Oprócz przełomowego jak na produkt Apple designu i rewelacyjnego aparatu, iPhone X wyróżnia się przede wszystkim zastosowaniem technologii Face ID. Dlatego też z dużym niepokojem przyjęto wczorajsze doniesienia agencji Bloomberg, według których Apple przyspieszyło masową produkcję smartfona poprzez ograniczenie dokładności rozpoznawania twarzy. Producent zdecydowanie temu zaprzecza.
Zgodnie z informacjami przedstawionymi przez Bloomberga, głównym winowajcą jest projektor mapujący sieć punktów na twarzy użytkownika. Wchodzące w jego skład podzespoły muszą spełniać najwyższe standardy, ponieważ to od nich zależy bezpieczeństwo telefonu. Według agencji w fazie produkcyjnej tylko 20% spośród nich charakteryzowało się zadowalającą jakością, dlatego Apple zostało zmuszone do podjęcia drastycznych działań. Jednym było spowolnienie procesu produkcyjnego i skupienie się na jakości komponentów, a nie ich ilości, co jednak wiązało się z możliwym przesunięciem premiery iPhone’a X. Bloomberg twierdzi, że aby nie opóźniać jej zbyt znacząco, Apple… po prostu obniżyło standardy specyfikacyjne podzespołów a tym samym zmniejszyło dokładność Face ID.
Producent odpowiedział na zarzuty niemal natychmiast, oczywiście zaprzeczając wszystkim pogłoskom. W oficjalnym stanowisku Apple stwierdziło, że Face ID pozostanie tak samo dokładne, jak zapowiadano, a telefon trafi do rąk odbiorców zgodnie z planem – 3 listopada. Prawdopodobnie dopiero wtedy będziemy mogli ocenić prawdziwość doniesień Bloomberga. Do tego czasu możemy natomiast podziwiać pojawiające się gdzieniegdzie w internecie ciekawostki dotyczące iPhone’a X – jak na przykład te dotyczące nowego gestu służącego do przełączania między aplikacjami. Aby to zrobić, użytkownik musi zatoczyć palcem łuk w dolnej części ekranu.