka miesięcy temu po raz pierwszy spotkałem to przemiłe, nieśmiałe zwierzątko śpiesząc się do pracy. Biegało sobie to-to beztrosko od krzaczka do krzaczka, prawdopodobnie w poszukiwaniu jakiejś znośnej strawy. Od razu polubiłem tego małego spryciarza. Ochrzciłem go imieniem: Mateusz. Obserwując codziennie jak dziarsko maszerował przez świat, obiecywałem sobie też, że kiedyś podrzucę mu jakieś ?małe co nieco? do schrupania. Tyle, że jakoś nigdy nie było okazji. Wiadomo, w Stolicy czas płynie szybciej, człowiek wciąż bezmyślnie biegnie przed siebie? Na szczęście Mateusz był zaradnym jeżem ? zawsze jakoś sobie radził. Przynajmniej do czasu.
Tego strasznego dnia wszystko się zmieniło. Mateusz nie wybiegł mi jak co dzień rano na powitanie. Nie kiwnął głową i nie zwinął się w ten swój śmieszny, kolczasty kłębek. Tylko tak leżał bez ruchu przy krzaczku? Biedny mały, niewinny, potrącony przez samochód zwierzak. Wróciłem do domu przygnębiony. W głowie kołatała mi się tylko jedna myśl: ?Dlaczego??. Nie mogąc sobie znaleźć żadnego zajęcia odpaliłem komputer, zalogowałem się na Facebooka i – dla zabicia czasu ? zacząłem grać w ?FarmVille?. Po chwili bezsensownego klikania nagle wypuściłem myszkę z rąk. To było jak uderzenie pioruna. ?Co myśmy najlepszego zrobili???? ? pomyślałem. Nagle wszystko stało się jasne.
***
Stoimy u progu zagłady. Tuż za naszymi plecami dokonuje się właśnie największy przewrót w historii ludzkości. Co najgorsze ? sami jesteśmy sobie winni. Wyhodowaliśmy strasznego potwora, który zaczyna żywić się naszym kosztem. Podstępnie nas zniewolił, obiecał szczęście i wszystko co najlepsze. Tymczasem z dnia na dzień rośnie w siłę i powoli zaczyna przejmować władzę nad ludzkim gatunkiem. Ten potwór to nic innego jak ?Facebook. Wspierany przez armię silnych sprzymierzeńców, największych światowych producentów sprzętu elektronicznego dedykowanego obsłudze społecznościowych widżetów, właśnie zaczął swój triumfalny pochód i tylko od nas zależy, czy staniemy do walki, czy też posłusznie damy się zniewolić i stracimy resztki naszego człowieczeństwa. Społecznościowe monstrum już zaczęło zbierać swoje żniwo i tylko my możemy je powstrzymać. Tylko jakie mamy szanse, skoro tak łatwo daliśmy się omamić? Pochłonęła nas wirtualna, rzekomo lepsza rzeczywistość, przez co zupełnie zapomnieliśmy, co dzieje się wokół nas. Już niepotrzebne są nam łąki, gospodarstwa, pola i zwierzęta. Po co nam to wszystko, skoro nauczyliśmy się żyć na cyfrowych, ?społecznościowych? farmach i doić cyfrowe krowy? Po co nam wygłodniałe jeże? Tak ? po co mamy tracić czas na dokarmianie tych pokracznych krzyżówek myszy polnej i kaktusa, skoro lada moment zaczniemy hodować wirtualne, tańsze w utrzymaniu i wymagające mniej czasu zwierzaki na Facebooku? Zresztą, po co nam w ogóle żywe stworzenia? Po co nam starzy, ?żywi? znajomi, skoro na Facebooku możemy znaleźć nowych, cyfrowych? Nic dziwnego, że większość z nas nie zna nawet swojego sąsiada ? przechodząc obok jego drzwi nie mówimy ?Dzień dobry?, bo przecież jesteśmy w tym czasie zajęci przeglądaniem facebookowych profili za pomocą mobilnej aplikacji na telefonie marki Apple. Ilu z was w ogóle wie jak wygląda wasz sąsiad? Zresztą, po co nam kolejny znajomy, skoro mamy ich tylu na Facebooku? Tylko pytanie co to za znajomi, skoro nawet się z nimi nie spotykamy? Kiedyś Facebook służył do tego, aby umówić się na wspólne wyjście do klubu, do kawiarni ? dziś rozrywką samą w sobie jest spotkanie w sieci, fizyczny kontakt nie jest już nam do niczego potrzebny. Niedługo nie będą nam już potrzebni nawet nasi ukochani ? na Facebooku znajdziemy nowe, cyfrowe sympatie o statusie ?wiecznie dostępna?. I nieważne, że zdjęcia na facebookowych profilach naszych wirtualnych kochanków mogą być zmontowane albo pożyczone od kogoś innego ? na portalu będą wyglądać dobrze, więc w czym problem? Zresztą zapewne już niedługo Facebook wdroży aplikację umożliwiającą cyfrowy seks za pośrednictwem czatu, więc już w ogóle nie trzeba będzie wychodzić z domu. Pytanie tylko, czy nie skończy się na tym, że zostaniemy na stałe przykuci do komputerów, ?podłączeni? na zawsze do Facebooka, jak ludzie do systemu w fi lmie ?Matrix? albo do sztucznych avatarów rodem z obrazu ?Surogaci?? Trudno powiedzieć czy tak to się może skończyć, ale niech znamiennym będzie fakt, że podobno w języku rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, starożytnych Indian z zapomnianego plemienia ?Goło-Dup-Ców? wyrazy ?Facebook? i ?Matrix? znaczyły dokładnie to samo?
Jest jednak mały promyk nadziei. Na horyzoncie pojawia się właśnie szansa, że wkrótce znów zaświeci słońce, a krwiożerczy, społecznościowy potwór zginie od własnej broni. Na ekranach kin od niedawna szaleje film ?The Social Network?, którego bohaterem jest? Facebook we własnej osobie! Co jednak najważniejsze ? właśnie w tym filmie cała nasza nadzieja! W końcu żeby móc go obejrzeć w kinie trzeba wylogować się z Facebooka i wyjść na chwilę z domu, prawda? Skorzystaj więc Drogi Czytelniku z okazji i wyswobodź się ze społecznościowej pułapki ? zamiast spotykać się z wirtualnymi znajomymi na Facebooku, umów się z tymi prawdziwymi, w ?realu?, właśnie na wspólny seans w kinie. Nie daj się zniewolić technologii, wróć do prawdziwego życia i żyj jak normalni ludzie ? wśród prawdziwych ludzi. I niech to nie będzie tylko jeden, nic nieznaczący krok. Idź od razu za ciosem i zamiast ślinić się do zdjęcia profilowego cyfrowej ?znajomej?, zaproś swoją prawdziwą sympatię z krwi i kości na spacer i powiedz jej jak ładnie wygląda. Zamiast szukać nowych, wirtualnych towarzyszy i nabijać facebookowy licznik znajomych, zapukaj do drzwi sąsiada i zaproś go na najbliższy mecz reprezentacji Polski w piłce nożnej ? nic, nawet najnowocześniejsza technologia nie zastąpi łyku zimnego piwa w kibicowskim towarzystwie. Jeśli planowałeś zakup owocu z ekskluzywnego sadu Steve?a Jobsa ? powstrzymaj się. Zamiast inwestować w kolejnego, zbędnego iMaca czy inne zgniłe jabłko z obsługą portali społecznościowych, czym prędzej biegnij do warzywniaka, kup kilo prawdziwych Mekintoszy i podrzuć je wygłodniałemu, kolczastemu przyjacielowi. A jeśli nie masz pieniędzy na jabłka, ale mimo wszystko chcesz pomóc, albo nawet jeśli zupełnie nie zależy Ci na losie tych biednych zwierząt, ale zwyczajnie chcesz zaoszczędzić na kuracji peelingowej twarzy mogąc przy okazji zupełnie nieodpłatnie zrobić coś dobrego, to czym prędzej wsiądź do tramwaju jadącego w kierunku Woli, znajdź pierwszy lepszy krzaczek, przykucnij, poczekaj aż wróci lokator i? po prostu przytul jeża.