SpaceX zaliczyło wczoraj kolejną wielką porażkę, kiedy ich rakieta Falcon 9 eksplodowała już w 2 minuty po tym jak wystartowała z przylądka Canaveral. Rakieta leciała na międzynarodową stację kosmiczną wraz z zapasami dla załogi.
Firma Elona Muska kilka miesięcy temu zaliczyła eksplozję podczas startu i nieudane lądowanie kilka tygodni później. Teraz jednak awaria jednego z systemów spowodowała gigantyczną eksplozję już na dwie minuty po starcie. W tej chwili inżynierowie SpaceX nie wiedzą, co się dokładnie wydarzyło, ale sam Musk w jednym ze swoich Tweetów wskazał na problemy z ciśnieniem w przedziale z paliwem. Lot ten miał być trzecią już próbą dla rakiety Falcon 9. Jej konstruktorzy postawili sobie za cel stworzenie środka transportu, który po wyniesieniu określonego ładunku w przestrzeń kosmiczną, będzie w stanie bezpiecznie wrócić na Ziemię, bez konieczności niszczenia samej rakiety.
W katastrofie nie ucierpiał żaden człowiek, ale wszystkie materiały, które mieli otrzymać astronauci, łącznie z goglami Microsoft HoloLens, o czym informowaliśmy kilka dni temu, uległy całkowitemu zniszczeniu.