Zemsta to droga, która nigdy nie prowadzi z powrotem do miejsca, z którego wyruszyłeś. Każdy krok oddala cię od dawnego „ja”, jednocześnie popychając ku temu, kim możesz się stać. W Octopath Traveler 0 ta myśl nie jest tylko tłem – ona kształtuje cały sens wyprawy. Twoje rodzinne miasteczko legło w gruzach, bliscy zniknęli, a jedyną rzeczą, która wciąż trzyma cię w ruchu, jest pragnienie, by winni odpowiedzieli za to, co zrobili. Im bliżej jednak stoisz u bram Orsterry, tym bardziej pogoń zaczyna kierować się do wewnątrz. Czy naprawdę walczysz o odzyskanie tego, co utracone – czy gonisz za zwycięstwem, które i tak nie przyniesie ukojenia?
Kiedy zaczynasz zdejmować kolejne warstwy z tej historii, okazuje się, że opowieść startuje od jednego aktu zniszczenia, ale szybko wykracza daleko poza prosty pościg za sprawiedliwością. Trzy potężne siły niszczą twoje życie, a droga przed tobą początkowo wydaje się oczywista. Szybko się okazuje, że taka nie jest. Z każdą godziną spędzoną w Orsterrze boskie Pierścienie coraz mocniej splatają osobistą tragedię z czymś znacznie większym. To reinterpretacja motywów znanych z Champions of the Continent. Trójca tyranów nadal reprezentuje Bogactwo, Władzę i Sławę, ale Square Enix przedefiniowało te idee, nadając im większą wagę i bardziej ludzki wymiar.
Co najważniejsze, ta wędrówka nigdy nie sprowadza się do samej zemsty. Odbudowujesz to, co próbowano ci odebrać: miasto, poczucie tożsamości, więzi z ludźmi, którzy przetrwali. Krok po kroku składasz przyszłość, która na początku wydawała się nierealna. Odzyskiwanie staje się równie ważne, co odpłacenie ciosem. Każda ze ścieżek, powiązana z jednym z trzech motywów, zagląda głęboko w rysy bohaterów, którym teraz stawiasz czoła. Ambicja, lęk, potrzeba uznania – to wszystko skrzywiło ich na tyle, że mogliby zostać bohaterami, gdyby los minimalnie inaczej rozdał karty. Ta ludzka perspektywa dodaje opowieści przestrzeni i ciężaru.
Historia spokojnie może stanąć obok najlepszych tytułów z ery SNES-a. Główne zastrzeżenie? Interakcje między członkami drużyny bywają zbyt zduszone. Przy 34 rekrutowalnych postaciach nietrudno o efekt Chrono Cross: część bohaterów brzmi bardziej jak zlepek statystyk niż żywa osoba. Druga połowa fabuły także potrafi przysiąść – niektóre rozdziały są po prostu za długie, choć ich finały wynagradzają cierpliwość.
Niestety, jeśli chodzi o gameplay, Octopath Traveler 0 wyraźnie zostaje w tyle. Zniknął system gacha z wersji mobilnej Champions of the Continent, ale pozostał problem fatalnego balansu. Wiele umiejętności jest kompletnie nieprzydatnych, a większość mechanik – choć na papierze ciekawych – nie daje realnej przewagi. Praktycznie każdy boss pada od tego samego zestawu ataków. Nawet system „break”, który powinien premiować trafianie w słabości przeciwnika, okazuje się niemal zbędny – walki da się wygrać bez korzystania z niego w ogóle. Tylko kilku opcjonalnych przeciwników zmusiło mnie do faktycznego wykorzystania tego elementu.




Walka szybko zmienia się w rutynę. Używasz ciągle tych samych ruchów, nie zwracasz uwagi na to, co robi przeciwnik – kolejne starcia przypominają raczej zmianę koloru w tym samym modelu bossa niż faktyczną różnorodność. Losowe potyczki? To już nawet nie metafora – to dosłowny palette swap. Pod koniec gry nadal atakowałem dokładnie tym zestawem umiejętności, który miałem na starcie. System walki teoretycznie jest jak szwajcarski scyzoryk, ale w praktyce używasz tylko jednego narzędzia.
Octopath Traveler 0 zachwyca historią i muzyką, ale wymaga cierpliwości
Problem idealnie podsumowuje system klas. W teorii zachęca do eksperymentów, w praktyce – tylko kilka profesji naprawdę ma sens. Kombinowanie wyłącznie wydłuża potyczki, nie dając żadnej nagrody. Najlepiej jest po prostu dublować najmocniejsze role zamiast tworzyć różnorodną drużynę.
Same lochy też nie błyszczą pomysłowością. Początek to proste, krótkie korytarze z kilkoma skrzyniami. Późniejsze lokacje stają się bardziej zawiłe, pojawiają się lekkie zagadki i powroty, ale nadal pozostają bardzo zachowawcze. Postacie z pierwszego Octopath Traveler wracają jako grywalne dodatki, jednak nie wpływają na historię i wyglądają trochę jak obowiązkowy ukłon w stronę fanów – bardziej „doklejone” niż organicznie wpasowane.




Są jednak elementy, które zdecydowanie wygrywają. Odbudowa miasta – do której początkowo podchodziłem ostrożnie – okazała się fantastycznym uzupełnieniem historii. Wraz z odblokowywaniem kolejnych możliwości czuć, że naprawdę tworzysz coś własnego. Komunikacja ze zwierzętami, arena potworów, rozwijające się dzielnice – to wszystko nadaje temu światu autentycznego pulsu. Chociaż sama arena mogłaby być bogatsza, doceniam skalę pomysłu i jego wykonanie.
Nie sposób też nie wspomnieć o muzyce. Yasunori Nishiki po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać melodie, które zostają z tobą na długo. To ścieżka dźwiękowa, która unosi się nad grą jak ciepłe światło zachodu. Od spokojnych utworów towarzyszących eksploracji po rozbudowane kompozycje kluczowych momentów – ten soundtrack niesie emocje równie mocno, co dialogi i przerywniki filmowe. Niestety, kilka motywów potrafi się z czasem przejeść, szczególnie te z lochów i losowych walk, które powtarzają się dość długo.
Pod względem wizualnym Octopath Traveler 0 to kunszt HD-2D doprowadzony do perfekcji. Zejście z urządzeń mobilnych wyszło grze na dobre – miasta są barwne i pełne detali, a późniejsze lochy nabierają charakteru dzięki lepszej grze światłem i gęstszej architekturze.
Octopath Traveler 0 przypomina, że pogoń za celem często zmienia nas bardziej, niż chcemy przyznać. Zadaje pytania o to, czym właściwie jest odbudowa – miasta, życia, siebie. To podróż, którą naprawdę polubiłem, głównie dzięki niezwykłej historii. Ale jednocześnie wiem, że to gra nie dla każdego: powtarzalne starcia i dziedzictwo wersji mobilnej mogą męczyć. Jeśli jednak znajdziesz w sobie cierpliwość, czeka cię tu przygoda, która odpłaca spokojną, dojrzałą satysfakcją. Najlepiej z kubkiem herbaty pod ręką – i wygodnym fotelem.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Jeśli dasz się poprowadzić jej spokojnym, krętym ścieżkom, Octopath Traveler 0 odwdzięczy ci się tą samą cichą łaską, której od ciebie oczekuje.
Plusy
Jedna z najlepszych współczesnych historii Square Enix. Kapitalna ścieżka dźwiękowa. Złożeni, znakomicie napisani antagoniści.
Minusy
Mobilne korzenie gry są momentami bardzo widoczne. Powtarzalne starcia i recykling przeciwników. Problemy z tempem drugiej połowy gry.



