Wpis rozżalonej klientki tanich linii lotniczych, która za brak wydrukowanych kart pokładowych dopłaciła do biletów prawie 300 euro zgromadził ponad 390 tysięcy polubień i 19 tysięcy komentarzy.
Suzy McLeod z Newbury zarezerwowała na stronie internetowej RyanAir bilety dla swojej rodziny na lot do Bristolu. Kiedy jednak dojechała na lotnisko dowiedziała się, że bez wydrukowanych kart pokładowych nie będzie mogła wejść na pokład samolotu. Jedynym wyjściem było dopłacenie blisko 60 euro na osobę i dodrukowanie kart na lotnisku.
Zdenerwowana sytuacją Suzy postanowiła wylać swoje żale na oficjalnym profilu RyanAir w portalu Facebook. Oto co napisała:
Leciałam wczoraj z rodziną do Bristolu, zarezerwowałam wcześniej bilety, ale nie wydrukowałam odpowiednich kart pokładowych i dlatego RyanAir zażądał dodatkowych 60 euro od osoby. To znaczy, że musiałam dopłacić blisko 300 euro za brak zwykłej kartki papieru. Proszę polubcie to jeżeli uważacie, że to niesprawiedliwe.
Wpis Suzy okazał się prawdziwym hitem – został polubiony przez 391 tysięcy ludzi, zgromadził 19 tysięcy komentarzy i zainteresował 'problemem’ ogólnokrajowe dzienniki internetowe takie jak Daily Telegraph. Wiele osób popierało stanowisko rozżalonej klientki tanich linii lotniczych, ale znaleźli się również tacy, którzy wytykali jej nieuwagę przy zamawianiu biletów. Nie brakowało bardzo bezpośrednich komentarzy:
„Denerwujące? Oczywiście! Kosztowne? Jak najbardziej. Ale czy linie nie ostrzegały Cię o takiej opłacie wcześniej? Pewnie, że ostrzegały. Odpowiedź jest prosta: czytaj co podpisujesz dokładnie albo przestań latać tanimi liniami”.
Jak widać zdania w sprawie oburzonej Suzy McLeod są podzielone, ale na uwagę zasługuje fakt, jak wielką rolę w komunikacji między marką a klientem odgrywają media społecznościowe. Pojedynczy, negatywny wpis pozostawiony bez odpowiedzi jest w stanie na dobre zniechęcić innych użytkowników 'społecznościówek’ do korzystania z usług danej firmy.