Na targach motoryzacyjnych w Genewie Aston Martin zaprezentował światu swoją najnowszą rakietę, która po przykręceniu czterech kół stałą się samochodem. Ten niezwykły przykład możliwości współczesnej inżynierii jest przeznaczoną wyłącznie na tory wersją „słabszej” Valkyrie, które przy wadze 1 tony mogła się pochwalić mocą 1000 KM.
W przypadku wersji AMR Pro inżynierom z Aston Martin udało się połączyć nowe nadwozie z hybrydowym silnikiem V12, który generuje moc 1100 KM. To co jednak wzbudza jeszcze większy podziw to fakt, że przeznaczona na tor Valkyrie AMR Pro waży dokładnie tyle co jej starsza siostra. Wyczyn ten został osiągnięty poprzez usunięcie z pojazdu niemal każdej możliwej „wygody” jaką można sobie wyobrazić w tego typu samochodzie. Do kosza trafił nawet system wentylacji w kabinie. Szyby zastąpiono cieniutką warstwą poliwęglanu, a wszystkie elementy mechaniczne, łącznie z podwoziem i zawieszeniem, zbudowano z włóka węglowego. Do tego przeprojektowano kształt nadwozia na jeszcze bardziej aerodynamiczny, co w rezultacie ma pozwolić na rozpędzenie pojazdu do 362 km/h.
Aston Martin wyprodukuje jedynie 25 sztuk tej wersji Valkyrie, co w gruncie rzeczy ma sens, bo trzeba mieć wyjątkowe „klejnoty”, aby odważyć się zasiąść za sterami tego potwora i wyjechać nim na tor. Nikt jednak nie będzie musiał już tego rozważać, bo cała linia została wyprzedana na pniu za nieznaną kwotę, a ich szczęśliwi posiadacze odbiorą swoje AMR Pro już w 2020 roku.