Serwis 9to5Mac zauważył ostatnio małego „buga” w protokole bezpieczeństwa smartwatcha Apple, który sprawia, że wyzerowanie tego urządzenia przez potencjalnego złodzieja, pomimo aktywnego kodu zabezpieczającego, jest tak proste jak zabranie dziecku cukierka.
Problem ten jest tym większy, iż owy „bug” jest po prostu standardowym protokołem postępowania w przypadku gdy zapomnimy hasło. Po przeprowadzeniu procesu resetu fabrycznego oczywiście utracimy wszystkie dane, ale niepokojące jest to, że możemy to wykonać bez wpisywania kodu zabezpieczającego. W połączeniu z brakiem wbudowanego modułu GPS, a co za tym idzie odnalezienia urządzenia zdalnie, ten wyjątkowo przecież drogi gadżet jest jednym z najmniej zabezpieczonych przed kradzieżą urządzeń Apple od czasu iPoda. W tej chwili Apple zdaje się nie przejmować tym małym problemem i raczej nie ma szans na poprawienie tej sytuacji w przypadku pierwszej generacji Apple Watch. Wypada mieć nadzieję, że kolejna iteracja zmieni tę sytuację, a do tego czasu nie podciągajcie rękawów w szemranych dzielnicach miasta.