Są samochody, które po prostu trwają. Nie dlatego, że nikt nie ma pomysłu na ich następcę, ale dlatego, że wciąż dowożą to, co obiecały na początku: komfort, spokój i poczucie cywilizowanego dobrobytu, które sprawia, że człowiek zaczyna wierzyć w państwo opiekuńcze, nordycki minimalizm i sens istnienia siedmioosobowych SUV-ów. Volvo XC90 właśnie doturlało się do drugiej dekady życia i wygląda na to, że zamiast przejść na zasłużoną emeryturę, przełączyło się w tryb „jeszcze wam pokażę”.
W erze elektrycznego entuzjazmu, w której każda konferencja prasowa przypomina prezentację nowego smartfona, XC90 jest jak profesor z siwą brodą, który wchodzi na salę wykładową i jednym ruchem dłoni ucisza cały bełkot. Volvo miało już plan, by odesłać ten model do historii, bo przecież EX90 – nowy, piękny, wysilony intelektualnie – miał przejąć pałeczkę. A tu proszę – XC90 wraca po aktualizacji, wygląda lepiej niż powinien i nadal ma tę aurę produktu, który nie musi niczego udowadniać.
I pewnie dlatego wciąż jest jedną z najbardziej sensownych propozycji wśród dużych, luksusowych SUV-ów. Nie dlatego, że robi rewolucję – wręcz przeciwnie. Robi to, co robił zawsze – oferuje wnętrze, w którym człowiek czuje się jak gość w dobrej skandynawskiej restauracji. Tej, w której kelnerzy są mili, ale nikt nie próbuje cię nawracać na fermentowane cokolwiek. Jest nowy, większy ekran z Android Auto, który – jak większość współczesnych ekranów – potrzebuje tygodnia, dwóch i lekkiej nerwicy, zanim stanie się intuicyjny. Są menu w menu, jest brak fizycznych przycisków, jest digitalizacja wszystkiego, co tylko można zdigitalizować. Volvo próbowało to złagodzić nowym przyciskiem „home”, który w praktyce jest tylko trochę mniej wygodny niż poprzedni. Ale to właśnie urok XXI wieku – żeby zmienić siłę nawiewu, musisz poczuć się jak pilot F-35.
Volvo XC90 2025 nie udaje przyszłości – ono po prostu ją łagodnie dopisuje, pozostając jednym z najbardziej cywilizowanych SUV-ów na rynku
Cała reszta to Volvo w czystej postaci. Fotele – boskie. Materiały – w większości premium, choć te neoprenowe wstawki na drzwiach wyglądają jakby ktoś przez pomyłkę zamówił elementy z katalogu sprzętu do nurkowania. Izolacja akustyczna jest tak dobra, że w kabinie łatwiej usłyszeć własne myśli niż silnik (co w moim przypadku bywa ryzykowne). Kryształowa dźwignia zmiany biegów Orrefors wciąż bawi gości, choć ma w sobie coś z rekwizytu ze szwedzkiej wersji Project Runway.


Drugi rząd? Świetny, choć nie rekordowy. Trzeci? Zaskakująco przydatny. Dorosły wejdzie, usiądzie, przeżyje. Dzieci – tym bardziej. Ale jeśli planujesz tam fotelik, zapomnij – ISOFIX-ów brak. Bagażnik natomiast to mała piwniczka na wino – bardzo pojemna (640 litrów), choć w PHEV-ie o 40 litrów mniejsza. No i zabrakło miejsca na pełnowymiarowe koło zapasowe. Prąd musi przecież gdzieś mieszkać.
Jazda XC90 to esencja filozofii Volvo – po co się spieszyć? To samochód, który nie udaje sportowca i nie próbuje wygrać z fizyką. Robi coś znacznie bardziej wysublimowanego – daje ci święty spokój. Zawieszenie w PHEV-ie to poezja: miękkie, kontrolowane, elastyczne jak skandynawski jazz. Godzinami jechałem tym autem po autostradzie i miałem wrażenie, że asfalt pod spodem został podmieniony na plusz.
Napęd plug-in działa w sposób, który nie wymaga od ciebie doktoratu z elektromobilności. Realny zasięg 60-66 km na prądzie? Tak. Zużycie paliwa w trybie PHEV? Bajkowe 1,8 l, ale tylko do momentu, w którym bateria się skończy. A kiedy się skończy, auto po prostu przechodzi w tryb „zaskakująco oszczędnego SUV-a”, palącego 7,8 l/100 km, co i tak budzi szacunek. Moc? Wystarczająca. Reakcje? Gładkie. Cisza? Taka, że można nagrać podcast bez mikrofonu. Jedyny minus to hamulec regeneracyjny, który ma osobowość deski do krojenia – twardy, nieco drewniany, ale w końcu się przyzwyczaisz.

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, XC90 wciąż jest Volvo, czyli na pokładzie mamy wszystko, co niezbędne. Co prawda stara, pięciogwiazdkowa ocena wygasła, ale pakiet systemów działa bez natręctw, a rozmaite alerty nie próbują doprowadzić kierowcy do histerii. Wielka ulga.
Koszty eksploatacji? Rozsądne. Gwarancja – solidna. Serwis – przewidywalny. Typowy skandynawski pragmatyzm. A jeśli zdecydujesz się na PHEV-a, pamiętaj o najważniejszym: ładuj codziennie. Inaczej kupisz auto z supermocą, z której nie będziesz korzystać.
I to jest właśnie urok nowego-starego XC90 – może nie jest idealny, ale jest jednym z najbliższych ideałowi SUV-ów dla kogoś, kto naprawdę chce komfortu, praktyczności i odrobiny luksusu, a nie sztucznego prestiżu. To samochód, który jakimś cudem przetrwał dekadę zmian, nie tracąc nic ze swojej tożsamości. Gdyby wszystkie aktualizacje świata – systemów politycznych, muzyki pop, mediów społecznościowych – były tak przemyślane, żylibyśmy w raju.
Specyfikacja
- CENA MODELU TESTOWEGO 502 436 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 180 km/h
- 0-100 KM/H 5,4 sekundy
- SILNIK T8 AWD Plug-in hybrid
- MOC 455 KM
- MAKSYMALNY MOMENT OBROTOWY 709 Nm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
XC90 to dowód, że czasem najlepszą przyszłość buduje się nie rewolucją, lecz spokojną, skandynawską konsekwencją.
Plusy
Wnętrze, które rozumie, czym jest luksus. Komfort jazdy i praktyczność w każdym rzędzie. Świetne działanie systemów bezpieczeństwa bez przesadyzmu.
Minusy
Ekran wymaga cierpliwości i kursu obsługi. Brak mocowań fotelików w trzecim rzędzie. Wysoka dopłata do PHEV-a.



