Facebook, Twitter i reszta serwisów web2.0 to to samo: lista znajomych, miejsce w którym publikujemy wpisy i AJAX. Jest jednak kilka szczegółów, które wyróżniają je z tłumu.
Popularne serwisy społecznościowe opracowują ciekawe udogodnienia, które powinny zostać jak najszybciej skopiowane przez innych. Niektóre funkcje, np. „Lubię to!” albo oznaczenie ważnych informacji gwiazdką już robią „karierę”, a inne cały czas charakteryzują macierzyste serwisy.
W Facebooku są co najmniej trzy ciekawe funkcje. Mało widoczną, ale genialną opcją jest dodawanie starszych danych kiedy użytkownik dojdzie do końca witryny. Oczywiście odbywa się to asynchronicznie, a wyniki ładowane są bez odświeżania strony.
Bardzo dobre wrażenie robią też komentarze. Pola komentarzy pojawiają się w wielu miejscach, a lista odpowiedzi na wpis odświeża się automatycznie. Nic dziwnego, że dziesiątki mniejszych serwisów zaczynają kopiować to rozwiązanie.
Pole służące do umieszczania wpisów na tablicy analizuje wpisywane informacje. Jeśli jest to odnośnik, to pokaże informacje o stronie albo początek artykułu, jeśli zaczniemy wpisywać imię znajomego, Facebook zaproponuje jego dokończenie i automatycznie doda odnośnik do profilu. Link do YouTube pojawi się jako wbudowane video itd.
Za wadę Facebooka często uznawany jest brak dostępu do pełnej listy kontaktów, ale czy jest ona rzeczywiście potrzebna? Skoro znajomi występują pod imieniem i nazwiskiem, to znalezienie ich za pomocą wyszukiwarki (z podpowiedziami) będzie szybsze niż przejrzenie listy kilkudziesięciu osób. Zwykle wystarczy wpisać dwie pierwsze litery nazwiska.
W Twitterze szczególnie podoba nam się możliwość zapisania wyników wyszukiwania i późniejszego sprawdzenia nowych wiadomości oznaczonych danym tagiem. Takie listy możemy zapisać i mieć zawsze w widocznym miejscu. Kiedy wrócimy do wyników wyszukiwania, zostaniemy poinformowani o tym, ile nowych wiadomości pojawiło się od ostatniej wizyty.
Jeśli otworzymy stronę z wpisami oznaczonymi wybranym tagiem, jej tytuł będzie się zmieniał – na początku pojawi się liczba nowych wiadomości. To przydatne, jeśli zostawimy Twittera w innej karcie.
Niezastąpioną funkcją, skopiowaną ostatnio przez Facebooka, jest retweet, czyli udostępnienie czyjegoś wpisu w swoim profilu.
BLIP
BLIP, polski odpowiednik Twittera, posiada kilka drobnostek, które mimo swojej prostoty okazują się niezwykle wygodne. Data wpisu to domyślnie np. „środa rano”, a nie „10/02/2010 09:13:14”. Dokładne informacje pojawią się dopiero kiedy najedziemy na datę.
Innym szczegółem jest automatyczne dodanie nazwy użytkownika do którego piszemy po wejściu na jego profil. W Facebooku nie jest jasno powiedziane, czy piszemy na tablicy Swojej, czy osoby, której profil aktualnie odwiedzamy (w rzeczywistości zawsze piszemy u osoby, której zdjęcie widać obok). Również BLIP zmienia tytuł strony na takiej samej zasadzie jak Twitter.
Co nam się nie podoba? Poniższy obrazek pojawia się zdecydowanie za często.
Większość z serwisów społecznościowych pozwala na publikację swoich zdjęć, jednak prawie zawsze brakuje możliwości szybkiego podglądu danego albumu, tak jak na flickr.com. Możemy tam szybko przejrzeć zdjęcia wybranego użytkownika, ale też należące do tego samego zestawu (np. fotografii zrobionych tym samym aparatem).
Przedstawione funkcje to niezauważalne na pierwszy rzut oka drobnostki, które jednak potrafią znacząco uprościć obsługę serwisów. A im prościej coś zrobić, tym lepiej.