Internetowe społeczności cieszą się wśród Polaków coraz większą popularnością. Jak się okazuje serwisy tego typu nie uszły także uwadze cyberprzestępców, którzy żerują na niefrasobliwości ich użytkowników. Socjotechnika, malware, spyware, trojany czy rootkity – cyberprzestępcy imają się różnych sposobów, by zdobyć dostęp do naszych prywatnych danych lub zainfekować komputer.
Przeprowadzone niedawno przez naukowców z uniwersytetu w Pensylwanii badania2 zadały kłam teoriom, które głosiły jakoby Internet i nowoczesne technologie miały przyczyniać się do erozji więzi społecznych. Przeciwnie, badacze dowiedli, że osoby, które kontaktują się z innymi za pośrednictwem Internetu cenią i pielęgnują więzi społeczne, a Internet, jako platforma komunikacji, wydatnie im w tym pomaga. Obecnie 63% internautów3 posiada konta na rozmaitych serwisach społecznościowych. W Polsce prym wiodą: Nasza-klasa (ponad 13 milionów użytkowników), Grono (ponad 2 miliony użytkowników), Facebook (ponad 1,6 miliona polskich użytkowników), czy zrzeszający specjalistów różnych branż Goldenline (ponad pół miliona użytkowników).
Aż 86% badanych zadeklarowało korzystanie z serwisów społecznościowych w domu lub w pracy. Mimo wzrastającej popularności społeczności internetowych, większość ich użytkowników nie stosuje nawet najbardziej podstawowych środków bezpieczeństwa, takich jak: zmiana hasła – 64% badanych robi to nieregularnie lub nigdy; dostosowanie ustawień prywatności – 57% nie robi tego nigdy lub zdarza im się to nieregularnie; informowanie administratora serwisu społecznościowego o napotkanych zagrożeniach – aż 90% badanych zatrzymuje informacje o niebezpieczeństwach dla siebie lub informuje jedynie o nich tylko w niektórych przypadkach.
Coraz częściej spotykaną formą ataku jest kamuflowanie odnośników do zainfekowanych stron internetowych pod niewinnie wyglądającymi skróconymi adresami URL. Popularna praktyka umieszczania skróconych adresów URL w „tweetach” Twittera, postach Blipa oraz innych wiadomościach publikowanych w serwisach społecznościowych stanowi okazję dla hakerów, którzy wykorzystują anonimowość tych adresów do przemycania zainfekowanych stron WWW.
„Problem ze skróconymi łączami polega na tym, że zwykle nie przypominają one pierwotnych adresów URL, więc nie zawsze wiadomo, co reprezentują. Użytkownik klika łącze, żeby przejść do konkretnej witryny, ale łącze można łatwo zmodyfikować tak, aby wysłało go na stronę z trojanami, oprogramowaniem szpiegowskim, rootkitami i innym złośliwym kodem”, powiedział Roger Thompson, główny dyrektor ds. badań w AVG Technologies.
Najlepszym gwarantem bezpieczeństwa w Internecie jest zdrowy rozsądek. To bardzo prosta, choć cenna uwaga, gdyż aż 65% zainfekowanych stron www znika po 24 godzinach, co czyni prawie niemożliwym ich skuteczne tropienie i eliminowanie. Jednym z nielicznych programów, które są w stanie uchronić nas przed odwiedzeniem zainfekowanej strony, jest dostępny bezpłatnie AVG LinkScanner. Skanuje on odnośniki do stron internetowych informując użytkownika o potencjalnym niebezpieczeństwie jeszcze zanim popełni błąd i kliknie na zdradliwy link.
Źródło: AVG Technologies