W niespełna 10 lat Google podbił świat. Co jednak czeka nas w następnej dekadzie? „Zapytaj Google” powierzyliśmy Gary’emu Marshalowi. Więc zapytał, a oto co znalazł…
Google to jedna z największych światowych
firm. Do niedawna była też jedną z najbardziej
tajemniczych. Jednak to już się skończyło.
Dzisiaj Google chce rozmawiać i choć nie
komentuje plotek, porozmawialiśmy z niektórymi
ważnymi ludźmi w Google, aby dowiedzieć się,
jak widzą przyszłość. Na kilku następnych stronach
ujawnimy, dokąd zmierza Google w kategoriach
wyszukiwania, pozycjonowania, mobilności,
map, wideo oraz wirtualnych światów. Poznamy
też problemy, które mogą stać się przyczyną
upadku internetu dla nas wszystkich…
Kłopoty YouTube\’a
W marcu BBC ogłosiła, że ma zamiar utworzyć kanał
na YouTube. Zaledwie kilka dni później amerykański
nadawca Viacom pozwał YouTube na
kwotę 1 miliarda dolarów, twierdząc, że łamie
prawo autorskie. Zapytaliśmy Patricka Walkera,
szefa odpowiedzialnego za partnerstwo przy wymianie
treści EMEA, co BBC zobaczyła w YouTube,
czego nie zobaczył Viacom.
– BBC było szczególnie zainteresowane dotarciem
do szerszej, bardziej globalnej i może nawet
nowej publiczności swoich programów – mówi
Walter. – Zrozumiano, że umieszczenie tworzonych
przez nich treści na YouTube nie ma charakteru
kanibalistycznego i umieszczono je w miejscu
zapewniającym bezpośrednią reakcję ze strony
użytkowników – natychmiastowe odpowiedzi,
także wideo. Dodatkowo ta pozycja umożliwiłaby
im nie tylko monitorowanie swoich treści,
ale także uczenie się z treści, które użytkownicy
YouTube mogliby zamieścić.
Naszym zdaniem kanał BBC wygląda bardziej
jak początek konwersacji, niż tradycyjny kanał
nadawcy. – To prawda – zgadza się Walker. – To rozmowa
między użytkownikami, właścicielami praw
i nadawcą. Klub Chelsea uruchomił kanał z zamiarem
pokazywania krótkich filmów z najnowszymi
wiadomościami każdego dnia. Jednak odzew był
tak duży, że obecnie występują tam prezenterzy
mówiący bezpośrednio do widowni YouTube, która
im odpowiada.
W takiej sytuacji umieszczanie
treści ma sens tam, gdzie gromadzą się użytkownicy,
a nie umieszczanie jej za murem z restrykcjami
i ograniczeniami, które zmuszają ludzi jedynie
do odwiedzin strony i oglądania treści.
Ostatnio Google skrystalizowało rolę Google
Video i YouTube: pierwsze stanie się jedynie serwisem
wyszukiwawczym, drugie pozostanie portalem
wideo. Powiedzmy też \”Do widzenia\” serwisowi
Google Video Store.
– Pomysł ze sklepem nie jest czymś, na czym
chcielibyśmy się skupiać – mówi Walter. – Naszym
celem jest dostępna treść wideo, która jest
bezpłatna i do której można dołączyć reklamy.
Uczynienie z Google Video czysto wyszukiwawczego
serwisu podnosi pewne ważne kwestie.
Obecna treść jest łatwa do klasyfikacji ze
względu na to, że w chwili wgrywania na serwer
użytkownicy dostarczają metadanych, które łatwo
skategoryzować. Jednakże, gdy indeksujemy
treści innych osób, sprawy się komplikują.
– Wyszukiwanie wideo jest ekstremalnie złożonym
i trudnym procesem, przez cały czas pracujemy
nad jego ulepszeniem – mówi Walter.
Całkowicie nowy świat
Uploadowane dane nie tylko są ważne z punktu
widzenia wideo – są też wykorzystywane przez
Google Maps. Nową, ważną usługę wprowadzono
w marcu. Obejmuje ona Local Business
Centre, umożliwiający firmom dołączanie drukowanych
kuponów upoważniających do zniżek,
z których mogą korzystać osoby szukające informacji.
Obecnie rezultaty wyszukiwania obejmują
zdjęcia, a w Stanach Zjednoczonych informacje
na żywo o ulicznych korkach, na podstawie
których możemy zdecydować, czy warto wychodzić
z domu.
Tak więc czy możemy oczekiwać
nowych usług Google\’a wprowadzonych do Google Maps?
– Uważam, że do tego zmierzamy – mówi
John Hanke, dyrektor Google Earth i Google
Maps. – Mamy do czynienia z większą koncepcją,
której elementy pojawiają się na Google Earth –
koncepcją GeoWeb.
Odchodzimy od map i lokalnego
wyszukiwania jako usługi, w której większość
pojawiających się informacji pochodziła
z samego Google\’a. Sądzę, że zmierzamy w stronę
koncepcji geograficznie zorganizowanego internetu.
Tak więc, jeśli będziemy szukać w Google
Earth lub Maps, znajdziemy nie tylko informacje
pochodzące z Google\’a, ale także treści o charakterze
geograficznym utworzone przez innych.
Pierwsze życie
GeoWeb jest już budowana za pomocą takich
technologii, jak KML Search w ramach Google
Earth.
– KML Search przede wszystkim pokaże, co
Google wie o danej lokalizacji – jeśli więc szukamy
na przykład pubu, ukażą się rezultaty pochodzące
z Google\’a. Jednak zarazem pokażemy
rezultaty pochodzące od społeczności.
Jak podkreśla Hanke, Google połączyło siły
z zewnętrznymi organizacjami w rodzaju Panoramia.
W tym przypadku przedmiotem współpracy
są zdjęcia.
– Włączyliśmy te fotografie do wyświetlanych
danych wraz z artykułami referencyjnymi o charakterze
geograficznym, które pochodzą z Wikipedii
oraz treściami społeczności Google Earth
w celu utworzenia nakładki GeoWeb na Google
Earth. Pojawiają się one domyślnie, toteż wszyscy
mogą je zobaczyć. Nie widzimy jeszcze tego
wszystkie w Google Maps, ale możemy skorzystać
z funkcji.
Oni patrzyli w przyszłość
Patrick Walker
Szef partnerstwa treści Google\’a na rejon
EMEA był zaangażowany w uruchomienie
pierwszego kanału HDTV, uruchomił też
pierwsze kanały sieciowej telewizji
John Hanke
Został dyrektorem Keyhole, pierwszej firmy,
która włączyła Ziemię online. Google
przejęło Keyhole w 2004 i Hanke jest teraz
dyrektorem Google Earth i Maps
Vint Cerf
Współprojektant protokołu TCP/IP, który
jest podstawą internetu. W 2004 wraz
z kolegą Bobem Kainem otrzymał nagrodę
ACM Alan Turing Award
Shannon Maher
Dyrektor serwisu Google, Londyn.
Jest byłym prezesem AOL Mobile Services
i AOL Anywhere
Powstanie robotów
Cerf pojawił się ostatnio w wiadomościach, gdzie
ostrzegał, że 150 milionów pecetów może być
nieświadomie częścią botnetów dostarczających
spam lub uruchamiających ataki \”denial of service\”.
Czy jest jakieś rozwiązanie problemu botnetów?
– Są częściowe rozwiązania – mówi Cerf. –
Zaszyfrujmy cały ruch między komputerami za pomocą
IPSEC, by zapobiec dostępowi do wyższej
warstwy protokołu informacyjnego, który często
umożliwia takie ataki; sprawdźmy źródłowy adres
IP i zablokujmy fałszywe pakiety, używajmy
silnej autentykacji w DNS-ie; używajmy niepowtarzających
się haseł wraz z dwuczęściowymi
mechanizmami autentykacji przy identyfikowaniu
użytkowników; oraz budujmy bardziej bezpieczne
systemy operacyjne, które są odporniejsze
na ataki.
Zapytaliśmy Cerfa, które trendy i technologie
będą rządzć w internecie w nadchodzącej
dekadzie.
– Mobilny dostęp do internetu z urządzeniami
umożliwiającymi korzystanie z internetu, większe
prędkości radiowe, kablowe, symetryczne szerokopasmowe
łącza konsumenckie – mówi.- Umiędzynarodowione
nazwy domen, większe pojemności
przechowywania danych i większą moc obliczeniowa
za niższą cenę, domowe serwery różnego
rodzaju jako dodatek do sieciowych aplikacji
w rodzaju webserwerów, współdzielonych
arkuszy kalkulacyjnych, procesorów tekstu i baz
danych oraz rosnąca liczba urządzeń umożliwiających
korzystanie z internetu.
Cerf jest także bardzo zaintrygowany międzyplanetarnym
rozwojem internetu w swojej
pracy z NASA i Jet Propulsion Laboratory.
Ojciec założyciel internetu zabiera swoje
dziecko w kosmos!
Pozycjonowanie – mission impossible?
Google już teraz przedsięwzięło poważne kroki
w kierunku spersonalizowanego wyszukiwania:
obecnie ocenia serwisy nie tylko na podstawie
PageRanku, ale kierując się tym, co kliknęliśmy
w poprzednim wyszukiwaniu, którą stronę wybraliśmy
na stronę główną itd.
Google mogłoby też
przeanalizować dokumenty utworzone przez nas
w Dokumentach i Arkuszach, kliknięte odnośniki
w GMailu, wpisy w Kalendarzu oraz wideo, które
oglądaliśmy YouTube. Zapytaliśmy inżyniera i eksperta
pozycjonowania, Matta Cuttsa, czy to jest
kierunek, w którym zmierzamy, czy wyniki wyszukiwania
w przyszłości będą tak właściwe, że
aż przerażające?
– Zdecydowanie to prawda, że im więcej przekażemy
Google, tym wyniki wyszukiwania będą bardziej
odpowiednie poprzez przygotowanie ich – mówi.
– Jednak to ważne by pamiętać, że Google bardzo
stara się, aby informacje o usprawnieniach w wyszukiwaniu
docierały do użytkowników, by nie byli
oni zaskakiwani.
Personalizacja wzbudza zainteresowanie dotyczące
pozycjonowania: w najbliższej przyszłości
Google może wiedzieć nie tylko to, że szukamy
koncertów, ale że jesteśmy fanami Sugababes, że
niedługo będą występować, że bilety są już dostępne
i że mamy wolny wieczór. Jak więc pogodzić to
z pozycjonowaniem?
– Uważam, że personalizowane wyszukiwanie odrobinę
komplikuje kwestie pozycjonowania, bowiem
zamiast jednego zestawu rezultatów dla jednego
zapytania, będziemy mieć do czynienia z kilkoma
– zgadza się Cutts. – Jednak pozycjonowanie dobrze
się adaptuje, a najlepsi pozycjonerzy starają
się wymyślić jak uczynić serwisy swoich klientów
wielkimi, zamiast poddawać się najnowszym modom
na algorytmy wyszukiwania.
– Pozycjonowanie, które poszukuje sposobów, by
serwisy odwoływały się do użytkowników, powinno
skorzystać z personalizacji, gdyż w miarę, jak
rezultaty wyszukiwania będą bardziej właściwe dla
zapytania, a ci użytkownicy, którzy trafią na naszą
stronę, będą prawdopodobnie uzyskiwać lepszy
wskaźnik konwersji.
Jeśli prowadzimy nieduży
sklep, który nie mógł pokazać się jako numer jeden
dla odpowiedniego dla nas zapytania, personalizacja
może okazać się pomocna. Google potencjalnie
może umieścić nas wyżej w rankingu w wynikach
prezentowanych niektórym osobom, niż bylibyśmy
w stanie dotrzeć do nich w sytuacji, gdy wyniki wyszukiwania
są monolitem.
Interfejs – o zamieszaniu ze znaną formułą
Irene Au wie co nieco o interfejsach użytkownika.
Zaprojektowała Netscape Communicatora 4, zanim
przejęła kontrolę nad tym, z czym stykali się użytkownicy
Yahoo. Natomiast teraz jest dyrektorem
Google. Co jest dla niej inspiracją?
– Źródłem największego natchnienia są rozmowy
i obserwacja naszych użytkowników – mówi. –
Z obserwacji tego, w jaki sposób ludzie pracują
i żyją powstają nowe pomysły, jak można tworzyć
produkty, które ludzie mogą polubić.
Jak podkreśla Irene, wśród projektantów jest rozpowszechnione
podejście trochę ignorujące „projekt
przyjazny użytkownikowi”. Najpowszechniej występującym
błędem w projektach interfejsu użytkownika
jest brak zrozumienia tego, co jest ważne dla
użytkownika, oferowanie zbyt wielu funkcji komplikujących
interfejs, nie dawanie użytkownikowi
tego, co chce oraz tworzenie stron, które wyglądają
na dobrze wykonane, a jednak ładują się zbyt
długo – to wszystko przykłady powszechnie występujących
błędów – mówi.
W Google skupiamy
się na potrzebach użytkownika, a naszym celem
jest danie użytkownikowi tego, czego potrzebuje,
jednak nie wszystkiego. Tworzenie czegoś, co jest
proste i intuicyjne jest trudne i wymaga dyscypliny.
To, czego zdecydujemy się nie robić, jest tak samo
ważne jak to, co zrobimy.
Niektóre z najbardziej interesujących pomysłów
Google na interfejsy użytkownika można znaleźć
na SearchMash.com – serwisie, na którym Google
może eksperymentować bez irytowania olbrzymiej
liczby swoich użytkowników. Czy Search-
Mash umożliwi nam podejrzenie tego, jakie będzie
w przyszłości Google? Niekoniecznie.
– Na cokolwiek się ewentualnie zdecydujemy
w kwestii głównego interfejsu, zostanie starannie
przebadane i poddane testom, zanim oddamy to
w użytkowanie szerokiemu gronu – mówi Au.
Jak więc będzie wyglądać interfejs Google\’a za
20 lat?
– W przyszłości ludzie regularnie będą posługiwać
się Google\’m za pomocą różnych urządzeń i interfejsów
– przewiduje Au. – Google jest tam, gdzie
są ludzie, i jesteśmy tam, gdzie ludzie potrzebują
byśmy byli.
Czy Google Earth kiedykolwiek stanie się
aplikacją bazującą na internecie? Na pewno nie
z obecną technologią.
– Tworząc Google Maps chcieliśmy czegoś,
co pracuje non stop i nie wymaga jakiegokolwiek
pobierania danych, tak więc poprzestaliśmy
na zastosowaniu JavaScriptu. Jednak Java-
Script nie wspiera trójwymiarowości, jeśli więc
chcemy oglądać budynki w trzech wymiarach,
konieczny jest inny język programowania. Korzystanie
z Google Earth wiąże się z koniecznością
pobrania około 10 MB kodu. Nie chcemy
poświęcać szybkości, z jaką działa Google Maps,
nie chcemy też zmuszać użytkowników do pobierania
i instalowania czegoś, zanim będą mogli
używać produktu.
W wywiadach Hanke mówił o noweli Snow
Crash i jej wizji \”metaverse\” – wirtualnego, interaktywnego
świata. Czy Google Earth to krok
w tym kierunku?
– Wydaje się, że to główny motyw – mówi. –
Sądzę, że mamy do czynienia z naprawdę ciekawymi
zjawiskami w zastosowaniach map. Pierwszym
jest GeoWeb.
Następną wielką sprawą jest
coś, co określiłbym terminem collaborative mapping,
w którym społeczność opracowuje dwui
trójwymiarowe mapy. My skupiamy się na budowie
modelu trójwymiarowego całego świata,
w którym każde miasto i miasteczko, jak też każda
wioska jest odwzorowana w stopniu umożliwiającym
rozejrzenie się po ulicy, przejście przed
witrynami sklepów i restauracji i zobaczenie jak
wyglądają, a być może nawet zajrzenie do menu
restauracji.
To oczywiste, że w Google każdy wierzy, że
przyszłością internetu jest mobilność. Shannon
Maher wierzy, że nie będziemy oglądać kolejnej
katastrofy w stylu WAP. Jako dyrektor Google
Londyn, Maher przesiąknięty jest mobilną technologią,
jest też weteranem wojen WAP-owych.
– Ludzie mówią jakim złym standardem był
WAP, jak złe były telefony komórkowe, jak złe
to było doświadczenie – wspomina. – Wszystko
to się zgadza, jednak prawda jest taka, że
jeśli mały biznes nie ma powodu by być innowacyjny,
nie wchodzi w daną technologię –
a na WAP-ie jedynie duże firmy mogły próbować
zarabiać, poprzez porozumienia z operatorami
i zabranie części ruchu.
Co się zmieniło w tym względzie? Reklamy.
– Jesteśmy zadowoleni, że stargetowana, odpowiednia
reklama może być korzystna dla konsumenta,
jak też sposobem na zdobycie pieniędzy.
Rosnąca liczba telefonów komórkowych, wyposażonych
w moduły GPS sprawia, że reklamowanie
targetowane stało się niebywale efektywne,
o ile wpierw uporamy się z kilkoma kwestiami.
– To zagadnienia związane z prywatnością
i nikt nie powinien próbować ich omijać – mówi
Maher. – Ludzie w określony sposób postrzegają to, w jaki sposób ich osobiste informacje są wykorzystywane,
istnieją też pewne kwestie sprawiające,
że dane służące do lokalizowania mogą
być niedostępne dla dostawców aplikacji. Wielu
operatorów wierzy, że te dane są warte niezwykle
duże pieniądze.
Problemem może też być zwykły zasięg urządzeń
mobilnych.
– J2ME (Java 2, Micro Edition) poprawia sytuację,
ale nie udało się jej zjednoczyć świata –
mówi Maher. – Nadal dużo jest ważnych platform,
które nie korzystają z J2ME.
Różni się też wyszukiwanie.
– Znaczącą częścią kontekstu naszego telefonu
jest nasze położenie – podkreśla Maher. –
Jesteśmy poza domem, podróżujemy, toteż dane
geograficzne mają kluczowe znaczenie.
Co z przetwarzaniem obrazu? Czy Maher
przewiduje korzystanie z aparatów telefonicznych
jako urządzeń wejściowych dla wyszukiwań
Google’a?
– Cóż, mogę sobie wyobrazić taką sytuację
– mówi.
Czy daleko nam do takiej sytuacji?
– Och – śmieje się. – Być może…
Większość telefonów jest jednak kupowana
przede wszystkim jako telefony.
– Jest wiele osób, które nie wiedzą lub nie
interesują się mobilnym internetem – wyjaśnia
Maher. – Trudno jest wywołać odpowiednie zainteresowanie,
by ci ludzie zainteresowali się nim
w przyszłości.
Wielki obraz
Vint Cerf jest opisywany jako jeden z ojców
założycieli internetu. Dzisiaj jest wiceprezesem
Google i szefem internetowych ewangelistów,
ma też mnóstwo powodów, by martwić się
o swoje \”dziecko\”, nie tylko z tego powodu, że
gwałtownie kurczy się pula internetowych adresów
IPv.4.
– Ewentualnie się skończą, nawet przy korzystaniu
z maszyn tłumaczących adresy, które
uważam za dosyć szkodliwe dla podstawowej
architektury internetu – mówi. – Będę bardzo
zły, kiedy przydzielimy ostatnie adresy z tej puli. Sprawy zaczną się komplikować na przełomie
roku 2009/2010, jeśli nie poczynimy postępów
z IP v.6.
Sprawa jest tak naprawdę bardziej
w rękach dostawców usług internetowych,
niż kogokolwiek innego. Jak podkreśla Cerf, rząd
chiński oraz armia USA są zdeterminowane, by
mieć już IP v.6 podczas następnych igrzysk olimpijskich,
jednak podczas gdy IP v.6 są szeroko
dostępne dla \”klientów i systemów serwerowych
oraz dla ruterów\”, dostawcy usług internetowych
po prostu ich nie włączyli.
Cerf mniej obawia się o coraz większe zapotrzebowanie
na pasmo związane z wideo.
– Sądzę, że obawy związane z IPTV są bezpodstawne
– mówi. – O wiele bardziej jest prawdopodobne,
że ludzie będą pobierać i oglądać
wideo później, niż próbować oglądać je w transmisji
strumieniowej. Sieć wytrzyma transfery plików
po protokole TCP/IP o wiele lepiej, niż jednoczesne
przesyłanie strumieniowe IP.
– Nie można dyskutować o wideo bez wspominania
o neutralności internetu. Firmy telekomunikacyjne
i dostawcy usług internetowych argumentują,
że wideo stwarza duże zapotrzebowanie
na pasmo, i twierdzą, że to zapotrzebowanie negatywnie
wpływa na jakość korzystania z internetu
dla wszystkich. Dostawcy usług internetowych
w Wielkiej Brytanii już teraz korzystają z kształtowania
ruchu (ang. traffic shaping) po to, by zastopować
użytkowników BitTorrenta przed zdominowaniem
współdzielonego łącza. Co jest więc złego
w dążeniu do tego samego online?
– To gorsze niż kształtowanie ruchu – wyjaśnia
Cerf. – To ograniczenie ogólnej liczby transferowanych
bajtów w stosunku do udostępnionego
pasma. Jeśli firmy telekomunikacyjne będą upierać
się przy dostarczaniu asymetrycznych usług
przepustowości z cotygodniowym zabezpieczonym
łączem podrzędnej wartości, konsumenci nie
dostaną tego, co zakupili.
– Powód, dla którego odbywa się tak głośna
debata jest taki, że wielu dostawców szerokopasmowego
internetu sądzi, że IPTV to tylko
przesyłane strumieniowo wideo. Tak nie jest. To
możliwość pobrania pliku i obejrzenia go później
– wyjaśnia. – Problem polega na tym, że dostawcy
szerokopasmowego dostępu mogą próbować
użyć swojej kontroli nad medium, by zablokować
wolność wyboru użytkowników poprzez pogorszenie
ich możliwości korzystania z konkurencyjnych
aplikacji. Podstawowa idea jest taka, że to
konsumenci powinni mieć wolność wyboru źródła
aplikacji, z których korzystają, niezależnie od
tego, w jaki sposób łączą się z internetem lub
kto im go dostarcza.