Wyobraźcie sobie, że ktoś dał wam samoodnawialną bezpłatną wejściówkę do restauracji gdzie możecie skosztować każdego dania z menu, kiedy tylko macie na to ochotę. Teraz wyobraźcie sobie, że ta sama osoba oferuje wam płatną wejściówkę do sali, gdzie podają te same dania przygotowane z odrobinę lepszych produktów. Kto się skusi?
Ta prosta metafora obrazuje schemat działania serwisu Pornhub, który planuje w najbliższym czasie wprowadzić system opłat podobny do tego z jakiego korzysta chociażby Netflix. Za niespełna 10 USD miesięcznie szczęśliwy użytkownik będzie w stanie korzystać z szybszych serwerów i materiałów w jakości HD. W połączeniu z wygłaskanym serwisem posunięcie to miałoby wpłynąć na zmianę popularnie przyjętego wizerunku „zboczeńca” na „konesera”, który nie marnuje czasu na oglądanie podrzędnych filmów. Pomimo szeroko zakrojonej kampanii reklamowej analitycy nie wietrzą jednak Pornhubowi sukcesu. W przypadku filmów dla dorosłych „darmowe” zawsze będzie biło „jakość” na głowę. Co więcej, przy uiszczaniu opłaty wchodzi również w grę podawanie swoich danych osobowych, co z pewnością nie wszystkim entuzjastom pornografii przypadnie do gustu. Warto również pamiętać, że osoby skłonne płacić za materiały w wyższej rozdzielczości już to robią i nie będzie łatwo ich nakłonić do zmiany serwisu.