Na specjalnej konferencji SpaceX, Elon Musk zdradził szczegóły dotyczące misji na Marsa, do której przygotowania rozpoczęły się wraz z testami rakiet Falcon. Niezwykle ambitny i ekscentryczny CEO firmy wyłożył przysłowiową kawę na ławę i stwierdził, że człowiek stanie na Czerwonej planecie już w okolicy 2022 roku.
Plan SpaceX jest niezwykle złożony i wymaga nadal wielu testów, przygotowań i masy szczęścia, ale jest pierwszą prawdziwą próbą kolonizacji Marsa w historii ludzkości. Jednym z największych problemów i jednocześnie celów misji na Marsa jest ograniczenie kosztów. W tym celu każdy pojazd czy rakieta, które oderwą się od powierzchni Ziemi, muszą być w stanie na nią wrócić w jednym kawałku. Właśnie to od jakiegoś czasu próbuje osiągnąć zespół odpowiedzialny za rakiety Falcon. Jeśli ten wyczyn się uda, diametralnie obniży on koszt podróży na Marsa, który miałby wynosić około 200 000 USD na osobę. Do 2022 roku SpaceX ma nadzieję dopracować system napędu, zbudować i przetestować statek kosmiczny, jak również stworzyć i przeszkolić zespół astronautów.
Aby zobrazować przebieg misji, SpaceX przygotowało filmową symulację według której statek zostanie wyniesiony na orbitę przez rakietę Falcon Heavy. Po odłączeniu załoga na statku pozostanie na orbicie, a sama rakieta wróci na Ziemię po paliwo, które następnie zostanie dostarczone przez tę samą rakietę do statku. Po tankowaniu w kosmosie, załoga misji Red Dragon będzie gotowa do rozpoczęcia swojej podróży. Jest to niezwykle ambitny plan, który niesie za sobą mnóstwo niebezpieczeństw. Między innymi dlatego Elon Musk przy każdej okazji podkreśla, że pierwsza załoga, która ruszy na Marsa musi być przygotowana na śmierć, gdyż nawet jeśli jakimś cudem wszystko pójdzie bezproblemowo, to nadal trzeba pamiętać, że program misji nie przewiduje powrotu astronautów na Ziemię.
Oczywiście SpaceX przez najbliższe lata będzie musiało rozwiązać jeszcze wiele problemów, ale chyba każdy z nas chciałby kiedyś usłyszeć lub przeczytać wiadomość od pierwszych ludzi na powierzchni Marsa. W perspektywie kolejnych setek lat jest to wielka szansa dla ludzkości na przetrwanie i rozwój gatunku. Jeśli wierzyć zapewnieniom Muska, stworzenie samowystarczalnej kolonii na powierzchni Czerwonej planety powinno zająć od 40 do 100 lat, więc o ile my nie dożyjemy tego zwycięstwa ludzkiego umysłu nad kosmosem, o tyle nasze wnuki i prawnuki będą być może mogły korzystać z dobrodziejstwa nie jednej a dwóch planet.